Surosz Mariusz - Ach, te Czeszki!.pdf

(5950 KB) Pobierz
Spis treści
Dedykacja
Wstęp
Adina
Věra
Trudie
Petra
Miloslava
Elżbieta
Růžena
Zdena
Podziękowania
Wykaz źródeł zdjęć
Przypisy wyjaśniające
Przypisy bibliograficzne
Pamięci Václava Buriana (1959–2014)
Wstęp
Tę książkę dedykuję Václavowi Burianowi.
Vaška nie ma już między nami.
Miałem szczęście go poznać. Jego mieszkanie było moim
uniwersytetem, on – moim profesorem. Zresztą nie tylko moim. Vašek
zwykł mówić, że czuje się nieswojo, jeśli rankiem w jego łazience nie
krząta się jakiś Polak. Że im więcej przyjedzie Polaków, tym lepiej. Więc
odwiedzaliśmy go tłumnie. I uczyliśmy się od niego.
Po raz pierwszy spotkaliśmy się późnym latem 2001 roku. Chciałem
przeprowadzić z nim wywiad. W środowisku polskich bohemistów czy
czeskich polonistów to była sława! Znawca polskiej i czeskiej literatury,
tłumacz Czesława Miłosza, Karola Wojtyły, Andrzeja Stasiuka, Ryszarda
Krynickiego i wielu, wielu innych. Dziennikarz i redaktor
Listów.
A przede
wszystkim mądry, życzliwy człowiek. Z Václavem spędziłem wtedy półtora
dnia. Pokazał mi Ołomuniec, z którego był tak dumny. Zabrał na piwo do
legendarnej gospody Pod Muzeum, której nikt tak nie nazywa, bo wszyscy
mówią o niej Ponorka, czyli „łódź podwodna”. Późnym popołudniem
drugiego dnia usiedliśmy do wywiadu. Pytałem, jak się zaczęło jego
zainteresowanie Polską, o popularność polskiej kultury w Czechach, o
stereotypy. Aż w końcu zadałem to najważniejsze – jak mi się wówczas
wydawało – pytanie: czy on, człowiek zajmujący się od ćwierćwiecza
polską kulturą, świetnie znający Polaków, zdradzi mi, co tak naprawdę
różni Polaków i Czechów.
Odpowiedział: – O różnicach między Polakami a Czechami łatwiej
byłoby mi mówić właśnie dwadzieścia pięć lat temu. Bo jeśli się kogoś zna
powierzchownie, można powiedzieć jednoznacznie, że jest wielkoduszny
albo skąpy, zamknięty albo otwarty. Ale o wiele trudniej mówić o ludziach
bliskich, których zna się bardzo dobrze. Możesz powiedzieć, że ich
kochasz, ale powiedzieć, jacy oni są – to już wielki kłopot.
Rozczarowała mnie wtedy jego odpowiedź.
Ale Václav Burian doskonale wiedział, co mówi. I miał rację. Z każdym
rokiem zajmowania się Czechami docierało do mnie, że coraz ciężej jest mi
odpowiadać na pozornie proste pytania.
Ach, te Czeszki!
to kontynuacja wydanej w 2010 roku książki
Pepiki.
Dramatyczne stulecie Czechów.
Swoiste jej dopełnienie. Punktem wyjścia
każdego rozdziału jest kobieta, której losy mnie zafrapowały. Ale tak
naprawdę jest to osiem szkiców o dziejach naszych pobratymców z
południa.
Wybitnemu poecie Jaroslavowi Seifertowi przypisuje się efektowną
maksymę: „Kobieta to bielusieńki cukier w tej gorzkiej kawie życia”. Nie
jestem poetą, nie potrafię tak kunsztownie układać myśli. Ale też nie
chciałbym, bardziej cenię sobie realia niż wymyślne bon moty.
Tym, którzy myślą podobnie jak ja i nie zadowalają się blichtrem
pozornych mądrości, wskazuję inne słowa. Napisane w 1990 roku przez
wybitnego pisarza Ludvíka Vaculíka: „U nas każdy katolik jest bezwiednie
troszkę husytą – i na odwrót. Każdy realista troszkę romantykiem – i na
odwrót. Każdy z nas jest trochę Niemcem i trochę Słowakiem. Wszyscy
my, ci nowi demokraci i liberałowie, będziemy wciąż troszkę socjalistami.
W naszym cieście mieszają się wszystkie możliwe euforie i depresje”
1
.
O czeskich „euforiach i depresjach” Polacy niewiele wiedzą. Czytelnicy
Pepików
wielokrotnie mi powtarzali, że byli zaskoczeni złożonością
czeskich dziejów. Ani
Pepiki,
ani
Ach, te Czeszki
nie opiszą wszystkich
składników ciasta, o którym pisał Vaculík. Bo nie mogą. Zbyt wiele jest
tych czeskich „euforii i depresji”. Taka książka po prostu nigdy nie
powstanie.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin