Anna H. Niemczynow - Tamta kobieta.pdf

(1941 KB) Pobierz
Remigiuszowi Harłukowiczowi.
Odkąd się pojawiłeś,
codziennie odkrywam
świat na nowo.
Jeśli chcesz się wyróżnić, upewnij się,
że zostaniesz zapamiętany z właściwych powodów.
Z powieści
Miedziany klucz
PROLOG
Życie w zgodzie z własnymi pragnieniami różni się od życia
według cudzych oczekiwań. Ta prosta prawda dotarła do Romy
z małym poślizgiem. Choćby nie wiadomo, jak szybko przebierała
nogami, zawsze miała poczucie, że zostaje w tyle. Dwa kroki za
światem, albo może nawet trochę więcej niż dwa. Kto nie ogląda się
za siebie, temu trudniej się przewrócić – mawiał dziadek.
Nieustannie zachęcał ją do pożegnania przeszłości i zapuszczenia
żurawia w przyszłość. Ale to było dla niej zbyt trudne. Bywało, że
rzucała się w wir porządków, wstawała rano, obiecując sobie, że
poprawi jakość swojego życia, i kolejno skreślała z listy spraw te już
załatwione. Poranna medytacja, czytanie wiersza, refleksja, sport,
praca. Przez jakiś czas szło jej nawet nieźle, ale potem, gdy poczuła
zmęczenie tą całą „jakością”, wszystko wracało do „normy”. Gapiła
się wtedy na kisnącą w najlepsze połówkę pomarańczy, usiłując NIE
MYŚLEĆ – tylko dobry Bóg raczy wiedzieć, jakie to było trudne.
Zawsze dostajemy to, co jesteśmy gotowi przyjąć – przypominał
dziadunio. Marszczyła czoło, przyjmując zamyślony wyraz twarzy,
i udawała, że te mądre słowa docierają do jej świadomości. Kiedyś,
dawno temu, pragnęła – powiedzmy to uczciwie –
samowystarczalności na każdym poziomie. I właśnie dążenie do niej
ją napędzało. To było w innym życiu, w innym wymiarze, jakby
w innej baśni, opowiedzenia której nigdy się nie podjęła.
Dziś ściany gabinetu doktor Romy Jasińskiej były puste. Nie wisiał
na nich ani jeden dowód potwierdzający doskonałe wykształcenie.
Na środku stało skromne, małe, idealnie uporządkowane biurko
nabyte w jakiejś sieciówce. W prawym górnym rogu leżał plik recept
i pieczątka, z której, gdyby tylko mogła, zrezygnowałaby w pierwszej
kolejności. Niestety system na to nie pozwalał. SYSTEM – ulubione
słowo. Tak to już jest w dzisiejszym świecie, że jak coś nie zagra, to
przynajmniej na niego można zwalić winę.
– Powinnaś już iść do domu, póki jeszcze ktoś na ciebie w nim
czeka. Lata lecą – mawiała pod koniec dnia pracy Joanna,
recepcjonistka, a prywatnie najlepsza przyjaciółka Romy.
Lekarka nie podnosiła nawet wzroku. Łapała zwykle za książkę,
którą czciła, i otworzywszy ją na pierwszej lepszej stronie, czytała
fragment, uśmiechając się do siebie.
Miedziany klucz
towarzyszył jej
wszędzie. Był talizmanem przeszłości i pokutą. Przypominał, skąd
wiedzie droga. Słowa tam zawarte dudniły jej w duszy, wciąż
przypominając o przewinieniach.
Chociaż od lat Roma miała przy sobie oddanego mężczyznę,
wyczekiwane przez niego TAK nie miało odwagi prześlizgnąć się jej
przez gardło. Odwaga… piękne słowo, co wieczór szepczące jej do
ucha: „Jutro spróbujesz ponownie”.
– Masz szczęście – zagadnęła Joanna. – Który tak jak on zniósłby
te twoje wszystkie dziwności? Odpuść sobie. Już pora. Wiesz, że
mogłabyś pracować w każdej klinice psychiatrycznej na świecie.
Mogłabyś wypłynąć na szerokie wody. Słyszysz?
– Nie potrzebuję poklasku. Dobrze mi tutaj.
– Tobie może i dobrze, ale blokujesz chłopaka. Prawnik powinien
przynajmniej w stolicy urzędować, a nie gnić na jakiejś wsi.
– Nic go tu nie trzyma.
– Miłość go trzyma. Do ciebie. Doceń to i zrób coś wreszcie.
Wyjedź z nim albo… nie wiem. W ciążę zajdź przynajmniej.
Roma zamknęła książkę i odłożyła ją, cicho demonstrując swoją
przynależność do tego miejsca. Nie chciała zdradzać przyjaciółce
wszystkich swoich myśli. Życie nauczyło ją powściągliwości. Wstała
i przeciągnęła się, kierując wzrok na maleńkie okno, za którym – jak
co dzień – zmrok witał się z księżycem. Padała z nóg. Zaczęła
rozpinać poły fartucha, przypomniawszy sobie o tym, że niewiele
dzisiaj zjadła. Dobro pacjentów było najważniejsze. Nagle rozległ się
dzwonek do drzwi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin