Bierdiajew M. Autobiografia.txt

(802 KB) Pobierz
MIKOŁAJ BIERDIAJEW
AUTOBIOGRAFIA FILOZOFICZNA
Przełożył
Henryk Paprocki
Kęty 2002 WYDAWNICTWO ANTYK

Przedmowa
Poświęcam tę książkę mojemu najlepszemu przyjacielowi, Eugenii Rapp
Dawno już temu zamyśliłem napisanie tej książki. Zamysł książki wydał mi się szczególny. Książki napisane o sobie samym są bardzo egocentryczne. W literaturze wspomnieniowej często drażni właśnie egocentryzm. Autor wspomina innych ludzi i wydarzenia, ale mówi przeważnie o sobie. Istnieje kilka typów książek napisanych o sobie i o swoim życiu. Przede wszystkim jest to „dziennik”, który autor prowadził z roku na rok przez całe swoje życie. Jest to dość dowolna forma, którą obecnie bardzo lubią Francuzi. Journal intime Henri Frederica Amiela 1 jest najlepszym przykładem literatury tego typu, a z nowszych Journal Andre Gide’a2. Istnieją też „wyznania”. Bł. Augustyn3 i Jean-Jacques Rousseau4 dali najlepsze przykłady takiej literatury. Istnieją też „wspomnienia”. Ogromna literatura, stanowiąca materiał dla historii: Rzeczy minione i rozmyślania Aleksandra Hercena5 są wspaniałą księgą wspomnień. W końcu istnieją też „autobiografie”, ujawniające wydarzenia życia, zewnętrzne i wewnętrzne, w porządku chronologicznym. Wszystkie te rodzaje książek pragną z większą lub mniejszą prawdziwością i dokładnością opowiedzieć o tym, co było, zapieczętować przeszłość. Do przeszłości należą też myśli i uczucia autora. Moja książka nie przynależy w pełni do żadnego z tych rodzajów. Nigdy nie pisałem dziennika. Nie zamierzam się też pu
blicznie spowiadać. Nie chcę pisać wspomnień o wydarzeniach mego życia i epoki, nie taki jest mój cel. Nie będzie to też autobiografia w zwykłym sensie tego słowa, mówiąca o moim życiu w porządku chronologicznym. Jeśli będzie to autobiografia, to autobiografia filozoficzna, historia ducha i poznania. Wspominanie przeszłości nigdy nie może być pasywne, nie może być dokładnym odtworzeniem, co zawsze wywołuje podejrzenia. Pamięć jest aktywna, występuje w niej element twórczy, przemieniający, a z nim wiąże się niedokładność, niewierność wspomnień. Pamięć dokonuje wyboru: wiele wysuwa na pierwszy plan, wiele pozostawia w zapomnieniu, niekiedy nieświadomie, a niekiedy świadomie. Moja pamięć o moim życiu i o mojej drodze będzie świadomie aktywna, to znaczy będzie twórczym wysiłkiem mojej myśli, mego poznania dnia dzisiejszego. Między faktami mojego życia i książką o nich będzie obecny akt poznawczy, który zresztą najbardziej mnie interesuje. Goethe napisał książkę o sobie pod znaczącym tytułem Z mojego życia. Zmyślenie i prawda 6. Nie wszystko w tej książce jest prawdą, jest w niej twórczość poety. Nie jestem poetą, jestem filozofem. W książce napisanej przeze mnie o sobie samym nie będzie rzeczy zmyślonych, ale będzie poznanie filozoficzne i przemyślenia na temat siebie samego w życiu1. Tego typu poznanie filozoficzne nie jest pamięcią o przeszłości, jest to akt twórczy, dokonywany w chwili teraźniejszej. Wartość takiego aktu określa fakt, na ile wznosi się on ponad czasem, dotyka czasu egzystencjalnego, to znaczy wieczności. Zwycięstwo nad śmiercionośnym czasem zawsze było głównym motywem mojego życia. Moja książka jest świadomie szczera i egocentryczna. Jednak egocentryzm, w którym zawsze jest coś odpychającego, zostaje odkupiony przez to, że siebie samego i swój życiowy los czynię przedmiotem poznania filozoficznego. Nie zamierzam obnażać duszy, nie chcę ujawniać stanu swojej duszy. Książka ta jest w swoim zamiarze filozoficzna, jest poświęcona problematyce filozoficznej. Rzecz dotyczy poznania samego siebie, potrzeby zrozumienia siebie, przemyślenia swego losu. Tak zwana filozofia egzystencjalistyczna, której nowość wydaje mi się być przesadną, rozumie filozofię jako poznanie ludzkiego istnienia i poznanie świata przez ludzkie istnienie. W poznaniu siebie samego człowiek
dotyka tajemnic, które pozostają ukryte przed poznaniem przez innych. Przeżywałem świat, cały proces światowy i historyczny, wszystkie wydarzenia mojego czasu, jako część mego mikrokosmosu, jako moją drogę duchową. W mistycznej głębi wszystko to, co dokonało się w świecie, dokonało się także ze mną. W tym punkcie zderzam się z podstawową sprzecznością mojej skomplikowanej natury. Z jednej strony przeżywam wszystkie wydarzenia mojej epoki, cały los świata, jako wydarzenia dokonujące się ze mną, jako własny los; z drugiej strony ogromnie przeżywam obcość świata, jego odległość, mój brak łączności ze światem. Gdybym pisał dziennik, to prawdopodobnie ciągle zapisywałbym w nim te słowa: „Jest mi to obce, nie czuję z tym związku, znowu tęsknię za czymś innym, za transcendencją”. Całe moje istnienie stało pod znakiem tęsknoty za transcendencją.
Przyszło mi żyć w epoce katastroficznej nie tylko dla mojej ojczyzny, ale także dla całego świata. Na moich oczach runęły całe światy i powstały nowe. Mogłem obserwować niezwykłą zmienność ludzkich losów. Widziałem transformacje, dostosowywanie się i zdrady, a to, być może, było najcięższe w życiu. Z doświadczeń, które przyszło mi przeżyć, wyniosłem wiarę, że chroni mnie Wyższa Moc i nie dopuszcza do mojej zguby. Epoki tak brzemienne w wydarzenia i zmiany zwykle uważa się za interesujące i znaczące, a przecież są to epoki pełne nieszczęść i cierpień poszczególnych ludzi i całych pokoleń. Historia nie oszczędza ludzkiej osoby i nawet jej nie zauważa. Przeżyłem trzy wojny, z których dwie mogą być nazwane światowymi, dwie rewolucje w Rosji, małą i wielką, przeżyłem duchowy renesans początków XX wieku, a potem rosyjski komunizm, kryzys światowej kultury, przewrót w Niemczech, upadek Francji i jej okupację, przeżyłem wygnanie i moje wygnanie nie kończy się. Bardzo przeżywałem potworną wojnę przeciwko Rosji. Jeszcze nie wiem, czym skończą się światowe wstrząsy. Dla filozofa było to zbyt wiele wydarzeń: cztery razy siedziałem w więzieniu, dwa razy za starego reżymu i dwa razy za nowego reżymu, byłem na trzy lata zesłany na Północ, miałem proces grożący wiecznym pobytem na Syberii, zostałem wypędzony ze swojej ojczyzny i najprawdopodobniej zakończę życie na wygnaniu. Równocześnie z tym nigdy nie byłem człowiekiem polityki. Miałem kontakty z różnymi prądami myślowymi, ale w istocie do żadnego z nich nie przynależałem do głębi, niczemu nie oddałem się w pełni, za wyjątkiem mojej twórczości. Głębia mojej istoty zawsze przynależała do czegoś innego. Nie tylko nie byłem obojętny w stosunku do problemów społecznych, ale
rozmyślałem nad nimi, miałem uczucia „obywatelskie”, ale w istocie, w głębszym sensie, byłem aspołeczny, nigdy nie byłem „działaczem społecznym”. Prądy społeczne nigdy nie uważały mnie w pełni za swego człowieka. Zawsze byłem „anarchistą” na gruncie duchowym oraz „indywidualistą”.
Moja książka została napisana w sposób swobodny, nie jest związana planem tematycznym. Są w niej zawarte wspomnienia, ale to nie one są najważniejsze. Pamięć o wydarzeniach i ludziach przeplata się z rozmy-śleniami i rozmyślania zajmują dużo miejsca. Rozdziały książki podzieliłem nie ściśle chronologicznie, jak w zwykłych autobiografiach, ale według tematów i problemów, które dręczyły mnie przez całe życie. Następstwo w czasie ma jednak pewne znaczenie. Największą trudność postrzegam w tym, że możliwe jest powtarzanie tego samego tematu w różnych rozdziałach. Jedyne usprawiedliwienie jest takie, że temat będzie pojawiał się w innym związku i w innych uwarunkowaniach. Zdecydowałem się zająć sobą nie tylko dlatego, że doświadczam potrzeby wyrażenia siebie, ale także dlatego, że może to sprzyjać postawieniu i rozwiązaniu problemu człowieka i ludzkiego losu, a także zrozumieniu naszej epoki. Odczuwam także potrzebę wyjaśnienia własnych sprzeczności. Tego typu książki wiążą się z tajemną mocą w człowieku, z pamięcią. Pamięć i zapomnienie przeplatają się. Wiele spraw zapominam na pewien czas, wiele znika z mojej świadomości, ale zachowuje się w głębi podświadomości. Zawsze prześladowało mnie zapominanie. Niekiedy zapominałem nie tylko wydarzenia mające znaczenie, ale zapominałem także ludzi, którzy odegrali rolę w moim życiu. Zawsze uważałem, że jest to coś niewłaściwego. W pamięci tkwi moc wskrzeszająca, pamięć chce zwyciężyć śmierć. Nadchodził moment, kiedy znowu przypominałem sobie to, co zapomniałem. Moja pamięć miała charakter aktywno-przemieniający. Nie należę do ludzi zwróconych ku przeszłości, jestem zwrócony ku przyszłości. Przeszłość ma dla mnie znaczenie jako brzemienna przyszłością. Nie znam stanów smutku, charakterystycznych dla ludzi zwróconych ku przeszłości. Właściwy jest mi raczej stan tęsknoty, który jest czymś całkowicie innym niż smutek. Jestem raczej człowiekiem dramatycznym niż lirycznym, co powinno odbić się w mojej autobiografii. Rozmyślając o swoim życiu, dochodzę do wniosku, że nie było to życie metafizyka w zwykłym sensie tego słowa. Było zbyt pełne cierpień i dramatycznych wydarzeń, osobistych i społecznych. Poszukiwałem prawdy, ale moje życie nie było mądre, nie panował w nim rozum, było w nim zbyt wiele spraw irracjonalnych. Świetliste okresy mego życia przeplatały się z okresami
ciemnymi i dla mnie pełnymi cierpienia, okresy wzlotów przeplatały się z okresami upadków. Jednak nigdy, w żadnym z tych okresów nie przestawałem usilnie myśleć i poszukiwać. Chciałbym wskrzesić najbardziej świetliste i twórcze okresy mego życia. Chciałbym, żeby pamięć zwyciężyła zapomnienie w stosunku do wszystkiego, co jest wartościowe w moim życiu. Jedno jednak świadomie wykluczam: będę mało mówił o ludziach, z którymi kontakty miały największe znaczenie dla mojego życia i mojej drogi duchowej. Właśnie to pamięć chroni dla wieczności. Marcel Proust, który poświęcił całą swoją twórczość problemowi czasu, w ostatnim tomie cyklu W poszukiwaniu straconego czasu napisał: „J’avais trop experimente l’impossibilite d’atteindre dans la realite ce qui etait au fond moi-meme”. Te słowa mogłyby ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin