Pulapka A5.pdf
(
1801 KB
)
Pobierz
Mauri Sariola
Pułapka
Przełożył z fińskiego: Elvi Muranyi
Tytuł oryginału: Lavean tien laki
Rok pierwszego wydania: 1961
Rok pierwszego wydania polskiego: 1979
Młody prawnik Matti Viima prowadzi w Helsinkach kancelarię.
Zgłasza się do niego klient pan dyrektor rolny Jussi Patamaa,
który otrzymał anonim. Szantażysta grozi mu upublicznieniem
jego listów miłosnych, które pisał do dwóch różnych kobiet i żąda
za to 2 milionów marek okupu.
Mecenas wraz ze swoją sekretarką panną Lehmus i panem
Patamaa udają się w podróż na prowincję. Tam poznają obie
kochanki - adresatki listów Patamaa: wdowę Einolę i pannę Iiris
Rytkönen.
Wkrótce Jussi Patamaa zostaje zamordowany a na miejscu
zbrodni zostaje zatrzymana pani Einola. Na komisariacie policji
oświadcza, że chce aby jej obrońcą został mecenas Viima...
-2-
1.
Przyszedłem do biura w niezłym nastroju. Ranek kwietniowy
był słoneczny, miejsce do parkowania samochodu znalazłem po
wyjątkowo krótkich poszukiwaniach. Już przy drzwiach
wejściowych usłyszałem terkot maszyny do pisania. Przesadą
może byłoby stwierdzenie, że praca w biurze wrzała, ponieważ
jest nas tylko dwoje - moja sekretarka i ja. Stukot maszyny do
pisania brzmiał obiecująco. Przypuszczalnie sekretarka, panna
Lehmus, przypomniała sobie, że nie wysłała klientowi - rachunku
za załatwioną sprawę.
Minąłem hol i otworzyłem drzwi.
- Na koncie nie ma pieniędzy.
Dobry nastrój prysł. Panna Lehmus miała nieprzyjemny sposób
witania szefa. Zatrzymałem się przed nią i zacząłem ściągać
rękawiczkę.
- Dzień dobry - powiedziałem krótko. - Wydaje mi się, że pani
ostatnio znowu trochę przytyła.
Sekretarka nagle wstała. Podeszła do okna i zaczęła gładzić
palcami ramę okienną. W rzeczywistości jednak chodziło jej o to,
by odwrócić się do mnie plecami. Gest ten był na tyle
demonstracyjny, że nieco mnie zdziwił. Panna Lehmus miała
raczej łagodny charakter, ale nie znała się na żartach. Zresztą
możliwe, że mój żart był niezbyt udany.
Doszedłem do tego, przyjrzawszy się jej dokładnie. Nie przytyła
w ostatnim czasie. Niestety, miała już dawniej zaokrągloną figurę.
Nie lubiła, kiedy jej o tym przypominano. Ku jej zmartwieniu
nadmiar ów usadowił się na policzkach i na rozłożystych
biodrach. Talię miała natomiast uderzająco cienką, a łydki
zgrabne.
-3-
Przypomniał mi się dawniejszy, także nieudany dowcip.
Zeszłego lata zaskoczyła mnie niespodziewanie na plaży
Pihlajasaari. W kostiumie kąpielowym wyglądała nieco
komicznie, choć zarazem dziwnie pociągająco. To ostatnie
stwierdzenie wynika może z faktu, że lubię kobiety dojrzałe. W
każdym razie zaskoczony jej nagłym pojawieniem się strzeliłem
na przywitanie coś w stylu „co słychać u mojej osy w tak piękną
niedzielę”. Rozzłościło ją to. Byłem chyba nietaktowny, ponieważ
nigdy nie byliśmy na ty, a ja tak beztrosko pozwoliłem sobie na
wypowiedź o budowie jej ciała. Później przeklinając siebie w
duchu, pomyślałem, że mogłem przecież użyć słowa „pszczółka”,
ponieważ panna Lehmus bez wątpliwości zbierała miód dla biura,
pozyskując swoją uprzejmością klientów.
W tym momencie odwróciła się od okna i musiałem przerwać
wspomnienia na jej temat. Jak na kobietę pulchną poruszała się
nawet lekko.
Drgnąłem, ujrzawszy w jej oczach błysk gniewu.
- Czy pan mecenas zdążył mnie już zważyć? Głos miała raczej
niski, odrobinę nawet zalotny, a słysząc go w słuchawce, starsi
panowie pędem przybywali do mojego biura. Teraz, przeciwnie,
słowa rzucone były ostro.
- Ależ... Kto się gniewa za żarty, to znaczy, że... nie ma
poczucia humoru.
Mina jej nie złagodniała ani odrobinę. Zauważyłem, że panna
Lehmus była naprawdę wzburzona. Do tego stopnia, że nie
zrozumiała intencji moich wyjaśnień. Poza tym wydawało się, że
potraktowała moją uwagę jako przytyk do jej zdolności
umysłowych. Teraz z kolei ja się zdenerwowałem. Nie nadawałem
się do kłótni z kapryśnymi kobietami. Chłodno skierowałem
rozmowę na sprawy służbowe i spytałem:
- Były jakieś telefony?
-4-
Panna Lehmus pokręciła głową. Miała gęste, kasztanowe włosy
i to nie farbowane.
- Nie - odrzekła. Wydawało mi się, że powiedziała to tym razem
jakoś życzliwiej. Adwokat nie lubi sytuacji, kiedy konto jest
puste, a klienci nie dzwonią.
Wzruszyłem ramionami. Już skierowałem się do swojego
pokoju, gdy panna Lehmus powiedziała:
- Przepraszam... zapomniałam. Przed chwilą telefonował jakiś
mężczyzna. Ale myślę... że to był chyba żartowniś.
Zmarszczyłem czoło.
- Żartowniś?
- Tak mi się zdawało.
- A to dlaczego?
- Powiedział, że jest dyrektorem rolnym...
- Nie ma tu jeszcze nic dziwnego. Dyrektor rolny, to
powszechnie używany tytuł.
- On przedstawił się jako dyrektor rolny Patamaa.
Teraz ja się z kolei zdziwiłem. A może jakiemuś koledze po
fachu w trakcie porannego kaca przyszło do głowy zrobić mi
kawał. Dyrektor rolny Patamaa?
Brzmiało to niepoważnie. Nie wywoływało skojarzenia z
klientem wypłacalnym, z krwi i kości, raczej z postacią z
przypowieści czy głównego bohatera taniej farsy. Mimo to
powiedziałem oschle:
- Klient odwiedzający moje biuro może się nazywać jak chce.
I może być nawet tylko radcą tytularnym.
Chciałem jeszcze dodać, że sedno rzeczy tkwi w czym innym.
Ważne, by klient przedstawił sprawę krótko i jasno, po czym
może sobie pójść swoją drogą.
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Pul A5.7z
(3125 KB)
Pulapka A5.pdf
(1801 KB)
Pulapka A5.doc
(1324 KB)
Inne foldery tego chomika:
S Olivia
Sa Shan
Sabatini Rafael
Sacks Oliver
Sadow Siergiej
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin