Erikson Thomas - Miliarder.pdf
(
3012 KB
)
Pobierz
Prolog
Stojąc na samym skraju przepaści, zdał sobie sprawę, że nie jest gotowy na śmierć. Nie tak to się miało skończyć.
Życie nie powinno mu teraz przemykać przed oczami. Ten śmieszny frazes nigdy nie znaczył zbyt wiele. Zaskoczyło
go tempo wydarzeń w ostatnich tygodniach, przypominające akcję serialu na Netfliksie. Nie spodziewał się takiego
obrotu spraw.
Czy go dogonią? Czy wiedzą, którędy poszedł? Wydawało się to mało prawdopodobne.
Po wspinaczce w mięśniach jego łydek pojawiły się bolesne skurcze, ale jak dotąd nie odważył się zatrzymać. Bał
się, co się stanie, jeśli go dogonią. Spojrzał na swoje podrapane dłonie. Kiedy się potknął, rozciął skórę na jednej
z nich. Przy innym upadku podarł dżinsy na obu kolanach. Nie przywykł do tak intensywnego wysiłku, ale musiał
zostawić samochód niżej, bo nie byłby w stanie przemieszczać się nim wśród skał.
Wytężył słuch, ale nic nie usłyszał. Może pomyśleli, że poszedł w dół, a nie ruszył pod górę?
Lekko się pochylił. Wzrok zaszedł mu mgłą. Czy tu wszystko się skończy? Nie mógł w to uwierzyć. Przecież chciał
tylko postąpić właściwie. Po co w ogóle się wtrącał?
Rozejrzał się po kamieniołomie. Wszędzie jedynie skały i głazy. Przed nim stroma przepaść. Powoli do niego do-
cierało, jak to może się skończyć. Nie zdążył pożegnać się z żoną. Gdyby tylko jej powiedział. Ale czekał, rozmyślał
i zastanawiał się o wiele za długo. Jak zwykle. Niech to szlag.
Znów zerknął na swoje drżące dłonie.
Przygryzł grzbiet tej, z której sączyła się krew.
Tuż zza urwiska, na które właśnie się wspiął, usłyszał ryk silnika. Skrzywił się i odwrócił. Spojrzał na zakręt. Znów
ruszył nad przepaść. Wysokość była ogromna. Czy istniała choćby najmniejsza szansa, że przeżyje skok?
Mrugnął, kiedy oczy kolejny raz zaszły mu mgłą. Z trudem powstrzymywał łzy. Przełknął ślinę.
Zza skały dobiegły go szorstkie głosy i warkot silnika. Ktoś za wszelką cenę starał się wjechać na górę motocyklem
terenowym.
Otoczyli go.
***
Mężczyzna, który trzymał broń, był sporej postury. Typ nieustępliwego przywódcy. Wjechał na motorze, ubrany
w garnitur i półbuty. Ostrożnie umieścił kask na siodełku motocykla.
Miał zadbaną czarną brodę. Stosunkowo długie włosy zebrał w kucyk.
Jego czterej towarzysze wyglądali tak, jak zazwyczaj można wyobrazić sobie bandę drobnych złoczyńców. Wszy-
scy byli uzbrojeni. Zawzięci. Nieruchomi.
Widział wystarczająco dużo filmów, żeby wiedzieć, czego od niego oczekują. Uniósł ręce.
– Nie musicie tego robić – powiedział.
Przywódca zmarszczył brwi.
– Właściwie musimy. Masz coś, czego potrzebujemy. Niestety trzeba o tym pogadać.
– Dobrze, możemy negocjować – odpowiedział ochryple i odchrząknął.
Lider bandy strzepnął coś z rękawa marynarki.
– Już lepiej. A więc możesz nam coś zaproponować? – zapytał. Jego jedwabisty głos miał w sobie pewną chropowa-
tość.
– A czego chcecie?
Przywódca opuścił broń i położył ją na siedzeniu obok czarnego kasku. Rozpiął marynarkę i włożył dłonie do kie-
szeni spodni.
Pięciu na jednego. To było niedorzeczne. Jeden z nich mógłby bez większych ceregieli załatwić sprawę.
– Przydałaby się nam jakaś gwarancja, że nikt nie będzie mieć równie szalonych pomysłów co ty. Nie można tak
rozpowiadać o wszystkim byle komu.
Mężczyzna popatrzył szybko w lewo i za siebie.
– Słuchaj – powiedział przywódca, unosząc palec i celując w jego twarz. – Na pewno chcesz zaprzeczyć, że z kimś
rozmawiałeś, ale znamy prawdę.
Mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy.
Nie przypuszczał, że tak rosły człowiek może się poruszać tak szybko. Szorstka ręka ścisnęła go za gardło, walczył
o każdy oddech. Wpatrywał się we włoski na grzbiecie dłoni napastnika.
Bezskutecznie próbował chwycić go za rękę.
– Powiem ci, co myślę – zaczął znów przywódca, nie okazując ani odrobiny zmęczenia. – Zakładam, że opowie-
działeś o tym żonie. Przekonaj mnie, że tak nie było.
Przełknął ślinę. Raz, dwa razy. W końcu już nie było co przełykać. Tak naprawdę niczego jej nie wyjawił. Nie miał
pojęcia, co miałby jej zdradzić.
Może napastnik zauważył zmianę w jego spojrzeniu, a może wyczuł napięcie w jego ciele. Uścisk zacieśnił się
jeszcze bardziej. Brodaty mężczyzna w granatowym garniturze powoli skinął głową.
– O jakie negocjacje chodzi? Mów albo nie będę miał wyboru. Byłoby strasznie przykro, prawda?
Ogarnął go dziwny spokój. Znalazł w sobie siłę, by opowiedzieć, gdzie wszystko ukrył. I jakie informacje zebrał, by
pewnego dnia przekazać je władzom. Opowiedział całą historię. Nie zataił niczego.
– Obiecujesz, że zostawicie moją żonę w spokoju? – zapytał w końcu.
Mężczyzna chwycił go za ramię i obrócił tak, że teraz stał twarzą do przepaści. Poklepał go po plecach i szepnął do
ucha melodyjnym i jednocześnie chropowatym głosem:
– Chyba będziesz musiał mi zaufać.
Następnie solidnym pchnięciem zrzucił go z klifu.
1
CZWARTEK
– Dzisiaj zaprosiliśmy do studia Josepha Carlinga. Nasz gość to syn dyplomaty, ma za sobą ponad pięćdziesiąt
przeprowadzek i zdążył zobaczyć większość globu. Obecnie jest behawiorystą i mentorem czołowych przedstawi-
cieli biznesu w całej Europie. Ostatnio występował z nową prezentacją na temat manipulacji. Posłuchajmy, jak roz-
mawia z naszymi prezenterami o psychopatach w świecie biznesu.
Zapowiedź została wcześniej nagrana i teraz odtworzona w studiu. Do tego przerwa reklamowa trwała trzy mi-
nuty. Carling przeprowadził kalkulację. Sto osiemdziesiąt sekund. Co chwilę rozlegała się ta sama melodia. Miał
dość. Poza tym wcale nie przeprowadzał się „ponad pięćdziesiąt” razy. Co najwyżej dwadzieścia pięć, nie więcej.
– Dlaczego niektórzy ludzie stają się psychopatami? – Mocno umalowana prezenterka powtórzyła pytanie zadane
przed reklamami. Jej włosy były tak jasne, że z bliska nie wyglądały na prawdziwe, raczej jak peruka manekina ze
sklepowej wystawy.
Joseph Carling napotkał wzrok kobiety. Już czwarty raz zarejestrował, że ma ona jasnobrązowe oczy. Uważnie
przyjrzał się też młodemu prezenterowi w wyjątkowo obcisłym ubraniu. Wystarczyłoby, by wciągnął zbyt gwałtow-
nie powietrze, a już zwróciłby na siebie uwagę widzów. Carling pomyślał: jego oczy są ciemnoniebieskie.
Carling pojawił się w studiu, aby porozmawiać o powszechnym zjawisku – obecności psychopatów w biznesie.
Zgodził się bez wahania. Uznał to za świetne wyzwanie, które może ukoić dręczący go wewnętrzny niepokój. Teraz,
siedząc w świetle reflektorów, poczuł spływający pod koszulą pot. Zrobił teatralną przerwę na dokładnie dwie se-
kundy. Jeden, dwa. Gdyby czekał zbyt długo, prezenterka lub jej kolega mogliby zadać mu kolejne pytanie.
– Zasadniczo ludzie się z tym rodzą – odpowiedział. – U psychopatów ciało migdałowate nie reguluje negatyw-
nych emocji w taki sam sposób jak u innych. W przeciwieństwie do nas psychopaci nie odczuwają stresu, niepokoju
i strachu.
– W takim razie – przerwał mu prezenter najpopularniejszego programu śniadaniowego w kraju – jak można wy-
leczyć tę przypadłość?
Carling rozłożył ręce.
– W latach siedemdziesiątych próbowano leczyć takie osoby, ale trzeba było szybko zakończyć eksperyment.
Jasnowłosa Jenny zmarszczyła brwi.
– Dlaczego?
– Dzięki takim terapiom psychopaci tylko dowiedzieli się więcej o tym, jak wykorzystywać innych.
– Czy to znaczy, że psychologowie się mylili?
– Psychopatii nie można wyleczyć. Dlaczego wilk miałby chcieć, by spiłowano mu zęby? Dlaczego kot miałby pra-
gnąć, aby obcięto mu pazury? Jeśli ktoś zauważy hienę na sawannie, nie może myśleć, że to pierwsze lepsze poro-
śnięte sierścią zwierzę. Musi wiedzieć, jaki uzbrojony w śmiercionośne zęby drapieżnik się zbliża.
– A to prowadzi nas do kolejnego problemu z psychopatami, prawda? – zapytał prezenter i wysunął w kierunku
Carlinga palec mówiący „cwaniak z ciebie”.
– Właśnie. Psychopata nie wygląda jak Hannibal Lecter, znacznie częściej przypomina jednego z nas. Może wy-
glądać tak jak pan.
Carling uśmiechnął się w duchu. Rozbawił go zdziwiony wyraz twarzy prezentera.
– Przystojny, dobrze ubrany i uśmiechnięty. Z takim wyglądem może obracać się w dowolnym środowisku. – Zni-
żył głos i rozejrzał się konspiracyjnie. – Kto wie, co pan przed nami ukrywa?
Prezenter i jego studyjna koleżanka roześmiali się nerwowo. Carling powstrzymał się od uwagi, że media –
a zwłaszcza telewizja, w której można zadbać o odpowiedni wizerunek – przyciągają znacznie więcej ludzi o ce-
chach psychopatycznych i narcystycznych niż inne branże. We wszystkich stacjach telewizyjnych na świecie roiło
się od osób z patologiczną potrzebą zaistnienia. Niektóre z nich były gotowe iść po trupach do celu.
– Słyszałam, że psychopaci są na ogół bardziej atrakcyjni niż... zwykli ludzie – powiedziała Jenny.
Carling powinien przyznać jej rację, w końcu byli w telewizji, ale ten komentarz rzeczywiście wydawał mu się
dość głupi.
– Gdzie pani o tym słyszała? Jasne, umieją być uderzająco uroczy. Choć nie odczuwają tych samych emocji, co po-
zostali, potrafią nauczyć się tego, jak funkcjonujemy. I wykorzystać to. Zwykle wiedzą, kiedy należy na przykład się
Plik z chomika:
teaw123
Inne pliki z tego folderu:
Katarzyna Grabowska - Kolory przyjaźni 1 - Miłość wbrew regułom.pdf
(2930 KB)
Katarzyna Grabowska - Kolory przyjaźni 2 - Na przekór rozumowi.pdf
(3119 KB)
Katarzyna Grabowska - Kolory przyjaźni 3 - Za głosem serca.pdf
(3336 KB)
Tekieli Joanna - Niebieski ogród.pdf
(3733 KB)
Alexandra Reinwarth - Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne.pdf
(1248 KB)
Inne foldery tego chomika:
_Pakiety - uzup, spr 2024
® 2023 Nowe ebooki
® 2024 Nowe ebooki
♜ - PAKIETY
❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin