Pomiedzy nami gory A5.pdf

(2677 KB) Pobierz
Charles Martin
Pomiędzy nami góry
Przełożył z angielskiego Jacek Bielas
Tytuł oryginalny: The Mountain Between Us
Rok pierwszego wydania: 2010
Rok pierwszego wydania polskiego: 2011
Nad lotnisko w Salt Lake City nadciąga śnieżyca.
Dwoje pasażerów musi jak najszybciej dostać się nad
wschodnie wybrzeże. Ashley, felietonistka, spieszy się na własny
ślub. Ben, chirurg, następnego dnia ma stanąć przy stole
operacyjnym. Jednak ich rejs zostaje odwołany. W desperacji
wynajmują awionetkę. Mają pecha. Ich samolot rozbija się na
pustkowiu. Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Czy pośród bólu,
głodu i lęku rozbitkowie pokonają góry odcinające ich od
cywilizacji i te, które wyrastają pomiędzy nimi?
-2-
Początek.
Hej...
Nie jestem pewien, która jest teraz godzina. To urządzenie
powinno wszystko rejestrować. Ocknąłem się parę minut temu.
Jest jeszcze ciemno. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny.
Śnieg wpada przez przednią szybę. Moja twarz jest pokryta
lodem. Mruganie przychodzi mi z trudem. Jakbym miał na
policzkach zaschniętą farbę. Tylko że nie smakuje jak zaschnięta
farba.
Drżę... i czuję się tak, jakby ktoś usiadł mi na piersiach. Nie
mogę złapać oddechu. Mam pewnie złamane dwa lub trzy żebra. I
być może zapadnięte płuco.
Wiatr tu, w górze, wieje jednostajnie w ogon kadłuba... lub w to,
co z niego zostało. Coś nade mną, być może jakaś gałąź, uderza o
pleksiglas. Jakby ktoś ze zgrzytem przejechał paznokciami po
tablicy. Z tyłu wpada więcej mroźnego powietrza. Tam, gdzie
znajdował się ogon.
Czuję zapach paliwa. Zapewne w obu skrzydłach jest go jeszcze
dosyć dużo.
Chyba chce mi się wymiotować.
Obejmuje mnie jakaś ręka. Pale są zimne i pokryte odciskami.
Widać obrączkę, startą na krawędziach. To Grover.
Nie żył już, zanim uderzyliśmy o wierzchołki drzew. Nigdy się
nie dowiem, jak zdołał wylądować tak, że i ja nie zginąłem.
Kiedy startowaliśmy, temperatura na ziemi była bliska zeru. Nie
jestem pewien, jaka jest teraz. Wydaje mi się, że jest zimniej.
Znajdujemy się pewnie na wysokości około 3500 metrów.
Spadliśmy z jakichś 150 metrów, gdy Grover zahaczył o coś
skrzydłem. Tablica kontrolna jest pogrążona w ciemnościach,
-3-
zgasła. Pokrywa ją biały puch. Co kilka minut GPS na desce
mruga, a potem znowu gaśnie.
Był gdzieś tutaj pies. Zbitek zębów i mięśni. Rudy,
krótkowłosy. Wielkości mniej więcej chlebaka. Gdy oddycha,
wydaje z siebie gniewne gardłowe dźwięki. Zdaje się, że rusza w
moim kierunku. Stój...
Hej, mały... Przestań... Nie! Tylko nie tam! Dobrze, możesz
lizać, tylko nie skacz. Jak się wabisz? Boisz się? Tak... ja też.
Nie pamiętam, jak ma na imię.
Wróciła mi świadomość... Długo byłem nieprzytomny? Jest tu
pies. Wtulony pomiędzy moją kurtkę i pachę.
Wspominałem ci już o nim? Nie pamiętam, jak się wabi.
Trzęsie się i drży mu skóra wokół oczu. Za każdym razem, gdy
zawyje wiatr, zrywa się na nogi i warczy w jego kierunku.
Pamięć odmawia mi posłuszeństwa. Rozmawiałem z Groverem,
to on pilotował, chyba schodził na prawo, tablica kontrolna
mrugała intensywnie błękitnymi i zielonymi lampkami, gdzie
okiem sięgnąć pod nami rozciągała się czarna połać, na
przestrzeni stu kilometrów ani jednego światła... była też kobieta.
Próbowała się dostać do domu, do swojego narzeczonego.
Następnego dnia miał się odbyć ich ślub. Zobaczę.
...Znalazłem ją. Nieprzytomną. Przyśpieszony puls. Oczy całe
opuchnięte. Źrenice rozszerzone. Prawdopodobne wstrząśnienie
mózgu. Liczne rany szarpane na całej twarzy. Kilka z nich będzie
wymagało szwów. Prawy bark przemieszczony, a prawa kość
udowa złamana. Nie przebiła skóry, ale noga jest wygięta i napina
nogawkę. Muszę to obejrzeć... jak tylko złapię oddech.
...Robi się coraz zimniej. Zdaje się, że dopadła nas w końcu
burza. Jeżeli nas w coś nie owinę, zamarzniemy, zanim nastanie
dzień. Tę nogę będę musiał nastawić rano.
-4-
Rachel... nie wiem, ile zostało nam czasu, nie wiem, czy się stąd
wydostaniemy... ale... cofam to, co powiedziałem. Byłem
zdenerwowany. Nigdy nie powinienem był tego mówić. Ty
myślałaś o nas obojgu. Nie o sobie. Teraz to rozumiem.
Masz rację. Całkowitą rację. Zawsze jest szansa.
Zawsze.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin