Wolff Isabel - Na ratunek Róży.pdf

(1463 KB) Pobierz
Na ratunek Ró¿y
Isabel Wolff
4
1
Stalimy naprzeciwko siebie w ogrodzie. W ³agodnych br¹-
zowych oczach Eda malowa³ siê strach i bezgraniczne zdu-
mienie. Wbi³am w niego oburzony wzrok, a potem, powoli, za-
machnê³am siê praw¹ rêk¹.
Masz! krzyknê³am, a deserowy talerzyk z kompletu
Wedgwood Kutani Crane, o rednicy siedemnastu centymetrów,
przelecia³ mu ko³o lewego ucha i waln¹³ w ogrodzenie. Jesz-
cze to! zawo³a³am, gdy podniós³ rêce, os³aniaj¹c siê przed
spodeczkiem i fili¿ank¹. To te¿ sobie zabierz! wysycza³am,
rzucaj¹c w jego stronê trzema talerzami obiadowymi. I to!
wrzasnê³am, a waza na zupê przelecia³a w powietrzu.
Ró¿o! krzykn¹³ Ed, uchylaj¹c siê przed fruwaj¹c¹ por-
celan¹. Ró¿o, natychmiast przestañ!
Nie ma mowy!
Co chcesz przez to osi¹gn¹æ?
Emocjonaln¹ satysfakcjê.
Edowi uda³o siê uchyliæ przed sosjerk¹ i trzema deserowy-
mi miseczkami. Dzbanuszek do mleka te¿ roztrzaska³ siê na
cie¿ce.
Na litoæ bosk¹, Ró¿o! Ten serwis by³ strasznie drogi!
Owszem odpar³am z zadowoleniem. Wiem.
Z ca³ej si³y rzuci³am w niego nasz¹ fotografi¹ lubn¹
w srebrnej ramce. Schyli³ siê i zdjêcie uderzy³o w drzewo.
Szk³o rozprys³o siê w drobny mak. Sta³am zadyszana i napom-
powana adrenalin¹. Ed podniós³ wgniecion¹ ramkê. Na zdjêciu
5
bylimy nies³ychanie szczêliwi. Zosta³o zrobione siedem mie-
siêcy temu.
To niczyja wina powiedzia³. Takie rzeczy siê zdarzaj¹.
Nie wciskaj mi ciemnoty! wrzasnê³am.
By³em potwornie nieszczêliwy, Ró¿o. Smutny. Nie mo-
g³em poradziæ sobie z faktem, ¿e twoja praca jest wa¿niejsza
ode mnie.
Moja kariera jest dla mnie bardzo wa¿na powiedzia-
³am, rozcinaj¹c najwiêkszym kuchennym no¿em ma³¿eñsk¹
ko³drê. W dodatku to nie jest kariera, lecz powo³anie. Ci lu-
dzie mnie potrzebuj¹.
Ja te¿ ciê potrzebowa³em jêkn¹³. W powietrzu zawiro-
wa³a chmura gêsiego pierza. I nie mam pojêcia, dlaczego mia-
³em konkurowaæ z band¹ tych nieudaczników.
To pod³e, co mówisz!
Desperaci z Dagenham!
Przestañ!
Bankruci z Barnsley!
Nie b¹d wredny!
Agorafobi z Aberystwyth.
Obrzydliwe!
Dla mnie nigdy nie mia³a czasu!
Opuci³am rêkê z no¿em i kolejny raz zachwyci³am siê jego
urod¹. By³ nies³ychanie, niedorzecznie przystojny. Najprzystoj-
niejszy mê¿czyzna, jakiego w ¿yciu widzia³am. Czasem przy-
pomina³ Gregoryego Pecka. A do kogo by³ teraz podobny?
Oczywicie! Do Jimmyego Stewarta w filmie ¯ycie jest piêk-
ne, szczêliwego i zasypanego niegiem. Tyle ¿e Eda zasypa³
nie nieg, lecz bia³e pierze, a ¿ycie zupe³nie nie by³o cudowne.
Przepraszam ciê, Ró¿o szepn¹³, wypluwaj¹c dwa ma³e
piórka. Miêdzy nami wszystko skoñczone. Musimy iæ na-
przód.
To znaczy, ¿e ju¿ mnie nie kochasz? spyta³am z wal¹-
cym sercem.
Kocha³em ciê, Ró¿o stwierdzi³ z ¿alem. Naprawdê.
Ale... nie, chyba ciê ju¿ nie kocham.
Nie kochasz? powtórzy³am ponuro. Ach tak, rozu-
miem. Teraz zrani³e moje uczucia. Obrazi³e mnie. Jestem bar-
dzo z³a. Poszuka³am w moim arsenale i znalaz³am patelniê Le
6
Creuseta. Powstrzymywany gniew jest bardzo szkodliwy i dla-
tego musisz przyj¹æ karê jak mê¿czyzna.
Unios³am patelniê obiema rêkami. W oczach Eda pojawi³o
siê przera¿enie.
Proszê, Ró¿o, nie wyg³upiaj siê.
Jestem ca³kiem powa¿na.
Ju¿ siê zabawi³a.
Jeszcze nie skoñczy³am.
Nie chcesz mnie tym uderzyæ, prawda? jêcza³, gdy sz³am
w jego stronê po zasypanym pierzem trawniku. Proszê, Ró¿o
Zgłoś jeśli naruszono regulamin