Lackey Mercedes_Trylogia Heroldow Valdemaru_02_Lot strzaly (1987).rtf

(26811 KB) Pobierz
Lackey Mercedes_Trylogia Heroldow Valdemaru_02_Lot strzaly (1987)


 

Mercedes Lackey

 

LOT
STRZAŁY

 

Trylogia Heroldów Valdemaru

tom 2

 

Przeł Leszek Ryś


Dla Carolyn, która wie dlaczego...


PROLOG

 

 

Dawno temu tak dawno, że szczegóły zatargu utonęły w mroku dziejów, a ocalały zaledwie odpryski legend świat Velgarthu zniszczyły doszczętnie wojny prowadzone przez magów. Ludność została zdziesiątkowana, ziemie szybko zamieniły się w dzikie ugory. Wkrótce porosły je puszcze i opanowały czarodziejskie stworzenia, którymi posługiwano się w bojach. Kto żyw uciekł na wschodnie wybrzeża, by tam na nowo odbudować z gruzów swe życie. Jednakże ludzkość to prężna rasa po niezbyt ugim czasie ponownie zaczęła się mnoż i ludy znów rozpoczęły drówkę na zachód, by zakładać nowe królestwa tam, gdzie dotąd rozciągały się tylko dzikie pustkowia.

Jednym z owych nowych królestw był Valdemar, załony przez barona Valdemara i tych spośd jego wasali, którzy woleli wybrać wygnanie, niż stanąć w obliczu gniewu samolubnego i okrutnego monarchy; domena ta objęła wysunięty najdalej na północny zachód skrawek cywilizowanego świata. To nie po części przez pamięć na załycieli swego kraju adcy Valdemaru chętnie udzielali serdecznej gościny wszelkim uciekinierom i banitom. Z biegiem lat spowodowało to, że zwyczaje i obrzędy mieszkańw ich królestwa y się w prawdziwą, wielojęzyczną mozaikę. Trzeba jednakże nadmienić, że jedyna, niepodważalna reguła, jaką królowie Valdemaru kierowali się, rządząc swymi poddanymi, brzmiała: Nie ma jednej, jedynie usznej drogi.

Rządy nad tak przypadkowo przez los dobranymi obywatelami mogłyby okazać się niemożliwe, gdyby nie Heroldowie z Valdemaru.

Wiele obowiązków spadało na barki Heroldów: nadzorowali działalność administracji, ogłaszali prawa, zbierali informacje, a nawet doraźnie wcielali się w rolę wojskowych doradców; za swe czyny odpowiadali jedynie przed Monarchą i przed wnymi sobie Heroldami, którzy zbierali się w Kręgu. Taki system stwarzałby idealne warunki do naduż adzy, gdyby nie Towarzysze.

W oczach postronnego obserwatora Towarzysz wydawał się niczym więcej, jak tylko wyjątkowo zgrabnym, białym koniem. Były to jednak istoty znacznie doskonalsze, zesłane przez nieznaną moc czy też moce na proś samego Króla Valdemara. To nie Towarzysze rozpoznawały Heroldów zadzierzgnię między nimi a ich Wybranymi myślową więź zerwać mogła jedynie śmierć. Choć...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin