Waldorff Jerzy - Fidrek (1989).pdf
(
41723 KB
)
Pobierz
Jerzy
Waldorff
Okładkę,
obwolutę
i
strony
tytułowe
projektowała
Teresa
Kawińska
Biblioteka
Narodowa
Warszawa
30001020103468
30001020103468
©Copyright'
by
Jerzy
Waldorff,
1989
ISBN,83-06-01776-5
Całe
bytowanie
ludzkie
na
ziemi,
jego
monumentalna
historia
i
groźna
teraźniejszość,
niemal
wszystko
—
jeśli
prze
badać
sprąwy
dokładniej
—
okaże
się
wynikiem
przypadku.
Gdyby
Piłat
był
trochę
odważniejszy
(albo
tylko
mniej
leniwy)
i
nie
wydał
na
mękę
Chrystusa,
biorąc
we
własne
ręce
jego
przyszłość;
jeśliby
Napoleon
w
niemowlęctwie
wypadł
z
kołyski
na
głowę
i
zidiociał,
gdyby
Lenin
w
roku
siedemnastym
po
jechał
nie
do
Petersburga,
ale
do
Londynu
—
dzieje
nasze
potoczyłyby
się
inaczej.
Jedno
tylko
zawsze
było
i
zostało
imperatywem
kategorycznym
świata:
upływ
czasu,
starzenie
się
tego,
co
żyje,
i
wreszcie
śmierć.
Mechanizm
odmykający
śluzę
czasu
ma
tę
właściwość,
że
przebiegi
chronologiczne
łączy
ze
zmianami
w
przestrzeni.
Miejsc,
które
ongiś
nawiedzaliśmy,
już
nie
ma.
Istnieją
dalej
na
mapie
i
łatwo
kupić
bilet,
żeby
się
tam
znaleźć,
jednak
to
już
nie
będą
okolice,
w
których
się
rozgrywały
dawne
sprawy;
do
nich
podróżować
można
tylko
drogą
poprzez
wspomnienia.
Przeklęte
wędrowanie!...
Gdyby
nie
pamięć,
życie
starych
ludzi
bolałoby
tylko
fizycznie.
Śluza
raz
odemknięta
nie
powoduje
równomiernego
spływu
czasu
wzdłuż
historii.
Dzieje
się
z
nim
jak
z
potokiem
górskim,
opadającym
z
jednego
głazu
na
drugi,
coraz
to
niżej,
ale
po
drodze
—
na
kolejnych
półkach
skalnych
—
wody
zatrzymują
się
i
tworzą
rozlewiska,
mniejsze,
większe,
zaś
w
miarę
jak
rośnie
między
nimi
odległość,
coraz
trudniej
dopatrzyć
się
5
kształtu
i
zawartości
tego,
co
poszczególne
uskoki-epoki
ze
brały.
Należałoby
wszystko
złączyć
w
ciąg
logiczny,
poddający
się
wspólnemu
osądowi,
a
nie
można!
Koniec
końcem
bywa,
że
jedne
okresy
życia
stają
się
całkiem
obce
drugim
i
ludzie
z
jednego
piętra
czasu
oglądają
ze
zdumieniem
lokatorów
pię
ter
wcześniejszych,
choć
wiedzą,
że
są
tymi
samymi
oso
bami,
tylko
świat
dookoła
i
oni
się
najzupełniej
zmienili...
Podobnie
ze
mną
i
Fidrkiem.
Był
taki
chłopak
dawno
temu,
którego
wołano
w
rodzinie,
a
także
w
szkole,
między
kolegami,
i
słuchać
musiał
łajania
profesorów:
—
Fidrek,
jeśli
wyjdziesz
za
bramę,
będziesz
po
lekcjach
siedział
w
kozie!
Fidrek,
miej
to
w
nosie,
chodź
na
lemoniadę!
Dlaczego
takie
przezwisko
,,Fidrek”
a
nie
inne?
Tego
nikt
nie
pamiętał,
a
przecie
winno
zastanawiać,
skoro
nic
z
imie
niem
nie
miało
wspólnego,
więc
nie
zdrobnienie,
tylko
Bóg
wie
co.
Obserwując
go
z
mojego
niemal
już
podziemia
skal
nego
wiem,
że
to
byłem
ja
i
niby
nadal
jestem,
ale
prze
cież
nic
mnie
z
chłopakiem
nie
łączy,
oprócz
zawiści,
że
on
tam
został
aż
do
tyła
młody,
gdy
ja
tu,
na
tej
krawędzi
bytu?...
Jeden
Chronos
zaklętą
miotłą
potrafiłby
wymieść
z
gęby
mojej
wszystkie
gruzy,
usypiska
i
bruzdy,
jakie
osa
dziło
na
niej
życie,
a
także
skrzesać
w
oczach
trochę
niegdy
siejszego
blasku
spod
zamglenia
między
zmarszczkami.
Ale
nigdy,
w
żadnym
razie
nie
umiałbym
już
patrzeć
w
przyszłość
z
dawnym
ufnym
rozmarzeniem;
zbyt
wiele
się
o
życiu
tym
czasem
dowiedziałem.
Nos
podobnym
hakiem
zwisa
pod
wąsami
o
zbliżonym
zarysie,
tyle
że
ich
czerń
dziś
wątpliwa.
Tamten
Fidrek,
czyli
ja
w
głębi
czasu,
podrostek,
wąsaty
był
już
gdzieś
od
czter
nastu
lat
i
czwartej
klasy,
ale
zresztą
bardziej niż
czło
wieka
przypominał
jeszcze
cielę
na
niepewnych
nogach,
rozglą
dające się
po
okolicy
wzrokiem
spłoszonym,
na
pół
sennym,
lecz
jak
gdyby
i
pełnym
wyczekiwania,
zgoła
natarczywego
chwilami,
głupiec!
Stoi
i
nie
odzywa
się,
gdyż
nie
słyszy
mojego
nawoływania,
a
jeśliby
dobiegło
go
i
chciałby
mi
o
so
bie
przypomnieć
różności,
dla
mnie
już
dawno
nie
pamiętne
—
ja
bym
go
nie
dosłyszał,
bo
i
daleko,
i
słuch
wiekiem
nad-
6
wątlony.
Mogę
więc
tylko
czerpać
z
własnych
rozważań
o
chłop
cu,
ale
czy
będzie
to
cała
prawda
o
nim?...
Bogać
tam!
Żadna
jedyna
prawda
o
ludziach
i
świecie
nie
istnieje.
Tyle
ich,
ile
świadectw
chcieliby
dać
mieszkańcy
ziemi
o
różnych
temperamentach,
zasadach
moralnych
i
prze
konaniach,
obserwujący
życie
z
rozmaitych
stanowisk
prze
strzeni
i
także
w
czasie.
Te
pojedyncze
widzenia
i
zeznania
ulegają
dodatkowo
zniekształceniom
w
każdym
człowieku
z
osobna,
chociażby
—
skrupulant!
—
dbał
jak
najtroskli
wiej
o
nietykalne
zasoby
wspomnień.
Ataki
niewidzialnego
ich
korektora
odbywają
się
przez
podświadomość.
Krętymi,
podziemnymi
drogami
chytrze
doprowadzone
zostają
filtry,
które
przez
swoje
sita
przepuszczają
takie
jedynie
zapamię
tane
elementy,
żeby
ustawiały
pamiętającego
w
możliwie
szacownej
pozycji,
otoczonej
jeśli
nie
całym
blaskiem
aureoli,
to
choćby
tylko
poświatą
usprawiedliwiającą
działania
lub
zaniechania,
jakich
należałoby
się
wstydzić.
Reszta
ginie
w
za
pomnieniu,
trudno
zorientować
się,
jak
i
kiedy.
Dlatego,
mimo
pozorów
najbardziej
autentycznego
świad
czenia
z
pełną
wiarą
i
gwarancją
prawdy
—
nie
ma
mniej
pewnych
świadków
historii
od
naocznych!
Dopiero
dokumenty
zebrane
przez
badaczy
z
następnych
pokoleń,
ich
beznamiętne
analizy
mogą
nieco
przybliżyć
prawdę,
choć
nigdy
całą
ujawnić
w
pełnym
świetle.
Poza
uniemożliwiającymi
taki
akt
zawczasu
podjętymi
zatajeniami,
a
także
zniszczeniem,
zagubieniem
wielu
potrzebnych
protokołów
—
do
dzieła
przewartościowa
nia
ludzi
i
wydarzeń
zabierają
się
interpretatorzy.
Najczęściej
z
polecenia
kolejnej
władzy,
która
—
co
jest
prawie
regułą
—
chce
zdyskredytować
bezpośrednich
poprzedników
u
steru
rządów,
a
dawniejszym
imputować
sentencje,
które
usprawiedli
wiałyby
obecną
przebudowę
społeczeństw,
nowe
sojusze
mię
dzynarodowej
przyjaźni
i
deklaracje
nienawiści.
Nienawiść
przede
wszystkim!
Liczą
się
ponadto
gusta,
zmienne
z
epoki
w
epokę.
Prawdą
u
progów
naszego
wieku
zdawało
się,
że
symfonika
Mahlera
jest
nudziarstwem,
spłodzonym
przez
histeryka
bez
talentu,
a
dzisiaj
powiada
się
ze
wzruszeniem,
że
był
on
prorokiem,
7
Plik z chomika:
mugracz
Inne pliki z tego folderu:
Waldorff Jerzy - Ósme sekrety polihymnii (1997).pdf
(65018 KB)
Waldorff Jerzy - Moniuszko (1952).pdf
(8097 KB)
Waldorff Jerzy - Dolina szarej rzeki (1986).pdf
(51842 KB)
Waldorff Jerzy - Zbuntowane uszy (1968).pdf
(41788 KB)
Waldorff Jerzy - Czarne owce dla Apolla (1984).pdf
(48855 KB)
Inne foldery tego chomika:
[Antologie] Fantastyka, horror, s-f itp
[Antologie] Kryminał, sensacja
[Antologie] Opowiadania - różne
[Antologie] Poezja
[Dramaty]
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin