DA 01 Klatwa mozaiki A5.pdf

(2293 KB) Pobierz
Giulio Leoni
Klątwa mozaiki
Cykl: Trylogia o Dantem Alighieri Tom 1
Przełożyła Anita Słomak
Tytuł oryginału: I delitti del mosaico
Wydanie oryginalne 2004
Wydanie polskie 2006
W jednym z florenckich klasztorów znaleziono zwłoki
wybitnego mozaicysty. Wkrótce ginie kolejny człowiek, którego
śmierć w tajemniczy sposób łączy się z symbolem pentagramu
widniejącym na niedokończonej mozaice. Morderca i
okoliczności zbrodni wzbudzają w mieście grozę. Tropem
zagadkowych wydarzeń podąża Dante Alighieri. Kolejne etapy
śledztwa ujawniają fakty, które poważnie obciążają wybitnych
notabli Florencji wieku XIV. Wartka akcja, zaskakujące zwroty,
niezwykła aura tajemniczości i wszechpanującej magii. Klątwa
mozaiki to wyśmienity kryminał z prawdziwą historią w tle,
zbrodnia, której tajemnica przeplata się z biografią autora
Boskiej
komedii. Klątwa mozaiki
to jedna z części trylogii o Dantem, w
której wielki wieszcz wciela się w rolę detektywa.
-2-
Annie
-3-
Prolog.
Saint’Jean’d’Acre, 28 maja 1291 roku, o świcie.
Powietrze przeszył głośny syk, jak gdyby wszystkie węże
wychyliły naraz głowy z piasków pustyni. Pocisk zalśnił w
najwyższym punkcie swej trajektorii i na ułamek chwili zawisł
nieruchomo na niebie rozświetlonym pierwszym blaskiem
poranka. Po czym na nowo podjął bieg i z hukiem spadł na basztę
bramną. Wokół rozpostarł się gęsty obłok odłamków kamienia i
cegły, a mury fortecy od uderzenia zatrzęsły się w posadach.
Zewnętrzna krawędź baszty odszczepiała się powoli wzdłuż
rysy ciągnącej się przez dwie kondygnacje i zaczęła osuwać się w
dół, pociągając ze sobą dźwigary stropów. Przerażone krzyki
mężczyzn ześlizgujących się w przepaść, która otworzyła się im
pod stopami, zagłuszyły na moment trzask walących się ścian.
Cała górna część budowli runęła na okalające mury, tworząc
wyłom w pobliżu bramy. W powietrze wzbiła się wielka chmura
pyłu, która ukryła szczątki gruzów, podczas gdy kolejny pocisk
opadał ze złowrogim sykiem, znikając za szarawym całunem.
Tym razem upadkowi głazu nie towarzyszył żaden huk, a
jedynie głuchy grzmot wyciszony przez górę gruzu. Trafił
dokładnie w miejsce spustoszone przez pierwszy pocisk.
Po przeciwległej stronie bramy, w odległości kilkudziesięciu
łokci, jedno z pomieszczeń obserwacyjnych zachwiało się, jakby
tym razem i ono miało się zawalić.
- Znów użyli swoich diabelskich sztuczek, bracie - rzekł jeden
ze znajdujących się w środku mężczyzn, który podniósł się z
wysiłkiem z podłogi i podbiegł do otworu w ścianie, by ocenić
rozmiary zniszczenia. - Mury nie wytrzymają długo.
-4-
Drugi przetrzymał wstrząs, chwytając się kurczowo ciężkiego
dębowego stołu, przy którym coś pisał. Mimowolnym gestem
wytrzepał z szat kawałki zaprawy i podniósł wzrok na rysującą się
w ścianie szczelinę. Przerwa jednak nie trwała długo. Zaraz
pochylił się na nowo nad rozłożonym przed sobą arkuszem.
Przetarł dłonią oczy, próbując oddalić od siebie zmęczenie po
nieprzespanej nocy. Potem dopisał jeszcze parę słów. Kiedy
ponownie uniósł twarz, wyzierała z niej rozpacz.
- Raport jest gotowy. Ale na nic się on nie zda, jeśli nie trafi we
właściwe ręce - wyszeptał. - Jesteśmy zgubieni. Wszystko
stracone. Wszystko na darmo.
- Nie! - wykrzyknął jego towarzysz, chwytając go za ramiona i
potrząsając nim gwałtownie. - Nie, nie wszystko stracone! -
Zatrzymał się nagle, jakby zawstydził się tej reakcji. - Dla nas w
istocie nie ma ratunku, ale dla reszty jest jeszcze nadzieja - mówił
dalej w podnieceniu. - Na dole, w porcie stoi statek. Jeśli
szpitalnikom uda się utrzymać nabrzeże jeszcze przez godzinę,
kiedy zacznie się przypływ...
- Szczęśliwy los nie został nam zapisany w gwiazdach, bracie.
Ale może masz rację, raz jeszcze wypada rzucić kości -
odpowiedział siedzący za stołem mężczyzna, wskazując na
skrzynkę z żelaznymi okuciami stojącą na podłodze. W
pośpiechu, z pomocą towarzysza, umieścił wewnątrz niej swą
pracę i spiął ją skórzanym pasem.
Na stole spoczywał w pochwie długi miecz z gardą ozdobioną
krzyżem. Podniósł go i zaczął przypinać go sobie do boku. Po
chwili zmienił jednak zamiar i szybkim krokiem skierował się do
drzwi. Drugi z mężczyzn podążył za nim, kurczowo ściskając
skrzynkę pod pachą.
Na zewnątrz natychmiast dopadł ich wściekły zgiełk bitwy.
Rytmiczny odgłos bębnów towarzyszył szturmowi na ostatni
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin