EP 01 Granat A5.pdf

(2813 KB) Pobierz
Olga Rudnicka
Granat poproszę!
Cykl: Emilia Przecinek Tom 1
Projekt okładki Paweł Panczakiewicz
Wydanie polskie 2016
Kiedy wszystko wali się na głowę, można zrobić tylko jedno -
wziąć sprawy w swoje ręce!
Emilia Przecinek - trzydzieści dziewięć lat, sto pięćdziesiąt
sześć i pół centymetra wzrostu, znana autorka romantycznych
powieści, matka dwojga nastolatków, szczęśliwa mężatka. Wierzy
w uczucie do grobowej deski, choć wie, że czasem miłość nie
uskrzydla, lecz zasiada przed telewizorem i hoduje brzuszek.
Przykładna małżonka Cezarego, który nagle postanawia zostać
szczęśliwym mężem, ale innej kobiety (nie dość że młodszej, to
jeszcze wyższej, co szczególnie boli Emilię) i pozostawia swoją
ślubną z niespłaconym kredytem hipotecznym, dwójką dzieci oraz
teściową i matką na karku.
Los nie sprzyja przyszłej rozwódce. W dodatku jej reputacja
zawodowa zaczyna się walić, gdyż z konta firmy, w której
pracował wiarołomny małżonek, znika ogromna suma pieniędzy,
a jego kochanka zostaje znaleziona martwa.
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Wziąć sprawy w swoje
ręce.
-2-
Siedząca przy oknie kobieta zastanawiała się, jak to się dzieje,
że jedyną częścią ciała człowieka, która z wiekiem się nie zużywa,
jest dupa. I nie, nie miała na myśli nic zdrożnego. Zdaniem Emilii
Przecinek, lat trzydzieści dziewięć, wzrostu sto pięćdziesiąt sześć
i pół centymetra, człowiek średnio raz w tygodniu dostaje
od życia kopniaka w dupę i nadal na niej siedzi.
Może to nie kwestia zużywalności, lecz regeneracji, myślała.
Może dupa działa jak wątroba. Fenomen regeneracji wątroby
został przez fachową literaturę szczegółowo opisany wzdłuż,
wszerz, a nawet w poprzek, a dupa w literaturze pomijana jest
wstydliwym milczeniem.
Emilia na ogół nie miała skłonności do tego typu dywagacji.
Nie interesowała jej numerologia, kosmologia ani natura czarnych
dziur. Swój kreatywny umysł zwracała ku istotniejszym
kwestiom, takim jak wychowanie dzieci, powstrzymanie się
od zabójstwa własnej matki, ukończenie książki w terminie.
Wszakże dzisiejszy poranek zmusił ją do refleksji innego rodzaju.
Wstała dość późno, około dziewiątej, ale była to wina Pelagii,
która do późnej nocy wspominała swoją młodość. Pelagia, rzecz
jasna, nie istnieje. To babcia Filomeny, jej głównej bohaterki
romantycznej, która ma spory problem z wyborem mężczyzny
swojego życia. Oczywiście Filomena też nie istnieje. Co nie
zmienia faktu, że Emilia przez pół nocy użerała się z dwiema
zmyślonymi kobietami jak z przysłowiowymi przekupami. Babci
Pelasi usta się nie zamykały, Filomena próbowała wyłowić z tego
coś użytecznego, a Emilia ledwo nadążała z zapisywaniem
ludowych mądrości.
Dochodziła dziesiąta, a tyłek Emilii zarobił już całą serię ciosów
od losu. Pisarka zastanawiała się, jak to jest, że to, co nazywamy
losem, to tak naprawdę grupa otaczających cię osób, które za
wszelką cenę próbują wpędzić cię do grobu.
-3-
W łazience znalazła test ciążowy. Ona sama testu nie kupowała
i nie używała, bo z doświadczenia wiedziała, że aby zajść w ciążę,
trzeba sypiać z jakimś mężczyzną, na przykład z własnym mężem.
Z cudzym też można, chociaż się nie powinno. Rzecz w tym, że
Emilia nie sypiała z żadnym mężem - ani własnym, ani cudzym,
ani bezpańskim. Jedyną kobietą w tym domu poza samą Emilią
była Kropka, jej szesnastoletnia córka, która nie miała męża,
a nawet chłopaka. Przynajmniej do dziś tak właśnie sądziła jej
matka.
Wynik testu na szczęście był negatywny, jednak o samej
konieczności jego wykonania trzeba porozmawiać z córką.
Emilia nadal była w fazie oszołomienia, gdy zadzwonił do niej
przebywający w delegacji małżonek, by ją poinformować o trzech
rzeczach. Po pierwsze - delegacje, na które jakoby jeździł od roku,
nie miały miejsca. Po drugie - owe rzekome delegacje spędzał
ze wspaniałą kobietą, która miała lat dwadzieścia osiem i sto
siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Tego ostatniego mógł
teraźniejszej małżonce oszczędzić. Po trzecie - uważał, że honor
nakazuje mu ożenić się z przyszłą matką swojego dziecka, która
wprawdzie chwilowo dziecka się nie spodziewa, ale Cezary miał
nadzieję to zmienić. Fakt, iż najpierw należałoby rozwieść się
z obecną żoną, pokrył pełnym wyczekiwania milczeniem. Emilia
również milczała, a po chwili się rozłączyła. Uznała, że ma do
przemyślenia pilniejsze sprawy niż życie seksualne swojej córki.
Telefon od wychowawczyni syna z informacją, że pan dyrektor
chciałby porozmawiać o relegacji jej krnąbrnej latorośli ze szkoły,
już jakoś nie wyprowadził Emilii z równowagi. Przyjęła
wiadomość raczej obojętnie i oświadczyła, że oddzwoni, jak tylko
porozmawia z dzieckiem o zaistniałej sytuacji.
Kiedy telefon zadzwonił po raz trzeci, po prostu podniosła go do
ucha. Uznała, że jak się nie przedstawi, może los ją oszczędzi.
-4-
- Emilko, przejrzałam te dwa rozdziały, które mi przesłałaś. Są
zajebiste. To będzie hit! - entuzjazmowała się jej agentka, Wieśka,
lat czterdzieści osiem, wzrost sto sześćdziesiąt dziewięć. -
Bohaterka jest przecudowna! Ale babcia Pelagia musi zniknąć.
- Dlaczego? - zdumiała się niebotycznie autorka kolejnej
powieści romantycznej, którą zamierzała stworzyć. Babcia Pelagia
stanowiła oparcie całej rodziny. Nie może tak po prostu umrzeć. -
Przecież ona ma dopiero siedemdziesiąt dwa lata! -
zaprotestowała.
- Emilko, babcia Pelagia nie istnieje. Nie musisz jej zabijać. Po
prostu ją wykasuj.
- Ale dlaczego? - zapytała bezradnie.
- Jest niekompatybilna z oczekiwaniami naszych czytelników -
wyjaśniła krótko Wieśka.
Emilia rozłączyła się bez słowa. Niekompatybilna. Ciekawe
sformułowanie. Zdaje się, że ona sama była niekompatybilna
ze swoim mężem, Cezarym Przecinkiem, lat czterdzieści dwa, sto
osiemdziesiąt pięć wzrostu.
Emilia miała wiele wad. Niektóre były irytujące dla otoczenia.
Choćby ten nawyk charakteryzowania otaczających ją osób
w centymetrach. Do tego mierzyła wszystkich wzdłuż, a nie
wszerz, czego efektem było dziesięć kilogramów nadwagi, do
której zwykle nie przywiązywała wagi. Ale jej mąż podchodził do
tego zagadnienia inaczej i wymienił ją na kogoś o niższym
wskaźniku BMI, pomyślała, schodząc z wagi, na którą weszła
w rozterce, sama nie wiedząc po co. W tej chwili nadwaga nie
była największym problemem do rozwiązania.
Czy dziesięć kilogramów nadwagi dla kogoś przy moim
wzroście to jeszcze nadwaga czy już otyłość? - zapytała samą
siebie w lustrze.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin