1267. Marinelli Carol - Każdy się kiedyś zakocha.pdf

(647 KB) Pobierz
CA ROL MA RINELLI
Każdy się kiedyś zakocha
Tłumaczenie:
Justyna Chada
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Bierzesz ślub?
Początkowo Anna Douglas sądziła, że przyjaciółka sobie żartuje.
Przecież Emily mieszkała w Hiszpanii dopiero od sześciu tygodni.
– Wiem, jak to brzmi, ale miło by było, gdybyś choć ty się ucieszyła.
Z twarzy Anny zniknął uśmiech. W głosie przyjaciółki wyraźnie wyczuła
desperację.
– Cała jego rodzina jest temu przeciwna. Sebastian uważa, że poluję na
ich majątek…
– Co takiego?
– Tak. Podczas pobytu Alejandra w Stanach Sebastian mnie zwolnił
i wymówił mi zakwaterowanie w bodedze. Wszystko po to, żeby nas
rozdzielić. Po prostu mnie wyrzucił…
– Sebastian?
Anna zmarszczyła brwi. Sebastian to jeden z braci Romero. Nie
pierwszy raz słyszała to imię w ciągu ostatnich tygodni.
Emily zajmowała się stroną jakiejś bodegi z luksusową sherry i z tego,
co Anna wywnioskowała, ten Sebastian nie należał do przyjemniaczków.
– Chwila, chwila. Z kim bierzesz ślub?
– Z Alejandrem – odpowiedziała Emily, a Anna zamarła, gdyż zdała
sobie sprawę, że jej nieśmiała przyjaciółka zadała się z jednym z braci
Romero, miliarderem i playboyem o okropnej reputacji, o czym Anna
wiedziała z portali plotkarskich, które przeglądała od czasu, jak jej
przyjaciółka dostała tę pracę.
A potem było już tylko gorzej.
Ślub miał się odbyć za dwa tygodnie i tak, Emily wyznała, że owszem,
jest w ciąży.
– Wiedzą tylko jego rodzice.
Anna zacisnęła usta.
– Potrzebuję twojego wsparcia.
– Zawsze możesz na nie liczyć.
W końcu to Emily była jedyną osobą, która ją wspierała w tych
najgorszych dniach.
– Proszę cię, powiedz, że będziecie na ślubie razem z Willow.
– Chodzi o to, że… – Anna urwała, niepewna, co odpowiedzieć.
Tym razem nie chodziło o pieniądze. Emily od razu zastrzegła, że
Alejandro pokrywa koszty przelotu i pobytu. Ale Willow przechodziła
właśnie kolejną infekcję ucha i czekał ją zabieg.
– Proszę cię, Anno. Musisz tu być!
Poczuła ulgę, odkładając słuchawkę. Usiadła na kanapie i oparła łokcie
na kolanach, a pięści zacisnęła wokół długich blond włosów.
– Zrób coś!
Włączyła komputer i zaczęła przeglądać stronę internetową bodegi.
Natknęła się na informacje o panu młodym i jego bracie oraz ich młodszej
siostrze Carmen, która, jak już zdążyła przekazać jej Emily, też mocno się
starała, żeby ich związek nie przetrwał próby czasu.
Wzrok utkwiła w zdjęciu Sebastiana Romero, najstarszym z rodzeństwa
i jednym z największych krytykantów tego małżeństwa. Uśmiechał się oparty
o ścianę. Anna starała się nie zwracać uwagi na jego zabójczą południową
urodę.
– O rany, Emily – jęknęła.
Weszła po schodach i cicho otworzyła drzwi do sypialni, gdzie jej córka
spała w otoczeniu pluszaków. Delikatnie, starając się jej nie obudzić,
opatuliła Willow kołdrą i usiadła na brzegu łóżka, patrząc na butelkę kropli
do uszu pozostawioną na szafce nocnej.
Zdawała sobie sprawę, że zmiana ciśnienia w samolocie oznaczała
dodatkowy ból dla Willow. Do czasu zabiegu lot samolotem po prostu nie
wchodził w grę. A jednak Emily była zawsze przy Annie, mimo że ta zataiła
przed nią prawdę o ojcu Willow.
Wszystkiego nie była w stanie powiedzieć nikomu. Zamknęła się
w sobie przy kolejnej próbie rozmowy z rodzicami, przekonanymi, że córka
zaszła w ciążę po jednej nocy z nieznajomym. Prawie pięć lat później ich
relacje nadal były bardzo napięte. Rodzice uwielbiali za to Willow i nie
winili dziecka za grzechy matki.
Tego wieczoru czekała Annę kolejna trudna rozmowa telefoniczna. Tym
razem musiała przekazać matce informacje o ślubie.
– A co z uszami Willow? – zapytała natychmiast Jean Douglas. –
Uważasz, że może lecieć?
– Oczywiście, że nie – przyznała Anna. – Dlatego dzwonię do ciebie.
Tak sobie pomyślałam, że może mogłabyś się nią zaopiekować przez ten
weekend. Polecę w piątek i wrócę w niedzielę.
W słuchawce nastała cisza. Anna oczami wyobraźni widziała, jak matka
wzdycha na tę wiadomość, postanowiła więc kuć żelazo póki gorące.
– Mówiłaś, że chciałabyś spędzać więcej czasu z Willow.
– A co, jeśli nie będę mogła się nią zająć? – zapytała matka. – W końcu
to Święto Wniebowstąpienia i…
– Wiem o tym – wtrąciła Anna. Ojciec był pastorem w parafii i ich życie
kręciło się wokół kościoła. – Jeśli nie możesz, oczywiście zrozumiem.
– I co wtedy?
– Nie wiem – przyznała Anna. – Porozmawiam z lekarzem i zobaczymy,
czy jest… – Przełknęła ślinę.
Lot z Londynu do Sewilli trwa dwie godziny, a potem czeka je jeszcze
jazda pociągiem do Jerez. Dla Willow oczywiście byłaby to wielka
przygoda.
– Jeśli nie będziesz mogła się nią zająć, nie pojadę – powiedziała
głośno, choć rozdzierało jej to serce. Willow była najważniejsza i nie było
nikogo innego, z kim mogłaby ją zostawić.
Chociaż reakcja rodziców na ciążę złamała jej serce, jeśli chodzi
o córkę, miała do nich pełne zaufanie. Willow widywała dziadków
w kościele, na urodzinach i innych imprezach i bardzo ich kochała. Mała
uwielbiała spędzać z nimi czas i błagała, by pozwolić jej u nich spać. Jak
dotąd dziadkowie odmawiali. Zapowiedzieli Annie jeszcze przed
narodzinami małej, że nie będą służyć jako niańki.
– Dobrze – słyszała, jak matka z trudem wydobywa z siebie głos. –
Zajmiemy się Willow w ten weekend.
Anna wylewnie podziękowała matce, chociaż tak naprawdę niemal
żałowała, że ta nie odmówiła.
Do tej pory Anna nie rozstała się z córką nawet na jedną noc, a teraz
miały być aż dwie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin