I wykonczymy wszystkich obrzydliwcow A5.pdf
(
1321 KB
)
Pobierz
Vernon Sullivan
(Boris Vian)
I wykończymy wszystkich obrzydliwców
Z amerykańskiego tłumaczył Boris Vian
Spolszczył: Marek Puszczewicz
Tytuł oryginalny: Et on tuera tous les affreux
Rok pierwszego wydania: 1948
Wydanie polskie 1990
Powieść Vernona Sullivana (pseudonim Borisa Viana)
uznawana jest - obok wydanych pod prawdziwym nazwiskiem
książek tak znanych jak „Jesień w Pekinie” i „Piana złudzeń” - za
jedno z najwyższych osiągnięć pisarza.
Seks, krew, sensacja, kunsztownie skonstruowany wątek
szpiegowski, swoiste poczucie humoru - wszystkie te elementy są
dozowane po mistrzowsku, co sprawia, że książkę czyta się
jednym tchem.
-2-
Spis treści:
I. ZACZYNA SIĘ ŁAGODNIE..................................................................................................................................... 4
II. SZCZYPTA WESOŁEJ FIZYKI.............................................................................................................................13
III. ANDY SIGMAN PRZYCHODZI Z POMOCĄ.................................................................................................... 20
IV. GARY SIĘ ROZKRĘCA....................................................................................................................................... 24
V. ATAK NA KARETKĘ Z TRUPOSZEM................................................................................................................ 30
VI. KABINA W CENTRUM ZAINTERESOWANIA................................................................................................ 32
VII. ZDJĘCIA ARTYSTYCZNE................................................................................................................................. 37
VIII. ZNÓW WŚRÓD KUMPLI.................................................................................................................................. 40
IX. KOBIETY ULATNIAJĄ SIĘ.................................................................................................................................44
X. SPORO FLIRTUJĘ..................................................................................................................................................47
XI. KALKULUJEMY...................................................................................................................................................55
XII. MARY JACKSON, GDZIE JESTEŚ?.................................................................................................................. 59
XIII. ANDY I MIKE WTRĄCAJĄ SWOJE TRZY GROSZE.................................................................................... 63
XIV. ORGIETKA W MOIM STYLU.......................................................................................................................... 67
XV. TROSZCZĘ SIĘ O MÓJ WYGLĄD ZEWNĘTRZNY........................................................................................72
XVI. JESTEŚMY ZAŁATWIENI NA CACY............................................................................................................. 74
XVII. WSZYSTKO ZACZYNA GRAĆ...................................................................................................................... 82
XVIII. C-16 GADA...................................................................................................................................................... 93
XIX. WIZYTA DOMOWA........................................................................................................................................102
XX. SCENKA RODZAJOWA................................................................................................................................... 113
XXI. SCHODZĘ NA ZŁĄ DROGĘ...........................................................................................................................121
XXII. WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD NOWA..................................................................................................... 127
XXIII. NA KOŃ......................................................................................................................................................... 133
XXIV. PRAWIE......................................................................................................................................................... 135
XXV. JUŻ................................................................................................................................................................... 137
XXVI. TAJEMNICE MARKUSA SCHUTZA.......................................................................................................... 146
XXVII. ROZMAWIAMY O FILOZOFII.................................................................................................................. 161
XXVIII. SCHUTZ WYJEŻDŻA NA WAKACJE.....................................................................................................165
XXIX. SIGMAN PODEJMUJE DECYZJĘ............................................................................................................... 171
XXX. MARYNARKA CZYNI HONORY................................................................................................................ 175
-3-
I. ZACZYNA SIĘ ŁAGODNIE.
Dostać w łeb, to jeszcze nic. Zostać dwukrotnie
znarkotyzowanym w ciągu jednego wieczora, to także nic
przykrego. Lecz wyjść dla zaczerpnięcia świeżego powietrza i
nagle znaleźć się w nieznanym pokoju, z kobietą, oboje w stroju
Adama i Ewy, to zaczyna już być lekka przesada. A jeszcze co mi
się później przydarzyło...
Lecz sądzę, że lepiej będzie, jeżeli od razu zacznę od początku
pierwszego wieczora. Letniego wieczora, żeby być ścisłym.
Dokładna data mało ważna.
No cóż, nie wiem dlaczego zachciało mi się wyjść wieczorem.
Na ogół wolę kłaść się i wstawać wcześnie, lecz niekiedy
człowiek odczuwa potrzebę kropli alkoholu, odrobiny ludzkiego
ciepła, towarzystwa. Być może jestem sentymentalny. Widząc
mnie, nikt by tego nie powiedział, lecz górki, tworzące moje
muskuły, są zwodniczym złudzeniem, pod którym skrywam me
serce Kopciuszka. Bardzo lubię przyjaciół. Bardzo lubię
przyjaciółki. Nigdy nie brakowało mi ani jednych, ani drugich i od
czasu do czasu dziękuję w duchu moim rodzicom za wygląd jakim
mnie obdarowali. Są tacy, co dziękują za to Bogu, wiem... lecz
między nami, to sądzę, że mieszają Boga do spraw, z którymi tak
naprawdę nie ma on nic wspólnego. Jak by tam nie było, udałem
się mojej mamusi... no i tatusiowi... w końcu też miał w tym swój
udział.
Miałem ochotę wyjść, więc wyszedłem. To niezaprzeczalna
korzyść, kiedy można sobie wybierać rodziców wedle
upodobania.
Wyszedłem; cała banda czekała na mnie u Zooty Slammera.
Gary Killian, reporter z „Call”, Clark. Lacy, kumpel z
Uniwersytetu, mieszkający pod Los Angeles tak jak ja i większość
-4-
naszego stałego towarzystwa; żadnych dziewczyn, co to
sprawiają, że wszyscy faceci, mający trochę forsy, czują się w
obowiązku taszczenia ich ze sobą, żadnych marnych śpiewaczek,
czy innych, nazbyt doświadczonych tancerek. Nie lubię tego... one
zawsze się jakoś tak kleją. Żadnych takich dziewczyn. Tylko
przyjaciółki, prawdziwe... nie jakieś figurantki próbujące złapać
męża, czy lekko przechodzone naiwniaczki, po prostu miłe,
sympatyczne dziewczyny. To straszne, ile miałem kłopotów, żeby
takie znaleźć. Lacy wyczaja ich tyle, ile chce i może spędzić z
każdą dziesięć wieczorów z rzędu i żadna nawet nie próbuje go
pocałować; ja sprawiam na nich zgoła odmienne wrażenie, to
naprawdę okropne odpychać ładną dziewczynę, która sama się
rzuca w ramiona. Choć nie chciałbym mieć gęby Lacy'ego.
Zresztą to całkiem inna historia. Koniec końców wiedziałem, że u
Slammera spotkam Beryl Reeves i Monę Thaw, a przy nich nic mi
nie groziło... A jeszcze wracając do innych dziewczyn, to
wszystkie wyglądają jakby wyobrażały sobie, że miłość jest celem
życia, zwłaszcza jeśli się waży 90 kilo i mierzy sześć stóp i dwa
cale. Zawsze im mówię, że jeśli już jestem w takiej formie, to
tylko dlatego, że się oszczędzam. I, że gdyby miały moją żywą
wagę do udźwignięcia, to z pewnością zmęczyłyby się
dostatecznie, by dać mi święty spokój... w każdym razie Beryl i
Mona nie są takie i wiedzą, że higieniczne życie jest więcej warte,
od wszystkich zbytków ćwiczonych na tapczanach od wieków.
Wszedłem do Zooty Slammera. To fajna knajpka, prowadzona
przez Lema Hamiltona, wielkiego, czarnego pianistę, grającego
niegdyś w orkiestrze Leatherbirda. Zna wszystkich muzyków z
wybrzeża i Bóg wie kogo jeszcze w Kalifornii. U Slammera
można posłuchać prawdziwej muzyki. Lubię to, można się
odprężyć... a ponieważ jestem odprężony z natury, jest to
niezwykle kojące. Gary czekał na mnie, Lacy tańczył z Beryl, a
Mona rzuciła mi się na szyję...
- Dobry wieczór, Mona - rzekłem. - Co nowego? Cześć, Gary.
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Iwy A5.7z
(1188 KB)
I wykonczymy wszystkich obrzydliwcow A5.doc
(922 KB)
I wykonczymy wszystkich obrzydliwcow A5.pdf
(1321 KB)
Inne foldery tego chomika:
Valente Catherynne
van Tru di Cana
Vance Jack
Vandenberg Philipp
Vargas-Llosa Mario
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin