Lys Josephine - Szkockie serce 03 - Wyszeptaj moje imię.pdf
(
1739 KB
)
Pobierz
Tytuł oryginału:
Susúrrale mi nombre al viento
Przekład z języka hiszpańskiego: Magnus Wielgus
Copyright © Josephine Lys, 2024
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2024
Projekt graficzny okładki: Marcin Słociński
Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: Anna Nowak
ISBN 978-91-8034-890-4
Konwersja i produkcja e-booka:
www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Rozdział
1
Szkocja, bardzo dawno temu
Nerys MacLeod spojrzała na swojego męża, naczelnika klanu. Wiedziała z doświadczenia,
że kiedy Thane MacLeod milczy tak długo z zagubionym spojrzeniem, twardo zaciśniętymi
ustami i coraz bardziej wzburzonym oddechem, oznacza to, że coś go martwi tak bardzo, że
wzbudza w nim gniew. Nie dało się zaprzeczyć, że w tej chwili Thane wyglądał, jakby miał
zaraz wybuchnąć.
Próbowała cierpliwie poczekać do czasu, aż jej powie, w czym rzecz, doszło jednak do
tego, że oczekiwanie wręcz ją zabijało, a nie była w tej chwili w najlepszym nastroju.
– Thane, kochanie, możesz mi powiedzieć, co cię dręczy? Boję się o ciebie.
Nerys miała pewność, że te słowa wyciągną jej męża z otępienia, w którym się pogrążył.
Wiedziała, że za nic w świecie nie chciałby jej niepokoić, dlatego choć nie była dumna
z takiego zagajenia, uznała, że maleńkie wsparcie nie zawadzi. A prawda była też taka, że
miała dość jałowego czekania.
Thane popatrzył na żonę. Była tak samo piękna jak wtedy, kiedy ją poznał i się z nią
ożenił, choć minęło już osiemnaście lat. Jasne włosy, złociście lśniące, sięgały jej do pasa,
związane na plecach. Sprawiały, że miał ochotę zatopić w nie palce i gładzić ich miękkość jak
wtedy, gdy się kochali i oboje spowijało ciepło. Pełne wyrazu niebieskie oczy spoglądały na
niego pytająco, z niepokojem. Za nic w świecie nie chciałby jej zmartwić. Po tym, jak urodziła
się ich córka Isobel, zdarzyło się kilka samoistnych poronień, przez co nie sądzili, że będą
jeszcze kiedyś mieć dzieci. Jego żona postradała wszelką nadzieję. Teraz jednak była w ciąży,
i to w piątym miesiącu. Pierwszych kilkanaście tygodni minęło wśród obaw, ponieważ
poprzednie ciąże straciła niespodziewanie właśnie na wczesnym etapie. Niemniej świadomość,
że to nowe życie może zostać przerwane, wywoływała u nich nadmierną ostrożność i lęki.
Thane nie mógł się nie cieszyć z możliwości posiadania jeszcze jednego potomka i nie
ukrywał, że sprawiłoby mu przeogromną radość, gdyby to był chłopiec. Przede wszystkim
jednak pragnął, aby ta ciąża pomyślnie dobiegła końca ze względu na szczęście Nerys, którą
kochał nad życie. Bał się o zdrowie żony, a ta wiadomość, ten pergamin z pieczęcią króla
Wilhelma, zapewne zaniepokoi ją tak samo, jak zaniepokoił jego samego.
– To nic takiego, Nerys, po prostu zaskoczyła mnie wiadomość od króla Wilhelma.
Nerys nie dała się zwieść. Zbyt dobrze znała męża, by nie mieć wątpliwości, że taka
wściekłość, ściskająca go żelazną ręką, nie może być drobnostką. Dlatego podeszła do niego
i delikatnie dotknęła jego policzka. Thane spojrzał na nią z żałosnym półuśmiechem.
– Nie oszukam cię, prawda?
Nerys uśmiechnęła się szeroko, widząc, że ten wspaniały, silny wojownik stara się ją
chronić, na próżno próbując ukrywać przed nią troski.
– Nie – odpowiedziała łagodnie, prawie szeptem.
Pochyliła się ku ustom męża i złożyła na nich delikatny, kuszący pocałunek, którego Thane
nie pozostawił bez odpowiedzi. Posadził sobie żonę na kolanach, oparł ją o siebie, otoczył
ramionami i pocałował żarliwie, ponieważ miękki dotyk jej ust zarazem zaspokoił i zaognił
jego pożądanie, jak zawsze, kiedy żona go dotykała. Nerys z cichym jękiem przerwała
pocałunek, gdy przybrał zbyt namiętne tony.
– A teraz powiesz mi w końcu, co się dzieje? Wiem, że jesteś wściekły i że coś cię
wyjątkowo mocno gnębi. Widzę to w twoich oczach – powiedziała, dotykając opuszkami
palców miejsca pomiędzy brwiami męża.
Thane lekko marszczył brwi pod wpływem napięcia, które go ogarnęło, gdy główne
miejsce w jego myślach znów zajęło królewskie powiadomienie.
– Tak, ale musisz mi obiecać, że się nie zdenerwujesz ani nie będziesz się martwić. Nie
zniósłbym, gdyby coś ci się przydarzyło. Przysięgnij.
Moc, jaką zawarł w swych ostatnich słowach, sprawiła, że serce Nerys zabiło szybciej.
Zadrżała pod wpływem gorąca, które zalało jej pierś ze zmartwienia wywołanego
intensywnością uczuć męża. Choć byli ze sobą prawie od dwudziestu lat, Thane kochał ją tak
jak pierwszego dnia.
– Nie mogę ci tego obiecać, najdroższy, ale zrobię, co w mojej mocy. A teraz powiedz, co
zawiera ten nieszczęsny list, zanim go całkiem porwiesz na kawałki – poprosiła Nerys,
unosząc brew.
Thane spojrzał na pergamin, który wciąż ściskał w dłoni. Ani jeden jego kawałek nie ostał
się nienaruszony. Całość była zmięta, stargana, ponadrywana.
– Ech, i tak najlepiej będzie, jeśli ci go streszczę. Najwyraźniej król postanowił tworzyć
więzi pomiędzy klanami. Po tym, co się stało w ostatnich miesiącach w związku z kradzieżami
bydła, przez które zginęło kilku ludzi, Wilhelm obawia się, że choć wszystko rozwiązano
i wśród klanów zapanował pokój, pewnie nienawiści żywione od tamtego czasu nie wygasły
i dojdzie znowu do sporów i zamieszek. Dlatego wymyślił sobie, że najlepszym sposobem
zaprowadzenia trwałego pokoju będzie stworzenie sojuszy małżeńskich między
poszczególnymi klanami, tym bardziej że związek McAlisterów z McGregorami udał się
bardzo dobrze.
Wszystkim była znana zadawniona nienawiść rozwijająca się między tymi dwoma klanami
od ponad stu lat. Król, mając dość powtarzających się napaści McAlisterów na McGregorów
i odwrotnie, wydał dekret nakazujący naczelnikowi McAlisterów poślubić którąś z córek
naczelnika McGregorów. A teraz wyglądało na to, że dzięki temu małżeństwu oba klany
zaoszczędziły sobie wielu sporów, tym bardziej że zaledwie kilka miesięcy później brat
naczelnika McAlisterów ożenił się z drugą McGregorówną.
– A co to ma z nami wspólnego? Nasz klan nie ma problemów ani z kradzieżami, ani
z napaściami. Mieszkamy zbyt daleko na północ.
– My dwoje o tym wiemy i król też, ale ogarnęła go gorączka i naciska na małżeństwa
pomiędzy klanami.
Nerys nagle zrozumiała, do czego to wszystko zmierza.
Plik z chomika:
kadorka1
Inne pliki z tego folderu:
Frasier Anne - Zabawa w smierc.pdf
(1270 KB)
§ Frasier Anne (Weir Theresa) - Długa księżycowa noc.pdf
(1307 KB)
Trafiony, zatopiony - Tessa Bailey.pdf
(1457 KB)
Dorries Nadine - Pielęgniarki 01 - 04.rar
(9256 KB)
Lauren Christina - Kłopoty w raju.pdf
(3412 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin