Robert Ostaszewski - Oskórowany.pdf

(1205 KB) Pobierz
RO B E RT OSTAS ZEWS K I
Oskórowany
LIND & CO
LIND & CO
@lindcopl
e-mail:
info@lindco.se
Tytuł oryginału:
Oskórowany
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób
reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej
zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Wydanie I, 2024
Projekt okładki: Studio Karandasz
Grafiki na okładce:
alex.pin, anammarques, fivepointsix, grigvovan, kurapy, Lumos sp, Thanakon,
Tigran Gasparyan / Adobe Stock
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2024
ISBN 978-83-67978-44-6
Opracowanie ebooka
Katarzyna Rek
Waterbear Graphics
PROLOG
Oskórowanie nie wydawało się trudne, w końcu świetnie
posługiwał się nożem. Gorzej z zabijaniem.
Od gór wiało, ale nie słyszał szumu drzew, mimo iż stał ledwie
sto metrów od linii lasu. Zagłuszały go podniesione głosy ludzi,
których miał za plecami. I odgłosy zwyczajnego miejskiego życia.
Nalczyk, stolica Kabardo-Bałkarii, Kaukaz. Nie lubił tego miasta,
ale musiał w nim żyć, przecież nie mógł decydować o sobie.
Jeszcze. Zdecydowanie wolał miejskie obrzeża i kiedy tylko mógł,
co nie zdarzało się często, wymykał się z domu. Włóczył się po
nieużytkach albo rozpalał ognisko i gapił się w ogień. Nie myślał
wtedy o niczym. Ani o wrzaskliwej matce, która wciąż karała go za
rzeczywiste i urojone przewinienia, ani o ojcu, który patrzył na
niego zimnym wzrokiem i ciągle oceniał. Nie myślał nawet o sobie.
Po prostu istniał jak góry czy drzewa. Teraz jednak wolałby być w
mieście, chciałby wmieszać się w tłum przewalający się po
stołecznych ulicach i placach. Wolałby zniknąć.
– Już czas – usłyszał głos ojca i poczuł dłoń na ramieniu. Ciężką
niczym stalowa belka.
Podniósł się z ociąganiem. Przy ustawionych w podkowę
stołach stało kilkanaście osób. Rodzina i znajomi rodziców, w
różnym wieku, od starców po małe dzieci. Tego dnia nie mógł być
sam ani tylko z najbliższymi. W końcu taki dzień zdarza się tylko
raz. Wiedział, co go czeka, uczestniczył w podobnych
uroczystościach kilka razy jako widz. Nie czuł wtedy nic, a jeśli już,
to jedynie nudę i irytację. Nie lubił przebywać dłużej wśród ludzi.
Drażnili go. Teraz czuł niepokój pomieszany ze strachem. Tego
dnia oczy wszystkich miały być zwrócone na niego.
Dzień przejścia, inicjacji.
Zabije barana i stanie się mężczyzną.
– No ile mam jeszcze czekać? – W głosie ojca pobrzmiewało
zniecierpliwienie.
Ruszył. Wydawało mu się, że jest spokojny. Wiedział, co ma
zrobić. Co zrobić musiał. Powtarzał sobie od jakiegoś czasu
sekwencję czynności jak wyliczankę. Chwycić mocno barana.
Podciąć mu żyły na szyi jednym płynnym cięciem noża. Poczekać,
aż zwierzę się wykrwawi. Tym samym nożem zdjąć skórę z
barana, zaczynając od głowy. Jedną ręką odciągać skórę na bok,
drugą oddzielać skórę od tkanek. Po oskórowaniu powiesić barana
za tylne nogi. Rozciąć brzuch nożem. Wyciągnąć wnętrzności.
Chwycić mocno barana…
Wszyscy zgromadzili się wokoło leżącego na ziemi białego
barana. Spętane zwierzę pobekiwało cicho. Ledwie je słyszał,
beczenie zagłuszały okrzyki ludzi. Ojciec podał mu długi i ostry
nóż. Wziął go do ręki, dobrze leżał w dłoni, choć nie tak dobrze, jak
jego własny, który dostał od ojca na urodziny dwa lata wcześniej.
Lubił swój nóż. Nauczył się nim rzucać i bez trudu trafiał w pnie
drzew. Raz rzucił nim w nornicę, która przemykała obok niego.
Nie wiedział, czemu to zrobił. Chybił.
Pochylił się nad baranem, przydusił go kolanem i chwycił
mocno za skórę na karku. Zwierzę zabeczało przeraźliwie i zaczęło
się szamotać. Przyciskał je coraz mocniej, powtarzając wyliczankę:
Chwycić mocno barana. Podciąć mu żyły na szyi… Przyłożył nóż.
Wystarczyło jedno płynne pociągnięcie. Ludzie krzyczeli coraz
głośniej, jakby wyczuwali w powietrzu zapach krwi, która jeszcze
nie trysnęła z otwartych żył. Podciąć mu żyły na szyi… Przycisnął
Zgłoś jeśli naruszono regulamin