1287. DUO Holland Jane - Zdumiewający warunek(1).pdf

(666 KB) Pobierz
JA N E HO L L A N D
Zdumiewający warunek
Tłumaczenie:
Dorota Viwegier-Jóźwiak
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
–  Sabrino  – odezwał się z  wyrzutem głos na drugim końcu
linii. – Po jakie licho wróciłaś na Calistę?
Ją też dręczyły wątpliwości, czy przylecieć na grecką wyspę,
gdzie się urodziła i  wychowała, ale napastliwy ton ojca był
wyjątkowo irytujący. Wolałaby, żeby ufał jej tak samo jak
pozostałej dwójce dzieci. Tylko że Tom i  Pippa byli jego
biologicznym potomstwem, a ona nie.
–  Muszę dokończyć pewną sprawę  – wyjaśniła
enigmatycznie.
Przełączyła rozmowę na głośnik i  odłożyła telefon na
kamienny stopień.
– Jaką sprawę? – nie dawał za wygraną ojciec.
Siedząc w  cieniu murów starego sierocińca, próbowała
rozplątać jasne pasma włosów. Na lądzie wynajęła samochód
z  rozkładanym dachem, a  na wyspę dotarła promem. Podróż
samochodem była całkiem przyjemna, teraz jednak czuła, że na
głowie ma wiecheć.
– To naprawdę nic ważnego.
Głos ojca zrobił się nagle serdeczny.
–  Sabrino, mnie możesz powiedzieć. Wiem, że nie byłaś na
Caliście od czasu… – Nie dokończył myśli.
Sabrina oparła czoło na dłoni i  jęknęła w  duchu. Kochała
ojca, ponieważ był wyjątkową postacią w jej życiu. Przyjął ją do
swojej rodziny i  zapewnił edukację, dzięki czemu mogła dziś
zasiadać na dyrektorskich stanowiskach. Była mu za to
ogromnie wdzięczna. Męczyło ją natomiast, że bez przerwy
wtrącał się w jej życie, mimo że zbliżała się do trzydziestki.
–  Przepraszam, tato, ale coś przerywa  – powiedziała,
przewracając oczami z  powodu tak beznadziejnej wymówki.  –
Zadzwonię do ciebie później.
Wyłączyła telefon i wstała. Otrzepała kurz z białej sukienki,
którą wybrała specjalnie na czekające ją dziś trudne spotkanie.
Andrew Richard Templeton, oficer Orderu Imperium
Brytyjskiego, na pewno będzie zły, że przerwała rozmowę. Nie
lubiła go rozczarowywać, ale w  tej chwili nie miała ochoty
walczyć z  tą przesadną opiekuńczością. Nie mogła się
rozpraszać takimi rzeczami.
Słuchając śpiewu cykad, Sabrina odchyliła głowę, by
ogarnąć spojrzeniem cały budynek sierocińca. Popękane
i  spłowiałe od słońca mury wyglądały mniej surowo niż za jej
czasów. Pnącza kwitnących bugenwilli stopniowo przejmowały
w  posiadanie całą elewację. W  spadzistym dachu, na który od
czasu do czasu wspinała się z  innymi dziećmi, brakowało
pojedynczych płytek. Gdy schodziła po stopniach ku niecce,
w  której osadzony był budynek, pod nogami zauważyła
jaszczurkę, która zatrzymała się na moment, błysnęła drobnymi
jak paciorki oczami i  zniknęła za kępą kwiatów w  kolorze
intensywnego różu. Odrapane z  niebieskiej farby drzwi
wejściowe były zamknięte. Przybito do nich tabliczkę
z informacją o planowanej rozbiórce. Łzy napłynęły jej do oczu.
– Nie pozwolę na to! – mruknęła do siebie oburzona.
Powyżej drzwi znajdował się szyld z napisem „Dom dziecka.
Calista”.
Trafiła tutaj po śmierci matki. Była zahukanym
stworzeniem, które bało się podnieść głowę, by ktoś nie
zobaczył blizn. Z czasem okazało się, że sierociniec nie jest taki
straszny. A  ponieważ rodzice adopcyjni woleli inne dzieci,
czekała aż do szesnastego roku życia, by opuścić miejsce, które
uważała za swój dom.
To tutaj biegała po rozległym terenie, czytała pierwsze
w swym życiu powieści i wiersze, zdarła sobie kolana i poznała,
czym jest przyjaźń. Na tyle, na ile dziewczyna mogła przyjaźnić
się z  chłopakiem o  buńczucznym spojrzeniu i  zawsze
zaciśniętych, gotowych do bójki pięściach.
Drzwi, o  dziwo, ustąpiły, gdy nacisnęła klamkę. Sierociniec
znajdował się na zakurzonej i  wypalonej słońcem głębokiej
prowincji, z dala od głównego portu. Nikt tu nie przyjeżdżał, bo
i  po co? Sabrina zaczęła przemierzać dobrze jej znane
pomieszczenia, które były dziś ogołocone z  mebli
i przedmiotów codziennego użytku. Wysokie obcasy były może
nieodpowiednie na wyprawę terenową, ale za to dodawały
wzrostu, co powinno
spotkania. Ich stukot
przydać
roznosił
się podczas dzisiejszego
się echem po startych
kamiennych płytkach. Przystawała przy każdych drzwiach,
przypominając sobie zapamiętane z  przeszłości odgłosy
śmiechu, rozmów i wesołych pokrzykiwań. Zerknęła tęsknie na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin