Ronald J. Deibert Wielka inwigilacja. Kto, jak i dlaczego nieustannie nas szpieguje.pdf

(2708 KB) Pobierz
 
 
 
 
Dla Jane:
mej miłości, towarzyszki życia
i powierniczki przy porannej kawie
 
 
Wiekuiste doświadczenie uczy, iż wszelki człowiek, który
posiada władzę, skłonny jest jej nadużyć; posuwa się tak daleko,
aż napotka granice. [...] Iżby nie można było nadużywać władzy,
trzeba, aby przez naturalną grę rzeczy władza powściągała
władzę.
Monteskiusz,
O duchu praw,
przeł. Tadeusz Boy-Żeleński
 
Wstęp do wydania polskiego
P
isanie
wstępu do polskiego wydania
Wielkiej inwigilacji
(org.
Reset)
to
ogromny zaszczyt.
Pierwszy raz przyjechałem do Polski wiosną 1990 roku, kiedy w całej Europie
Wschodniej i w dawnym Związku Radzieckim upadał komunizm. Pobyt tu był
bardzo intensywnym doświadczeniem: wszędzie panowały zamieszanie
i  wyczuwalny niepokój  – czego można było się spodziewać w  momencie, gdy
istniejące od dawna instytucje nagle się rozsypują. Już i  tak wystarczająco
napiętą sytuację pogarszała nietrafiona doktryna „szoku ekonomicznego”,
promowana przez neoliberalnych polityków i  ich doradców jako sposób na
zdarcie opatrunku, którym przysłonięto rany po systemie komunistycznym,
i skok na główkę w kapitalizm. Bezrobocie i ubóstwo szybko rosły.
Jednak, niezaprzeczalnie, była też nadzieja na przyszłość. Rozmawiałem
z wieloma Polakami, którzy wyrażali głęboko zakorzenioną w nich tęsknotę za
prawami będącymi sednem demokracji liberalnej: wolnością słowa, prawem do
prywatności, dostępem do informacji, wolnymi i  sprawiedliwymi wyborami,
wolnością zgromadzeń. Internet dopiero raczkował jako nowy sposób
porozumiewania się i ważny, niemożliwy do filtrowania obszar społeczeństwa
obywatelskiego. Każdy chciał być online. Mimo chaosu związanego z upadkiem
komunizmu panowało podniecenie wywołane nowymi perspektywami.
Przyszłość rysowała się w jasnych barwach.
Ponad 30 lat później sytuacja w  Polsce, co smutne, wygląda ponuro. Na
powrót do komunizmu się nie zanosi, jednak podstawy demokracji liberalnej
szybko erodują. Według światowych organizacji corocznie oceniających
stopień przestrzegania praw i  wolności na naszym globie Polska spada
w  rankingu, i  to szybko. Freedom House
[1*]
twierdzi, że Polska (stawiana
w  jednym rzędzie z  nieliberalnymi Węgrami) wyróżnia się na tle Europy
„nieporównywalnym z  niczym pogorszeniem jakości demokracji na
przestrzeni ostatniej dekady”. Raport przedstawia zapaść Polski w  dziedzinie
„niezależności sądownictwa, wolnych mediów, sektora obywatelskiego
i  równego traktowania mniejszości” oraz drogę, którą przebył rząd, od
„atakowania zasad liberalnych, stanowiących podporę demokracji, do ustalania
nowych własnych norm i  otwartego poszerzania antydemokratycznych
praktyk”
[1]
.
Wiodącym tematem
Wielkiej inwigilacji,
który szeroko omawiam w rozdziale
trzecim, jest ogromny, skokowy postęp w możliwościach inwigilowania, które
zyskały rządy dzięki temu, że media cyfrowe zaprojektowano jako podatne na
inwazję, niezabezpieczono ich i  nieobjęto stosownymi regulacjami. Rządowe
agencje bezpieczeństwa mają do dyspozycji szeroką gamę produktów i  usług
pozwalających im szpiegować obywateli, kontrolować przepływ informacji
i  wdrażać niespotykane wcześniej metody targetowanej oraz masowej
inwigilacji. Klienci rządowi kupują technologie nadzoru od firm zajmujących
się bezpieczeństwem w  sieci, działających jako nieuregulowana gałąź
przemysłu o  globalnym zasięgu. W  rozdziale trzecim przestrzegam, że tak
wielki skok technologiczny w  dziedzinie zdalnej kontroli szybko staje się
normą wobec braku bezpieczników zapobiegających nadużyciom władzy.
Mamy XXI wiek z  możliwościami mocarstwowego nadzoru, jednak nasze
prawa i  wolności są chronione przez mechanizmy kontrolne z  epoki
wiktoriańskiej.
Krótko po wydaniu
Wielkiej inwigilacji
główne zagadnienia przedstawione
w rozdziale trzecim zobaczyliśmy wykorzystywane w praktyce (i bardzo nas to
zaniepokoiło) w  Polsce. Wczesną jesienią 2021 roku Citizen Lab na
Uniwersytecie w  Toronto (czyli założona przeze mnie grupa badawcza, którą
kierowałem) odkrył, że telefony co najmniej kilku osób z  Polski, w  tym
niektórych należących do opozycji, zostały zhakowane przez wysokiej klasy
narzędzie szpiegowskie wyprodukowane przez NSO Group, dostawcę
oprogramowania szpiegowskiego z  siedzibą w  Izraelu. Pegasus daje
powiązanym z rządem nabywcom niczym nieograniczony dostęp do urządzeń
mobilnych człowieka będącego celem ataku. Po aktywowaniu może
podsłuchiwać wszystkie rozmowy i  monitorować całą komunikację, w  tym
maile, połączenia telefoniczne i  zaszyfrowane wiadomości. Jest w  stanie
włączyć mikrofon, robić zdjęcia i  kręcić filmy. Używając wewnętrznego GPS-
u  telefonu, potrafi precyzyjnie śledzić ruchy danej osoby i  określić jej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin