Katarzyna Szewioła-Nagel - Obnażone twarze zabójców.pdf
(
1422 KB
)
Pobierz
Katarzyna Szewioła-Nagel
Obnażone twarze zabójców
Saga
Obnażone twarze zabójców
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2021 Katarzyna Szewioła-Nagel i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728028100
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku
własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont
Boston 5 marca 1770 roku.
Chyląca się ku końcowi zima nikogo nie nastrajała pozytywnie. Pogoda
zachowywała się niczym rozkapryszona kochanka. Raz z nieba lał się
deszcz, innym razem wilgotna mżawka. Brudne kopy śniegowego błota
szpeciły zaułki. Rzadko na niebie pojawiało się rozedrgane, blade
słońce.Skwerem biegła młoda kobieta. Spod okrycia nasiąkniętego
kroplami mżawki, wystawał dół sukni oraz upaprane czubki trzewików.
Sprawnie wymijała przechodniów, którzy zobojętniali na przechodniów,
gnali pchani ku własnym sprawom.
Zwykle o tej porze siedziała już w domu. Prowadzenie podwójnego
życia nie było łatwe. Za dnia zajmowała się krawiectwem. W nocy
przeobrażała się w jedną z zabójczyń współpracujących z kręgiem
asasynów. Każdy wysoko urodzony, bogaty czy kupiec, trzymał w
podorędziu płatnego zabójcę. Owi mordercy zrzeszali się w tajnym
stowarzyszeniu określanym przez wielmoży – kartelem, chociaż woleliby
nazywano ich – dziećmi mgły. Kontaktowali się za pomocą wyszkolonych
posłańców, a także poprzez siatkę przemytników czy burdeli. Ci sprytniejsi
ukrywali wiadomości w kapliczkach za świętymi figurami, w specjalnie do
tego przygotowanych otworach.
Słońce wznosiło się wyżej. Mżawka ewoluowała w deszcz ze śniegiem.
Biegnąca klęła pod nosem. Podeszwy ślizgały się po gruncie. Czas gonił.
Przemoczona przystanęła i pobieżnie zlustrowała okolicę. Jeszcze kilka
uliczek. Weźmie szybką kąpiel i uda się po sprawunki.
Odsunęła wilgotny kosmyk włosów i zerknęła na zachmurzone niebo.
Poprzez ciężar chmur zauważała nieśmiałe przejaśnienia. Przez myśl
przemknęło, że przyjaciółka pewnie odchodzi od zmysłów.
Obcasiki trzewiczków zastukały po bruku. Zatrzymała się przed
drzwiami, na których wywieszono karteczkę, informującą, że manufaktura
zaprasza dopiero w godzinach popołudniowych.
No tak – pomyślała. – Rosa beze mnie nigdy nie otwiera pracowni.
Odwróciła się. Tuż przy niej pojawiło się dwóch mężczyzn odzianych w
czerwone mundury oddziałów wojskowych, zwane potocznie „czerwonymi
kurtkami”. W myślach odnotowała odległość oraz stan uzbrojenia.
Wyglądali na rześkich.
Koralowe usta odsłoniły zęby. Spróbowała wyminąć żołdaków.
– Co panienka taka zdyszana? – Przerwali jej kroki.
Wsunęła dłonie w poły płaszcza, ukrywając uwalane krwią palce.
– Spieszno mi, panie.
Żołdak zastąpił jej drogę.
– A dokąd to, jeśli można wiedzieć? – Ta dociekliwość budziła w niej
rozdrażnienie.
– Robota na mnie czeka, panie. – Starała się brzmieć uprzejmie.
– A gdzie to panienka pracuje? – Nie dawali za wygraną.
– Tutaj. – Kiwnęła głową w stronę warsztatu. – Jestem krawcową.
Przepuść mnie, panie. Już i tak jestem spóźniona – odparła.
Nienawidziła „czerwonych kurtek”.
– Tutaj? – Odsunął się, robiąc miejsce. – Ależ proszę bardzo. – Rosły
żołdak zmrużył oczy.
Przeszła na tyły. Z ulgą dotarła do schodków prowadzących na
zaplecze. Obejrzała się za siebie.
Nie odpuścili.
Sięgnęła klamki. Drzwi się rozwarły. Rosa, jak zawsze rumiana na
pulchnych policzkach, przywitała ją, pocąc się obficie.
– Nareszcie – pisnęła. – Panienka tak spóźniona, żem od zmysłów
odchodziła. Już chciałam wzywać gwardzistów. – Niewinnie zerknęła na
mężczyzn.
– Ale już jestem.
Przyjaciółka zamachała gorączkowo rękami.
– Niechże panienka już wchodzi! Co panienka tak na progu stoi? Miała
panienka wiele szczęścia, że panowie panienkę odprowadzili.
Niebezpiecznie samotnie spacerować po ulicach. I na Chrystusa, niech
panienka mi da te przemoczone ubranie. Zaziębi się panienka i co będzie? –
szczebiotała z przejęciem.
Kobieta z trudem stłumiła śmiech.
– Oczywiście, droga Roso. Przepraszam. Obiecuję, że to się już nie
powtórzy. Panowie. – Skinęła na mężczyzn.
Plik z chomika:
uzavrano
Inne pliki z tego folderu:
Katarzyna Szewioła-Nagel - Obnażone twarze zabójców.epub
(1396 KB)
Katarzyna Szewioła-Nagel - Obnażone twarze zabójców.pdf
(1422 KB)
Katarzyna Szewioła-Nagel - Mroki.epub
(882 KB)
Katarzyna Szewioła-Nagel - Mroki.pdf
(1384 KB)
Inne foldery tego chomika:
K. Kaźmierczak
K.A. Tucker
K.L. Slater
Kai Strittmatter
Kaja Platowska
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin