Rozszczepienie A5.doc

(1256 KB) Pobierz
Rozszczepienie




Fay Weldon

Rozszczepienie

 

 

Przekład Zofia Stanisławska

Tytuł oryginalny: Splitting

Rok pierwszego wydania: 1995

Rok pierwszego wydania polskiego: 1998

 

 

Jak można być kilkoma kobietami w jednym ciele? A jednak to możliwe. Oczami bohaterki „Rozszczepienia” patrzą na świat co najmniej trzy osoby: Lady Rice, Angelika i Jelly. Pierwsze dwie walczą o panowanie, Jelly zaś jest drugim wcieleniem Angeliki. Niezmiernie dowcipnie i sprawnie napisana historia młodej kobiety, która właśnie rozwodzi się z mężem. Oskarżana przez niego o niewierność oraz perwersyjne zachowanie, prowadzi podwójne życie. Co dzień opuszcza luksusowy hotel, w którym rezyduje jako lady Angelika Rice, i przebierając się za zaciemnionymi szybami limuzyny, udaje się do biura pewnego prawnika, gdzie - jako bystra i pewna siebie panna Jelly White - pracuje w charakterze sekretarki.


Spis treści:

Część 1. Rozbity dom.              5

1. Edwin występuje o rozwód.              5

2. Małżeńskie spoiwo.              10

3. Lady Rice w Morzu Rozpaczy.              12

4. Pierwsze zmiany.              15

5. W biurze.              18

6. Narodziny Angel.              21

7. Historia.              29

8. Anthea w Lnianym Pokoju.              30

9. Jelly w pracy.              32

10. Czas po spółkowaniu.              40

11. Alimenty jako zadośćuczynienie.              42

12. Pęknięta osobowość.              44

13. Wybuch.              47

14. Randka Angel.              48

Część 2. Chwila Rozrywki.              57

1. Rodzinna bitwa.              57

2. Dobrzy i źli.              61

3. Co może Tully Toffener?              65

4. Witamy w naszym wspaniałym świecie.              66

5. To nie moja wnuczka.              68

6. Nadciągająca burza.              74

7. Bliżej Conga.              78

8. Livermore Gate.              81

9. Sara znów odwiedza babkę.              85

10. Sceny z życia Wendy.              87

11. Rzeczy, które warto mieć.              100

12. Propozycja Edwina.              103

13. Lady Rice o siostrach.              106

14. Dawne przekleństwo.              108

15. Niewiarygodny narrator.              111

16. Narodziny Ajaxa.              113

Część 3. Saga Ajaxa.              115

1. Angelika przyprowadza do domu Edwina.              115

2. Jak o wszystkim dowiedział się ojciec Edwina.              120

3. Ślub.              123

4. Lady Rice po roku małżeństwa.              126

5. Lady Rice po trzech latach małżeństwa.              128

6. Lady Rice po ośmiu latach małżeństwa.              137

7 Kłopoty wśród przyjaciół.              143

8. Nowe kłopoty.              159

9 Przyjęcie.              172

10. Morituri te salutant.              187

Część 4. Puste domy.              189

1. Nerwy.              189

2 Powiew wiatru.              196

3 Powrót matki.              200

4. Zapach skóry.              202

5. Interesy.              205

6. Angel wraca do domu.              208

7. Krótka wizyta u pani White.              223

8 Ruina.              229

9. Remont.              231

10 Rozłam.              235

Część 5. Weseli chłopcy i dziewczęta Uny.              237

1. Lista mutantów.              237

2. Talent stręczyciela.              239

3. Renowacja.              241

4. Połączenie.              244

5 Dom otwarty.              250


Część 1. Rozbity dom.

1. Edwin występuje o rozwód.

Katastrofa była nieuchronna.

Sir Edwin Rice postanowił rozwieść się z Lady Rice. W oświadczeniu złożonym w sądzie pod przysięgą określił zachowanie Lady Rice jako naganne. Jego adwokat Brian Moss dyktował dokument sekretarce Jelly White. Sir Edwin zwracał się do sądu z prośbą o wszczęcie sprawy rozwodowej.

Ręka Jelly zadrżała.

Sir Edwin twierdził, że Lady Rice zdradzała go z Lambertem Plaidy i została przyłapana przez męża in flagranti w rodowym łożu Rice'ów. Biorąc pod uwagę całe dotychczasowe zachowanie Lady Rice, nie było w tym nic zaskakującego, ale Sir Edwin nie zamierzał dłużej tolerować podobnych wybryków.

Nie wyobrażał sobie dalszego życia u boku Angeliki. Lękał się, że straci przy niej zdrowie i pogrąży w nieszczęściu.

Klient twierdził również, że jego małżonka i w innych sytuacjach zachowywała się karygodnie, była wyzywająca i agresywna, na przykład, gdy mył zęby, szczypała go w pośladki, napastowała i biła. Sposób, w jaki całowała swoje psy, określił jako szczyt perwersji, a czułe obejmowanie zapraszanych do domu kobiet demaskowało jej lesbijskie skłonności. Dlatego Sir Edwin zwracał się do Wysokiego Sądu z prośbą o uwolnienie go od tej strasznej kobiety.

Brian Moss spojrzał surowo na sekretarkę, której wyrwał się okrzyk oburzenia. Po chwili jednak opanowała się, a jej ręka szybko i pewnie zapisywała dyktowane słowa. Brian powrócił do dokumentu.

Klient twierdził, że Lady Rice wykorzystywała go seksualnie, nie chciała zajść w ciążę, miała okropne nawyki, piła i narkotyzowała się, odmawiała urządzania przyjęć, co było szczególnie upokarzające. Ogólnie rzecz biorąc, jej zachowanie stało się nie do zniesienia i Sir Edwin żądał rozwodu. Natychmiast.

- Coś takiego! - przerwała Jelly White, podnosząc oczy znad notatek. - Czy to pan za niego pisał? To chyba lekka przesada.

- Masz rację - odparł Brian Moss. - Ale nie zapominaj, że przesada jest podstawą naszego postępowania. Znak firmowy Catterwall & Moss. Uwielbiamy najróżniejsze historie z życia małżeńskiego. Jeśli przedstawia się sprawę w banalny sposób, co zwykle robią inne kancelarie adwokackie, wniosek może zostać odrzucony. Jakie ty masz piękne białe palce!

Brian ujął nagle jej szczupłą dłoń. Nie stawiała oporu, ponieważ była to jej lewa ręka, nie przynosząca firmie żadnych korzyści. Natomiast prawą należało chronić.

- Wygląda na to, że Lady Rice to postrach rodu męskiego - zauważyła Jelly.

- Przynajmniej dla sądu - stwierdził Brian. - Prawdę mówiąc, miałem kłopoty ze znalezieniem dowodów molestowania Sir Edwina przez Lady Rice. Szczypanie w pośladki to stanowczo za mało.

- Czy Sir Edwin przyznał się do tego bez żadnych oporów? - spytała Jelly, udając obojętność.

- Owszem, choć z niewielką pomocą swej nowej towarzyszki życia - po czym opowiedział jej o spotkaniu, na które Sir Edwin przyprowadził Lady Antheę Box. Brian zwykle miał niechętny stosunek do tego typu wizyt, ale tym razem jej obecność okazała się przydatna. Lady Anthea często wypowiadała się w imieniu Sir Edwina, któremu brakowało zdecydowania i wiary w siebie. Dopóki nie pojawiła się Lady Anthea, trudno było doszukać się przemocy w jego stosunkach z Angeliką, choć to najcięższy zarzut w sprawach rozwodowych. Dopiero ona przypomniała Edwinowi, jak był wstrząśnięty, gdy patrzył na Lady Rice obcałowującą domowe psy.

- Może obawiał się, że Lady Rice czymś się zarazi - zastanawiała się głośno Jelly. - Pewnie miał na względzie sprawy higieny, a nie to, że psy mogą z nim konkurować o miejsce w łóżku żony.

- Ludzie na wsi rzadko przejmują się higieną - skwitował Brian. - Chciałbym, żebyś wysłała ten list jeszcze dzisiaj.

- Oczywiście - odparła Jelly, ale zwlekała z wysyłką dwa dni, aż w końcu wstawiła zły kod i dokument dotarł do Barneya Evansa, adwokata Lady Rice, z czterodniowym opóźnieniem. W tym czasie Lady Rice napisała własny pozew, który trafił do sądu przed wnioskiem Edwina, co dawało jej pewną przewagę. Brian Moss słusznie zauważył, że Sir Edwin i Lady Rice nigdy nie przystaną na polubowne załatwienie sprawy. Oskarżając się wzajemnie i obarczając winą, gotowi byli walczyć do końca.

Tu trzeba dodać, że Jelly White jest to Lady Angelika Rice w przebraniu, a właściwie jej drugie wcielenie. Ostatnio Lady Rice zauważyła niepokojącą różnicę pomiędzy tymi dwiema postaciami. Silniejszą osobowością okazała się Jelly White. Lady Rice mogła jedynie szeptać jej do ucha swoje rady. Ucho należało do obydwu, ale to Jelly potrząsała głową, co napawało Lady Rice przerażeniem.

Angelika szybko zrozumiała, że cierpi na rozdwojenie jaźni, co ważniejsze, jeśli przeżyje kolejny szok, stan jej ulegnie pogorszeniu. Zostanie wówczas uznana za przypadek kliniczny. Lady Rice próbowała zachować spokój i nie komplikować sytuacji, o ile w ogóle było to możliwe. Dlatego pozwalała Brianowi Mossowi na umizgi. Oszczędzała siły na cięższe chwile, a poza tym i tak nikt jej nie słuchał. Jelly, ze swoją ambicją i charakterem, wciąż miała przewagę.

Lady Rice zarzuciła mężowi zdradę, twierdząc, że jego romans z Antheą Box zaczął się na pół roku przed ich ostatecznym rozstaniem.

Lady Rice też oskarżała Sir Edwina o fizyczne znęcanie się nad nią, pijaństwo, narkotyzowanie się i rozrzutność. Nie miała wątpliwości, że mąż uprawia seks ze swymi psami i że wyrzucono ją z domu, by zwolnić miejsce dla kochanki Sir Edwina, Anthei Box, mimo iż Lady Rice była zawsze wierną i kochającą żoną.

Zachowanie Sir Edwina wołało o pomstę niebios i Angelika oczekiwała, że sąd weźmie to pod uwagę, sprawiedliwie dzieląc ich majątek.

- Co? Prowincjonalny sąd?! - krzyknął Brian Moss wyprowadzony z równowagi listem, do którego dołączony był plik dokumentów nadesłanych przez Barneya Evansa. - Co za koszmar! Poza Londynem nie mam żadnych znajomości. Tu wystarczy kiwnąć palcem, a tam mogę się skręcać, a i tak nic nie wskóram. Jak mamy wygrać sprawę? A do tego żona składa prawie identyczne zeznania i wymyśla niestworzone rzeczy. Dziwne.

- To pewnie dlatego, że tak długo przebywali razem - zauważyła Jelly. - Czytają w swoich myślach.

- Jedenaście lat to niezbyt długo jak na małżeństwo. Przyszła tu kiedyś para dziewięćdziesięciolatków, zgodnie prosząc o rozwód. Zapytałem, dlaczego tak długo zwlekali, a oni na to, że czekali na śmierć dzieci.

Brian wybuchnął tubalnym śmiechem, aż podskoczyły, wiszące na ścianie obrazy z wyścigów konnych. Wtórował mu wdzięczny, dziewczęcy śmiech Jelly, który co prawda nie wprawił w ruch żadnych przedmiotów, za to wprawił w drżenie czułe serce Briana. Młody prawnik, ot tak po przyjacielsku, uszczypnął sekretarkę w falujący, obfity biust. Jelly zdjęła biały wełniany sweterek. Na dworze panował upał.

Z okien biura widać było sznur samochodów cierpliwie sunących zatłoczonymi ulicami Londynu. Jedynie wozy na sygnale, karetki pogotowia, straż pożarna i policja poruszały się nieco szybciej. Dźwięk syren przybliżał się i oddalał z godną pozazdroszczenia szybkością.

- Nieźle mi się powodzi - skonstatował z zadowoleniem Brian. - A wszystko to dzięki ludziom, którzy za wszelką cenę chcą postawić na swoim i uwielbiają robić z siebie ofiary. Nieważne które z Rice'ów ma rację. Najważniejszy jest majątek i dlatego zrobimy wszystko, by Lady Rice nie dostała ani grosza. Klientom wydaje się, że ich dobre zachowanie w czasie małżeństwa wpłynie korzystnie na wyrok sądu. A to przecież nie ma żadnego znaczenia. No, może w wyjątkowych przypadkach.

- Czyli rozwód Rice'ów nie jest wyjątkowym przypadkiem, lecz następstwem skoku w bok? - spytała Jelly.

- Owszem - zgodził się Brian - chociaż właściwie wszystko sprowadza się do ukrywania przed sądem własnych dochodów, niezależnie od tego, kto jest winny.

Okazało się, że Lady Rice była kiedyś piosenkarką i miała odłożoną na koncie pokaźną sumę. Natomiast księgowi Sir Edwina dzień i noc trudzili się, próbując ukryć źródła dochodów swego pracodawcy. Na szczęście rodzina Rice'ów posiadała bogate archiwum ksiąg, które dla osób postronnych stanowiły prawdziwą łamigłówkę.

- W to nie wątpię - przytaknęła Jelly.

- Pod innymi względami - zakończył Brian - jest to zwyczajna sprawa rozwodowa. Oboje chcą się przedstawić z jak najlepszej strony, nie zdając sobie sprawy, że już dawno grunt usunął się im spod nóg. A do tego płacą mi, żeby móc się kłócić.

- Jest pan niezwykle romantyczny - zauważyła Jelly White. Kosmyk włosów wysunął jej się spod opaski. Brian chwycił go i lekko pociągnął. Jelly uśmiechnęła się grzecznie. Lady Rice westchnęła.

Kiedyś Lady Angelika Rice często uśmiechała się do męża. Teraz potrafiła tylko zdobyć się na nieszczery grymas, w niczym nie przypominający promiennego uśmiechu niewinności. Ufność i wiara w ludzi jedynie jej zaszkodziły. Zrozumiała, że szczerością niczego nie osiągnie, i szybko wyciągnęła z tego wnioski.

O ile Lady Rice nie potrafiła umiejętnie kłamać i snuć intryg za plecami innych, Jelly White przychodziło to z łatwością. Stanowiło to jedną z najważniejszych cech jej charakteru. I tu zaczyna się opowieść Angeliki.

2. Małżeńskie spoiwo.

Wyszłam za Edwina jedenaście lat temu i to, co nas łączyło, szybko przestało istnieć. Jakaś siła zaczęła rozsadzać nasze małżeństwo od środka. Zwykle tak bywa, gdy nazbyt staramy się, by wszystko szło dobrze. Tracimy oddech. Mówi się, że w małżeństwie łatwo można przedobrzyć, zniszczyć spoiwo łączące małżeństwo. Dziwna opinia. Czyżby znaczyło to, że lepiej powstrzymywać się od uczuć, niż je okazywać? W każdym razie na początku nasze małżeństwo wyglądało obiecująco. Kiedy wyszłam za Edwina i z Angeliki White stałam się Lady Rice, miałam siedemnaście lat i byłam dziewicą, chociaż nikt by w to nie uwierzył. Niewinności nie łączy się zwykle ze skórzanymi kurtkami, ćwiekami, oficerkami, fryzurą punka i biczem oraz innymi atrybutami gwiazd hard rocka, do których się wówczas zaliczałam. Jednak mimo takiego wyglądu odczuwałam głęboką potrzebę oddania się i służenia tylko temu wybranemu. Wierzyłam, że dwoje ludzi może na zawsze połączyć głębokie uczucie. Wierzyłam w spoiwo. Czekałam na to. Niebywałe!

Od kilku miesięcy jesteśmy z Edwinem w separacji. On został w rodzinnym domu, ja odeszłam zhańbiona, w atmosferze skandalu. Kiedy na domiar wszystkiego okazało się, że po jedenastu latach małżeństwa odchodzę z pustymi rękami - bez miłości, dzieci, przyjaciół i pieniędzy - postanowiłam zastosować taktykę konia trojańskiego i odzyskać majątek oraz dobre imię. Niestety, droga do tego wiedzie przez biuro Briana Mossa, narowistego ogiera, ale to już inna sprawa. Natomiast mój własny adwokat Barney Evans przypomina raczej pokracznego kuca, który szklistymi oczami z przerażeniem spogląda na groźnego przeciwnika. Możecie sobie wyobrazić Angelikę Rice w wysokich szpilkach, koronkowych pończochach i z talią osy jak niczym woltyżerka przesiada się z jednego siodła na drugie, podczas gdy dwa konie wymiaru sprawiedliwości pędzą wokół cyrkowej areny. Jelly White biegnie za nami uzbrojona w łopatę i wiadro, zbierając końskie łajno.

Wieczorem, gdy leżę otulona białą pościelą w wysokim i miękkim łóżku hotelu Claremont, parę kroków od Claridges, wydaje mi się, że jestem aniołem zemsty. Śmieję się ze swych niedorzecznych myśli, ale podziwiam własną inwencję. Dostać pracę u adwokata własnego męża! Natomiast kiedy mam zły dzień i płaczę w poduszkę, aż staje się nieprzyjemna w dotyku i tak mokra, iż prześwituje ciemny materiał wsypy, kiedy czuję, że tonę w Morzu Rozpaczy, chaosu i pustki - przepraszam - nie tonę, lecz unoszę się na jego powierzchni, gdyż moje łzy czynią wodę jeszcze bardziej słoną - zaczynam uświadamiać sobie, iż jestem kolejną opuszczoną i odrzuconą kobietą na skraju załamania nerwowego, która nikogo nie obchodzi. Potem dochodzę do wniosku, że podjęcie pracy w firmie Catterwall & Moss, w obozie przeciwnika, to szczyt głupoty, zaślepienia i szaleństwa, i nie ma w tym nic wspaniałego, zabawnego ani mądrego. Zastanawiam się, co zrobię, gdy zostanę zdemaskowana. Jak można być dwiema kobietami w jednym ciele?

A jednak to możliwe. Moimi oczami patrzą na świat przynajmniej trzy osoby: Lady Rice, Angelika i Jelly. Pierwsze dwie walczą o panowanie, Jelly zaś jest drugim wcieleniem Angeliki.

Według mnie, Angeliki, Lady Rice jest godną pożałowania i pozbawioną własnej woli istotą. To rezultat małżeństwa, które w pewnym momencie zaczęło się psuć. Gdyby mogła, leżałaby całymi dniami w Claremont i zalewała się łzami. Pewnie nie odpowiadałaby nawet na listy Barneya Evansa. To ja, Angelika, muszę codziennie wypychać ją do pracy, przebierać za Jelly White, zabierać do siłowni, dbać, by przestrzegała diety, i czuwać nad tym, by nie paliła. Często mówię o sobie, że jestem jej przedmałżeńskim wcieleniem. Nie rozumiem, dlaczego upiera się, że to ona rządzi. Może dlatego, że ma tytuł albo nie chce pogodzić się z faktem, że ja, prosta dziewczyna z prowincjonalnego miasteczka, jestem i pozostanę jej częścią.

3. Lady Rice w Morzu Rozpaczy.

Każdego wieczora, śniąc na jawie, Lady Rice unosi się na falach Morza Rozpaczy. Morze jest tak słone od jej łez, że nigdy nie utonie. Widzicie, jak pływa na powierzchni podtrzymywana przez własne cierpienie? Czasem morze burzy się i pieni miotane wichrami złości, nienawiści i nie ukojonego żalu. Patrzcie, jak targają nią fale. Boi się, że wir wciągnie ją w otchłań, że utonie za sprawą rozpętanej przez siebie burzy. Pozostaje jej zbawienna modlitwa. Ojcze nasz, dobry Boże, broń mnie przed nieprzyjaciółmi, pomóż mi. Będę dobra, obiecuję. Ucisz burzę. Połyka tabletkę nasenną.

We mgle płyną statki widma, błyszczą gniewnie pirackie sztylety, tną, rozpruwają, kastrują. Spokojnie i pewnie, by broń nie obróciła się przeciw sprawcy. Lady Rice jest piratem i ofiarą w jednej osobie. Dobrze o tym wie. Kołysze się na falach morza swej rozpaczy. Nazwała je Morzem Rozwodników. Morze Spokoju wydaje się nieosiągalne, jakby znajdowało się na księżycu lub w łonie matki. Lady Rice wyobraża sobie, że znajduje się w zatopionym kościele i uderza w kamienne ściany, podczas gdy prądy rzucają nią w różne strony. Jest to świątynia jej zmarłego ojca. Jej ciało i dusza są okaleczone. Dobry Ojcze, Boże, odpuść mi moje winy. Cofnij swój miecz zemsty!

Czasem Morze Rozwodników cichnie, a kołysanie fał staje się delikatne, niemal słodkie. Wtedy wypływa na powierzchnię niczym syre...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin