KM 05 Trzy kubki A5.pdf
(
3053 KB
)
Pobierz
Carol O'Connell
Trzy kubki
Przełożyła: Bogumiła Nawrot
Tytuł oryginału Shell Game
Wydanie oryginalne 1999
Wydanie polskie 2010
Świetny thriller o tajemniczym świecie iluzji, w którym
wszystko może się zdarzyć, a zbrodnię łatwiej ukryć. Oliver Tree
po przejściu na emeryturę przez lata starał się odgadnąć, na czym
polega sekret Zapomnianej Iluzji. W końcu miał wystąpić,
stawiając wyzwanie śmierci, podczas festiwalu sztuki iluzji na
Manhattanie. Na oczach publiczności i w obecności kamer
telewizyjnych w kierunku żywego celu pomknęły strzały z
czterech kusz. Okrzyki bólu były prawdziwe, tak jak - na
nieszczęście dla Olivera Tree - krew. Instynkt mówił sierżant
Kathy Mallory, że ma do czynienia z morderstwem. Co
ciekawsze, zabójstwo to można było powiązać ze śmiercią pewnej
kobiety pół wieku wcześniej...
-2-
Dedykuję tę książkę pokoleniu miłośników jazzu
i zadymionych piwnic jazzowych, prostych chłopaków
z Nebraski w Paryżu, kobiet w mundurach i kobiet w sukniach
wyszywanych cekinami, czasom, kiedy bomby rozrywały się
w powietrzu, rozbrzmiewała muzyka Gershwina
i śpiew Billie Holiday, na całej ziemi wyrastały
szeregi nagrobków, a miasta rozsypywały się w gruzy,
oraz tym, którzy przeżyli.
-3-
Prolog.
Starzec dotrzymywał mu kroku, a potem wysforował się do
przodu w nagłym przypływie energii i strachu - jakby bardziej
kochał Louise. Mężczyzna i chłopak biegli w kierunku, skąd
rozlegał się krzyk, przeciągły, piskliwy, bez przerw na oddech,
nieludzki w swej uporczywości.
Malakhai obudził się, gwałtownie wymachując rękami i
wierzgając nogami, w jednej chwili wrócił do realnego i
niezmiennego świata swego łóżka i skotłowanej wilgotnej
pościeli. Szybko wstał i w panujących ciemnościach wpadł na
mały stolik; strącił na podłogę zegar, szklana tarcza roztrzaskała
się, dzwonek umilkł.
Poczuł na gołych stopach podmuch zimnego powietrza, który
otworzył drzwi. Z korytarza wpadło światło kinkietu, na podłodze
sypialni pojawił się cień jego postaci. Mężczyzna obrócił się
wolno, nie rozpoznając żadnych sprzętów. Na oparciu krzesła
leżał długi czarny szlafrok. Dygocząc z zimna, wziął okrycie i
zarzucił je sobie na ramiona niczym pelerynę.
Okno było lekko uchylone. Białe firanki powiewały jak zjawa,
krople kapiące z rynny rozpryskiwały się, tworząc na parapecie
małe kałuże. Zadarł głowę do góry. Czarna mucha krążyła wokół
zgaszonych elektrycznych świec żyrandola.
Malakhai wypadł na korytarz i biegnąc, mijał drzwi do
pokojów, długi szlafrok płynął za nim w powietrzu. Wąski hol
prowadził do obszernego i jasnego pomieszczenia. Występowało
tu nadmierne bogactwo najróżniejszych faktur i kolorów. Odbierał
je jak szkiełka mozaiki: blaszany sufit, zielone ściany lasu,
grzbiety książek, żyłki marmuru, rzeźbiony, powyginany mahoń i
kupony brokatu.
-4-
Dostrzegł lekkie poruszenie głowy w lustrze nad kominkiem.
Wolno uniósł prawą rękę, by osłonić oczy przed nieznośnym
widokiem. Gapił się na pomarszczoną skórę uniesionej dłoni,
nabrzmiałe żyły i brązowe, starcze plamy.
Owinął się ściślej szlafrokiem, jakby cienki jedwab mógł
stanowić ochronę przed kolejnymi przykrymi odkryciami.
Budzenie się ze snu zawsze było nieprzyjemne.
Ile życia z niego uleciało, ile komórek w jego mózgu umarło?
W jakim stopniu niepamięć była tylko przemijającym
następstwem ostatniego udaru? Malakhai odsunął aksamitną
kotarę, by wyjrzeć przez okno. Nie wiedział jeszcze, jaki to dzień
ani nawet rok, ustalił jedynie, że jest noc u schyłku jego długiego
życia.
Miał chyba jakiś powód, że nastawił budzik przy łóżku. Sam
musi sobie przypomnieć, co go do tego skłoniło. Zwrócenie się do
kogoś o pomoc uznałby za coś w rodzaju publicznej defekacji.
Z trudem wracał z przeszłości, z czasów, kiedy był
dziewiętnastoletnim młodzieńcem, do teraźniejszości, do
mężczyzny w dobrze zaawansowanym wieku. Przysunął się do
lustra, by móc lepiej ocenić zmiany, jakie zaszły. Gęsta grzywa
włosów posiwiała. Zachował sprężystość ruchów, ale twarz miał
poznaczoną zmarszczkami świadczącymi o długim i ciekawym
życiu. Tylko oczy, o dziwo, pozostały takie same jak kiedyś,
wciąż były stalowoniebieskie.
Czuł pod gołymi stopami miękki dywan. Tkanina zachowała
żywe kolory, chociaż frędzle zdradzały sędziwy wiek kobierca.
Przypomniał sobie, że kupił go w sklepie z antykami. Serwantka
z drewna różanego pochodziła z tego samego źródła. Znajdowała
się na niej srebrna taca i kilka kryształowych karafek. Oswoiwszy
się ze swoim obecnym wyglądem, Malakhai wziął jedną z nich i
nalał sobie do kieliszka hiszpańskiego sherry.
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
KM5 A5.7z
(3939 KB)
KM 05 Trzy kubki A5.pdf
(3053 KB)
KM 05 Trzy kubki A5.doc
(2194 KB)
KM3 A5.7z
(3183 KB)
KM 03 Mord w galerii A5.doc
(1808 KB)
Inne foldery tego chomika:
O Neal Barbara
Oates Joyce Carol
Obioma Chigozie
Obuch Marta
O'Dell Tawni
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin