Domina A5.pdf

(4199 KB) Pobierz
Barbara Wood
Domina
Przekład: Anna Kraśko
Tytuł oryginalny: Domina
Rok pierwszego wydania: 1983
Rok pierwszego wydania polskiego: 1995
Dla Samanty, dorastającej w wiktoriańskiej Anglii. przełomem
staje się spotkanie z pierwszą w Starym i Nowym Świecie
lekarką, doktor Elizabeth Blackwell. Aby zrealizować swoje
marzenia, za jej radą wyjeżdża do Ameryki, lecz tam również
musi pokonać wiele uprzedzeń, by dopuszczono ją do studiów w
kolegium medycznym. Kiedy po latach ciężkiej pracy uzyskuje
zaszczytny tytuł domina, wydaje się jej, że najtrudniejsze ma za
sobą: jest lekarką, może iść za swoim powołaniem i leczyć ludzi.
Okazuje się jednak, że ukończenie szkoły medycznej nie
wystarcza - Samanta nadal musi walczyć...
Spis treści:
Prolog. Nowy Jork 1881................................................................................................................................................. 3
Część 1. Anglia 1860.................................................................................................................................................... 16
Część 2. Nowy Jork 1878...........................................................................................................................................136
Część 3. Nowy Jork 1881...........................................................................................................................................344
Część 4. San Francisco 1886...................................................................................................................................... 469
Część 5. San Francisco 1895...................................................................................................................................... 569
-2-
Prolog. Nowy Jork 1881.
Miała dziwny sen. Teraz, w jasnych promieniach słońca, które
wpadało przez okno, nie potrafiła go odtworzyć, ale jego ponura,
niepokojąca atmosfera wciąż wisiała w powietrzu.
Przeraziło ją coś, czego nie mogła już sobie przypomnieć.
Czy sny coś zapowiadają? Czy przepowiadają przyszłość?
Potrząsnęła głową i wyskoczyła z łóżka. Bajdurzenia i brednie.
Sen to sen, i nic więcej.
Ożywiona jak dziecko, podminowana tym, co ją czeka w tak
niezwykłym dniu, czuła, że choć raz musi zerknąć na ulicę.
Zbiegła po schodach do łazienki i tam, chowając się skromnie za
perkalowymi zasłonkami, spojrzała przez okno.
Na zewnątrz panował ruch, dość niezwykły w ospałym na ogół
mieście. Klekotały rozpędzone powozy, konie stukały podkowami
o bruk, dzieci i psy biegały tam i z powrotem, a po chodnikach
sunęli stateczni panowie we frakach i cylindrach.
Nigdzie nie zauważyła kobiet.
Odsunęła się od okna i zmarszczyła czoło.
A więc to tak. Kobiet nie będzie...
Dwa lata temu mieszkanki Lucerne zjednoczyły wysiłki, żeby ją
stąd wygonić. Odmawiały jej kwatery, ostentacyjnie odwracały
się od niej na ulicy i traktowały ją z pełną wyniosłości pogardą,
jaką obdarza się panienki o wątpliwej moralności.
Wtedy, w czasie tych długich samotnych dni, Samanta Hargrave
była zarówno obiektem potępienia ze strony czcigodnych
mieszkanek miasta, jak i pożądliwych domysłów mężczyzn. Bo
jaka kobieta chciałaby dobrowolnie siedzieć w sali pełnej
młodych kawalerów i w ich towarzystwie wysłuchiwać wykładów
na tematy, które z natury rzeczy obrażają delikatne damskie uszy?
-3-
Zdaniem obywateli Lucerne, Samanta Hargrave zjawiła się w
mieście tylko po to, żeby męską młodzież sprowadzić z drogi
cnoty.
Ale tak było dwa lata temu. Wciąż miała nadzieję, że obawy i
uprzedzenia, jakie wobec niej żywili mieszkańcy miasteczka, już
dawno poszły w niepamięć. Niestety manifestacyjna nieobecność
kobiet na uroczystości wręczania dyplomów była wyraźną
demonstracją ich niegasnącej dezaprobaty.
Poczuła się tym urażona, lecz za nic na świecie nie chciała sobie
popsuć nastroju w tak doniosłym dniu. Wytężyła więc całą swoją
dojrzałość i stoicyzm wypracowany podczas dwudziestu jeden lat
życia, zaczerpnęła głęboko tchu i zaczęła się szykować do
wyjścia.
Przechyliła porcelanowy dzbanek i nalała wody do miski.
Spojrzała w lustro. Zdumiało ją, że nic się nie zmieniła w czasie
ostatniej nocy. To zaskakujące, ale wciąż wygląda tak samo...
Zazwyczaj cieszyła ją własna uroda, lecz teraz Samanta pomyślała
z gorzką ironią: Jestem za ładna. I za młoda.
Doktor w spódnicy i tak musi bez końca walczyć o akceptację
środowiska i pacjentów, a co dopiero kobieta tak ładna i młoda jak
ona. Praktycznie nie ma szans... Przyglądając się sobie bez
emocji, niczym komuś obcemu, zaczęła badawczo analizować w
lustrze wysoko sklepione czoło, wąski nos, ładnie zarysowane
brwi, łagodną linię nieco wypukłych ust.
Z chwilą gdy postanowiła się wedrzeć do świata mężczyzn,
wszystko to natychmiast zaczęło przemawiać przeciw niej. Czy
kiedykolwiek potraktują mnie poważnie, jak prawdziwego
lekarza? - myślała.
Przyjrzała się swoim oczom. Wiedziała, że są jej największym
atutem. Miała niezwykłe oczy w kształcie migdałów - lekko
skośne, okolone długimi gęstymi rzęsami, a zaskakujące blade
-4-
tęczówki, jasnoszare, obramowane ciemną, niemal czarną
obwódką, sprawiały wrażenie, że Samanta widzi nimi więcej i
dogłębniej niż inni. Tak, oczy miała poważne, o pełnym mocy
spojrzeniu - duże, jasne, błyszczące - a ten, na kogo patrzyła,
dostrzegał w nich silną i nieugiętą duszę.
Zajęła się poranną toaletą. Myła się tak, jak większość kobiet w
tamtych czasach. Stanęła na gumowej macie i przecierała ciało
myjką, na przemian to namydlaną, to zanurzaną w wodzie. Nie
spłukiwała mydła. W owych czasach wanny wciąż jeszcze
stanowiły nowość, i to wysoce kontrowersyjną.
Lekarze ostrzegali, że siedzenie w wodzie może nadwątlić
zdrowie. Zresztą wanny zdarzały się tylko w najbogatszych i
najodważniejszych domach.
Kiedy sięgała po gorset z rządkowo tkanej bawełny, leciutko
drżały jej ręce. Odczekała chwileczkę, żeby się opanować, a
potem ściągnęła sznurówki gorsetu - ale nie tak mocno, żeby się
krzywić z bólu. Na swoje szczęście Samanta miała bardzo wąską
kibić - zawdzięczała ją miesiącom głodowych porcji jedzenia.
Kobiety często, żeby osiągnąć modną talię osy, sznurowały się tak
ciasno, że potem musiały wspomagać się morfiną, żeby znieść ból
towarzyszący noszeniu gorsetu.
Wsuwając zgrabne nogi w haftowane pantalony, coś sobie
przypomniała i uśmiechnęła się do wspomnienia. Wtedy jednak,
te dwa lata temu, nie było jej wcale do śmiechu.
Kiedy po raz pierwszy przyszła na zajęcia w Kolegium
Medycyny w Lucerne, powitał ją złośliwy chór kolegów, adeptów
medycyny, którzy nucili pod nosem:
Widząc się ledwie boginią
W świecie samych bogów,
Wenus rozpięła stanik
I odnalazła swą drogę.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin