Poslubic Budde A5.doc

(1127 KB) Pobierz
Poślubić Buddę




Zhou Wei Hui

Poślubić Buddę

 

 

Tłumaczenie z angielskiego: Zofia Uhrynowska-Hanasz.

Tytuł oryginalny: 我的禅 / Wo de shan /

Tytuł angielski: Marrying Buddha

Wydanie oryginalne 2005

Wydanie polskie: 2006

 

 

Poślubić Buddę kontynuuje losy Coco (bohaterki Szanghajskiej kochanki) - młodej debiutującej pisarki, alter ego samej Wei Hui. Nasycona erotyką à la Seks w wielkim mieście ukazała się w Chinach w atmosferze skandalu, w wersji okrojonej przez cenzurę.


Spis treści:

1. Powrót do Szanghaju.              5

2. Seks i ucieczka.              14

3. Kiedy przyjechała do Nowego Jorku.              20

4. Najseksowniejszy z seksownych.              30

5. Jej dwudzieste dziewiąte urodziny.              37

6. Śnieg.              45

7. Seks i zen w kuchni.              50

8. Robię obiad dla Muju.              59

9. Palec bez czubka.              71

10. A więc to jest miłość.              76

11. Jej melancholia.              85

12. Uwielbia dobre jedzenie, ale także uwielbia kobiety.              93

13. Pisarze i krytycy mężczyźni.              102

14. Tajemnica koncertu.              109

15. W Świątyni Sprawiedliwego Deszczu.              118

16. Bardzo mokre urodziny Muju.              125

17. Nick zabójca.              136

18. Dziennik życia we dwoje.              148

19. Była żona w kuchni.              153

20. Dwaj mnisi.              164

21. W Madrycie.              171

22. Jest atrakcyjny, ale toksyczny.              178

23. W Barcelonie.              182

24. Jak w hollywoodzkim filmie.              189

25. Część miłości znika w Buenos Aires.              194

26. Aromat w słońcu.              205

27. Opuszczam Nowy Jork, opuszczam Muju.              209

28. Mistrz mówi: Uśmiechaj się! Uśmiechaj się!              219

29. W Szanghaju wszystko dzieje się szybko.              225

30. Choinka od Ferragamo.              235

31. Czy do tego, żeby kogoś kochać, potrzebny jest jakiś powód?              246

32. Jedni wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają.              256

33. Owoc miłości.              269

Epilog.              276


Seksualnie wyzwolona Coco uwielbia czarny jedwab, przygody miłosne z młodszymi partnerami i jest częstym gościem szanghajskich nocnych klubów. Przyjaźni się z Xi'er - wziętą malarką i właścicielką restauracji, pierwszą osobą w wyzwolonych Chinach, która przeszła operację zmiany płci. Tuż przed wydarzeniami z 11 września opuszcza Szanghaj i przyjeżdża do Nowego Jorku. Wdaje się w niezwykle intensywny związek z Muju, japońskim producentem filmowym. Dla Muju, wyznawcy taoizmu, głoszącego duchowo-materialną jedność świata, seks stanowi nie tylko przeżycie fizyczne, ale mistyczno-duchowe. Coco i Muju stają się jin i jang, dwoma przeciwstawnymi i dopełniającymi się pierwiastkami, praktykują tantryczny seks. Ale nad ich związkiem zbierają się czarne chmury - Coco poznaje bogatego Amerykanina, Nicka, jest nim zafascynowana. Nick pojawia się w jej życiu w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Próbując odnaleźć wewnętrzny spokój, Coco powraca do Chin... i tam obaj mężczyźni ją odwiedzają.


1. Powrót do Szanghaju.

Gdy miałem lat piętnaście, skupiłem swe wysiłki na nauce. Gdy osiągnąłem lat trzydzieści, ustaliły się me zasady, zaś w wieku lat czterdziestu nie znałem już wahań. W wieku lat pięćdziesięciu pojąłem wolę Niebios. Gdy osiągnąłem wiek lat sześćdziesięciu, rozumiałem wszystko, co kryło się za tym, co mówiono mi. Dopiero gdy dożyłem lat siedemdziesięciu, mogłem iść za pragnieniami mego serca, nie przekraczając przy tym żadnych reguł.

Konfucjusz, Dialogi Konfucjańskie[1]

 

Przebywanie sam na sam ze sobą to więcej, niż mogę znieść.

Kate Braverman

 

Szanghaj - jesień

Przez pierwsze kilka dni po powrocie z Nowego Jorku do Szanghaju miałam nieustający zawrót głowy. Byłam wykończona; mimo to w nocy nie mogłam spać, a w dzień padałam z nóg.

Nie miałam zielonego pojęcia, czy jeszcze będę w życiu szczęśliwa, co mam ze sobą zrobić i czy stawię czoło światu - czy kiedykolwiek potrafię spojrzeć w przyszłość mądrymi, nieustraszonymi oczami. Nie wiedziałam, czy Muju jeszcze mnie kocha i czy rzeczywiście chciałabym mieć z nim dziecko. Nie wiedziałam, czy grube warstwy mchu, jakimi porosły ścieżki mojej pamięci, oznaczają, że nigdy nie zdobędę się na to, by spojrzeć za siebie i biec.

Szanghaj się nie zmienił. Szaleńczo ambitny, pędził na łeb na szyję do kapitalizmu. Był bardziej nerwowy niż Nowy Jork najbardziej zadziwiające i najgłośniejsze miejsce na świecie' Miasto, od dawna znane ze swego blichtru i romantyzmu, teraz zaczęło pokazywać swoje przyziemne, surowe oblicze. Wydawało się, że wszyscy mają jeden cel: jak najszybciej się dorobić - wygrać wyścig do sławy i pieniędzy. Wszystko było płynne, nieprzewidywalne i w swoim dzikim pędzie przypominało jedną wielką zbiorową halucynację. Takie życie, niby podniecające, przyprawiało mnie o nieustanny zawrót głowy Niespełna dwa tygodnie po powrocie znów zaczęłam palić pić i łykać w łazience jeden po drugim środki uspokajające' Toksyny, których Muju pomógł mi się pozbyć, od nowa zaczęły przenikać do mojego organizmu. Zamiast jednak przynieść oczekiwaną pociechę i poczucie bezpieczeństwa, zapewniały jedynie chwilowe, graniczące z otępieniem znieczulenie niezbędne do złapania tchu.

Po przybyciu do mojego miasta powróciłam do dawnych nawyków. Jakbym znów stała się jednym wielkim bukietem narcyzów nasączonych środkami uspokajającymi.

Cały pierwszy tydzień spędziłam zaszyta w swoim domu budynku w starym francuskim kolonialnym stylu. W miejscowej restauracji zamówiłam posiłki, które mi w regularnych odstępach czasu dostarczano do domu, a także zostawiłam włączoną automatyczną sekretarkę, żeby rejestrowała telefony od ojca, który ostatnio pracował jako wykładowca w Singapurze i mamy, która mu tam towarzyszyła, a także od mojej przyjaciółki Xi'er, kuzynki Zhu Sha, od mojej agentki i całej gromady innych ludzi (jednych znałam, innych nie). Wszyscy nagle chcieli się ze mną skontaktować.

Wszyscy, z wyjątkiem Muju. A ja czekałam na jego telefon W rzadkich momentach jasności umysłu dziwiłam się swojej niewiarygodnej uporczywości w tym, co dotyczyło Muju Można to nazwać miłością, bardzo proszę, a można też przyjąć, że jest to moja metoda pokuty.

Za to wytrwale dzwoniła Xi'er.

Hej, Szanghajska Księżniczko, dziś jest imprezka pod hasłem »Seks w wielkim mieście«; wszyscy spodziewają się ciebie zobaczyć.

Hej, to ja. Może byś chciała wybrać się na zakupy? W Plaza 66 mają wyprzedaż.

Coco, ostatni raz cię proszę, zacznij odbierać telefony! Bo, przysięgam, więcej się nie odezwę....

Boże, nie zmieniłaś się ani na jotę. Nie, odszczekuję. Masz jeszcze gorszy charakter, niż miałaś. Co ma znaczyć ta cała zabawa w pustelniczkę? Umówmy się dziś na kolację. O siódmej po ciebie podjadę. Będę przed domem, ale jak się spóźnisz, to nie czekam!.

Z usposobienia Xi'er przypominała mi trochę moją starą przyjaciółkę Madonnę, chociaż była zdecydowanie przyjemniejsza.

Po moim wyjeździe z Szanghaju Madonna wpadła w tarapaty z powodu wykorzystywania swoich znajomości wśród miejskich urzędników i funkcjonariuszy służby celnej do przemycania do Chin mercedesów, bmw i innych luksusowych samochodów. W pewnym momencie policja wydała nakaz jej aresztowania i wtedy Madonna zaczęła się ukrywać - przepadła jak kamień w wodę. Kiedy ostatni raz się nią interesowałam, w dalszym ciągu nie było od niej żadnych wieści.

Madonna, która z prostytutki stała się bogatą wdową, a z bywalczyni szanghajskich salonów poszukiwaną przestępczynią, swoją mroczną urodą pozostawiła w mojej pamięci trwały ślad, jak bliznę.

Co do Xi'er to znałam ją nawet dłużej niż Madonnę. Poznałyśmy się dziesięć lat temu, kiedy była jeszcze bladym, kruchym chłopcem, dotkniętym dwoma przekleństwami jednocześnie. Mam na myśli trądzik młodzieńczy i organ męski, który ni przypiął, ni przyłatał dyndał jej między nogami. Jedno i drugie swoimi okresowymi erupcjami doprowadzało ją do załamań.

Ale kiedy trzy lata temu znów ją spotkałam, była jak nowo narodzona, jak motyl, który się wreszcie wykluł z poczwarki. Zniknął trądzik z twarzy i penis spomiędzy nóg. W ich miejsce pojawiła się pokaźna klatka piersiowa i dwie kształtne piersi, wdzięczne i zmysłowe, seksowne i obiecujące jak dwa dojrzałe owoce, które poddając się uwodzicielskiej sile ciężkości, aż się prosiły, by wziąć je w dłoń.

Szczęśliwie Xi'er urodziła się bez wyraźnie sterczącego jabłka Adama. Dlatego zarówno na ulicy, jak i w klubie, prowokacyjnie ubrana i krzykliwie umalowana, ściągała na siebie więcej łakomych męskich spojrzeń niż ja.

Tamtego wieczoru rzeczywiście przyjechała po mnie swoim małym zielonym volkswagenem garbusem.

Zdjęłam w końcu nieświeżą piżamę, wzięłam prysznic i włożyłam białą sukienkę bez rękawów. A następnie, bez makijażu, zeszłam na dół.

Na mój widok Xi'er wrzasnęła i uściskała mnie serdecznie.

- Ty potworze, co ty byś robiła beze mnie? Jestem pewna, że byś zginęła.

Westchnęłam głęboko. Xi'er miała rację. Takie kruche i ekscentryczne stworzenie jak ja bez wyrozumiałych, serdecznych przyjaciół nie miałoby najmniejszych szans.

- Tęskniłam za tobą - powiedziałam po prostu. Stałyśmy tak przez chwilę, śmiejąc się i ściskając, dotykając się i szacując wzrokiem, a także wymieniając komplementy w rodzaju: Robisz się coraz piękniejsza!.

Kiedy spotkają się dwie przyjaciółki, czas staje w miejscu. Zaczynamy chichotać, przyjmujemy coraz luźniejsze pozy, a nasze ciała miękną jak rozgrzane toffi. Zupełnie inaczej niż podczas randki z facetem.

Zjadłyśmy obiad w jej restauracji.

Nazywała się Szanghaj 1933 i pełniła także rolę herbaciarni. Lokal był udekorowany bladozielonym bambusem i latarniami z marszczonej bibuły. Tu i tam wisiały wymyślne kute klatki z ptaszkami, a pochodzące z całych Chin i południowo- wschodniej Azji antyki rozmieszczono ze smakiem w różnych miejscach. Cienkie, długie do samej podłogi tiulowe firanki powiewały delikatnie w podmuchach wiatru, a ze starego gramofonu płynęły ciche dźwięki piosenek Szanghaj skich z lat trzydziestych. Panowała tu typowa dla właścicielki pełna dobrego smaku aura, zaprawiona lekką makabrą.

Nawet papier toaletowy był ozdobiony jej projektu chińskimi rysunkami tuszem.

Zanim Xi'er otworzyła restaurację, była malarką, i to całkiem wziętą. Pisano o niej w prasie, w The New York Timesie, Asahi Shimbun czy w Sternie, głośno było też o niej w BBC - choć niekoniecznie dlatego, że jej prace uważano za szczególnie oryginalne; Xi'er była pierwszą osobą w wyzwolonych Chinach, która przeszła zmianę płci. Początkowo zasłynęła z tego, że mówiła o tym publicznie, a potem zasłynęła po prostu z tego, że była słynna. Mogła dyktować bardzo wysokie ceny za swoje obrazy, mogła sobie pozwolić na luksusowe, ekstrawaganckie ciuchy i biżuterię, i bywać w najbardziej trendy klubach Szanghaju.

Kiedy znudziło ją malowanie, postanowiła otworzyć drogą restaurację. W Szanghaju 1933 miseczka szanghajskiego wonton kosztowała sto dwadzieścia pięć juanów (15 dolarów), a filiżanka zielonej herbaty sto pięćdziesiąt juanów (20 dolarów). Nikt w całym mieście nie ośmieliłby się dyktować takich cen. Mimo to codziennie wieczorem przed restauracją stała kolejka chętnych. Cały Szanghaj - wszystko tu jest możliwe. Z dnia na dzień powstają nowe lokale, a potem równie szybko znikają.

Co wieczór w restauracji pojawiała się nieskazitelnie ubrana i umalowana Xi'er, krążąc nieustannie pomiędzy gośćmi, kuchnią i kasą i zadziwiając swoją ruchliwością i głową do interesów. Wkrótce dorobiła się ksywki Bezwzględna Konkubina. (Aluzja do nominowanego do Oscara filmu Chena Kaiga Żegnaj moja konkubino, przedstawiającego bezwzględny świat miotanego ambicjami środowiska profesjonalnych muzyków).

Usiadłyśmy w cichym rogu sali, a ja wyjęłam prezenty, które jej przywiozłam z Nowego Jorku - kilka pisemek pornograficznych ze zdjęciami nagich mężczyzn. Xi'er spojrzała na nie i roześmiała się, dziękując mi całusem. W owym czasie w Szanghaju nie brakowało niczego, ale tego rodzaju pisma w dalszym ciągu były nielegalne.

Poprosiłam o grillowanego łososia, sajgonki z kaczką, przyrumienione tofu i zupę warzywną, a Xi'er wezwała kelnera i zamówiła butelkę czerwonego wina.

- Rok temu nigdy bym nie przypuszczała, że my, dziewczyny, będziemy siedziały w knajpie we dwie i same jadły obiad - powiedziałam, zapalając papierosa.

- A co w tym złego? Przynajmniej bez mężczyzn mamy trochę spokoju i ciszy. - Xi'er kazała kelnerowi przelać wino do karafki i postawić ją z boku, żeby trunek odetchnął. - Jest w Szanghaju w tej chwili więcej samotnych dziewczyn niż kiedykolwiek, i mają sporą siłę nabywczą. Większość klientów mojej restauracji to grupy samotnych dziewczyn albo gejów. Oczywiście zawsze są tłuści, łysiejący zboczeńcy, którzy zwykle zajmują miejsca w kącie, żeby móc pieścić swoich seksownych partnerów.

Roześmiałam się. Kiedy jesteśmy razem z Xi'er, dużo się śmiejemy.

Oczywiście nie tylko. Czasem Xi'er potrafiła wpaść do mnie w środku nocy, rzucić się na kanapę w living roomie i gorzko szlochać, jak mała rozpieszczona dziewczynka, że nie ma mężczyzny, który by ją naprawdę kochał. Mało nie umarła na stole operacyjnym, a mimo to rodzice w dalszym ciągu nie chcieli jej znać. Niestety po tym, jak została kobietą, ponosząc wszelkie związane z tym trudy i niedogodności, nagle straciła zaufanie do mężczyzn. Zaczęła dostrzegać w nich nieszczerość, pełną egoizmu obojętność i wszelkie możliwe żałosne i odrażające przywary. Mężczyźni - żaliła się - to świnie i bydlaki. Myślą kutasami, a nie głową. Każdy, kto ma fiuta, powinien być natychmiast rozstrzelany.

Niewykluczone, że głosząc ten pogląd, była szczera - ostatecznie sama obcięła sobie kutasa.

Kochałyśmy się jak siostry, miłością, której tak na dobrą sprawę nie rozumiałyśmy. Nie wiedziałyśmy, dlaczego się tak bardzo lubimy. Może po prostu każda z nas czerpała pociechę z faktu istnienia tej drugiej; dzięki temu wiele sobie wybaczałyśmy - był oto ktoś jeszcze słabszy, jeszcze bardziej bezradny.

Ale to nie znaczy, że się nie kłóciłyśmy; czasami nie rozmawiałyśmy ze sobą nawet miesiąc. No i na ogół nie przepadałyśmy za swoimi chłopakami, często zwracając sobie nawzajem uwagę: rzucasz perły przed wieprze, on nie jest ciebie wart.

Jednakże z reguły bezskutecznie. Czasem bowiem kobieta kocha się z wieprzem tylko po to, żeby wymierzyć sobie karę, a następnie powstać jak feniks z popiołów. Dla kobiet jest to sposób na samodoskonalenie.

Ale przede wszystkim dużo się śmiałyśmy, popijałyśmy dobre wino, paliłyśmy papierosy i od czasu do czasu jadałyśmy razem dobre posiłki. O mężczyznach w naszym życiu starałyśmy się nie rozmawiać.

Xi'er oczywiście z mojego ostatniego e-maila wiedziała, że przeżywamy z Muju kryzys, ja zaś wiedziałam, że jest od jakiegoś czasu samotna, że jest znana ze swojej zmiany płci i że mężczyźni interesują się nią nie dłużej niż przez jedną noc. Od pół roku, od zerwania z pewnym Szwedem, nie spotykała się z nikim.

Kiedy po obiedzie ciągle jeszcze nie miałam ochoty wracać do domu, Xi'er zaproponowała, żebyśmy poszły na masaż stóp do salonu na ulicę Fuxing, w którym często bywała.

- Zostaw garbusa, weźmiemy taksówkę. Jesteś zbyt zapruta. - Ugryzłam się w język i roześmiałam. Sama byłam nieźle przymroczona... żeby nie powiedzieć: pijana.

Siedziałyśmy w taksówce - ja trzymałam dwa kieliszki, a Xi'er butelkę zacnego wina z lat dziewięćdziesiątych. Wyznała mi, że podczas masażu stóp ma zwyczaj sączyć czerwone wino. I dodała, że uważa to za sto razy bardziej dekadenckie niż orgazm. W ten sposób pocieszała się, gdy sfrustrowana pragnęła seksu.

Zatopiona w pluszowych poduszkach sofy w salonie masażu, wśród przyćmionych świateł i łagodnej muzyki, słyszałam lekkie pochrapywanie klienta.

Xi'er wspaniałomyślnie odstąpiła mi młodego masażystę, z którego usług często sama korzystała, żebym mogła ocenić jego kunszt, sama zaś znalazła sobie dziewczynę.

Usiadłyśmy obok siebie, nalewając sobie na zmianę wina, ale zamiast śmiać się tak jak w restauracji, popadłyśmy w ociężałe rozmarzenie. Po jakichś dziesięciu minutach, kiedy już nasze stopy nasiąkły wodą z ziołami, wytarto nam je delikatnie do sucha. Następnie jedną stopę masażysta zawinął mi w ręcznik i oparł na stołku, a drugą położył sobie na ciepłych kolanach.

Wreszcie para sprawnych rąk zaczęła stosować akupresurę, wybierając starannie określone punkty na mojej stopie, szczypiąc je, ugniatając i uciskając. Uwielbiam trudne do opisania uczucie, kiedy ktoś dotyka mojej głowy czy stóp, dlatego czasem, kiedy jestem w dołku, lubię iść do salonu piękności czy do sklepu z obuwiem tylko dla wysublimowanej rozkoszy doświadczania takiego właśnie dotyku. Jest to rodzaj pociechy, której nie zapewnią ani mężczyźni, ani papierosy.

Kiedy młody masażysta zmienił punkty ucisku, ogarnęła mnie fala gorąca, która wraz z ręcznikiem spoczywającym na moich nogach zaczęła się delikatnie przesuwać ku górze. Jednocześnie poczułam rozlewające się w okolicy krocza ciepło, a moja pochwa nabrzmiała jak podczas stosunku. Każda komórka ciała wzdychała, drżąc i pulsując, a ja wyobraziłam sobie, jak różany płatek czerwieni między moimi nogami powoli kurczy się i rozwija. Wspaniałe i szokujące uczucie.

Dobre czerwone wino stanowiło idealne wprost dopełnienie tej przyjemności. Przypomniały mi się słowa Xi'er: Masaż stóp plus wino to rozkosz sto razy bardziej dekadencka niż orgazm.

Sączyłyśmy wino, łyczek po łyczku, całkowicie ukołysane ruchami rąk masujących nasze stopy.


2. Seks i ucieczka.

Wolny od pragnień posiądziesz tajemnicę. W pragnień niewoli ujrzysz tylko pozory.

Lao-Cy[2]

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin