Merrill Christine-Sekret Emily.pdf

(1187 KB) Pobierz
Christine Merrill
Sekret Emily
Rozdział pierwszy
Chociaż Emily Longesley nie minęłaby się z prawdą, mówiąc, że niewielu jest lu-
dzi, których darzy niechęcią, to zaczynała sobie uświadamiać, że do Ruperta, kuzyna
swojego męża, odczuwa zwykłą nienawiść. Miała nieodparte wrażenie, że gdy Rupert
przygląda się pokojom podczas odwiedzin we dworze, ocenia wartość mebli.
Tym bardziej irytowała ją świadomość, że ta żądza posiadania ma mocne podsta-
wy, jeśli bowiem Emily pozostanie bezdzietna, tytuł wcześniej czy później przejdzie na
Ruperta. W miarę jak mijały lata, odkąd opuścił ją mąż, kuzyn składał odwiedziny coraz
częściej i zachowywał się coraz bardziej natarczywie. Krótko mówiąc, nabierał pewno-
ści, że w końcu przejmie rodzinną schedę. Ostatnio zaczął z bezczelnym uśmieszkiem
pytać o zdrowie męża Emily, jakby posiadł nieznane jej informacje.
Podejrzenia, że kuzyn może mieć ku temu powody, stanowiły dla niej dodatkowe
źródło niepokoju. Chociaż sekretarz jej męża, Hendricks, zapewniał ją, że pan hrabia
czuje się dobrze, to z równą stanowczością twierdził, że milord nie życzy sobie z nią
kontaktu. Trudno było więc liczyć na przyjazd Adriana, z drugiej zaś strony odwiedziny
u niego po prostu nie wchodziły w grę. W tej sytuacji Emily nie wiedziała, czy otoczenie
coś przed nią ukrywa, czy po prostu niechęć jej męża do niej jest tak oczywista, jak się
TLR
wydaje.
Wreszcie jednak poczuła, że dłużej tego nie zniesie.
- Rupercie, co właściwie oznacza pańska mina? Odnoszę wrażenie, że wątpi pan w
prawdziwość moich słów. Warto byłoby okazać przynajmniej pozory współczucia, jeśli
podejrzewa pan, że Adrian jest chory.
Rupert popatrzył na nią z aroganckim uśmiechem, który wydawał się sugerować,
że zdobycz wreszcie wpadła mu w sidła.
- Nie tyle podejrzewam Folbroke'a o chorobę, co zaczynam wątpić w jego istnie-
nie.
- To jakieś androny. Doskonale pan wie, Rupercie, że on istnieje. Znacie się od
dzieciństwa, poza tym był pan obecny na naszym ślubie.
- Minęły prawie trzy lata. - Rozejrzał się dookoła. - Teraz go tutaj nie widzę.
- Przecież większą część roku spędza w Londynie.
Prawdę mówiąc, spędzał tam okrągły rok, ale nie było sensu mówić o tym.
- Nie widział go tam żaden z jego przyjaciół. Nie zajmuje swojego miejsca podczas
obrad Izby Lordów. Nie bywa na przyjęciach ani w teatrze. A kiedy składam mu wizytę,
słyszę, że go nie ma i służba nie spodziewa się go w najbliższym czasie.
- Może nie chce pana przyjąć? - podsunęła Emily.
Jeśli tak, to przynajmniej w tej jednej sprawie miała wspólne poglądy z nieobec-
nym mężem.
- Ja też nieszczególnie mam ochotę z nim rozmawiać - przyznał Rupert. - Jednak z
uwagi na kwestię sukcesji żądam przedstawienia dowodu, że ten człowiek jeszcze oddy-
cha.
- Że oddycha? Wiele niedorzeczności już pan mówił, Rupercie, ale tej chyba nic
nie dorówna. Jest pan jego najbliższym krewnym i dziedzicem. Gdyby hrabia Folbroke
zmarł, zostałby pan o tym niezwłocznie powiadomiony.
- Gdyby pani uznała za stosowne mi o tym powiedzieć.
Mierzył ją podejrzliwym spojrzeniem, jakby był przekonany, że wystarczy przy-
glądać się dostatecznie długo, by wyznała, że pod rabatami w ogrodzie leży ukryte ciało.
- To oczywiste, że powiadomiłabym pana w razie potrzeby. Jaki mogłabym mieć
TLR
powód, by ukrywać, że coś się stało Adrianowi?
- Bardzo istotny. Bo czyż to ja nie wiem, jak podczas jego nieobecności poczyna
sobie pani w majątku? Służba odbiera od pani polecenia. Widziałem, jak rządca i pleni-
potent przychodzili do pani po wskazówki. Zastałem też kiedyś panią nad księgami ra-
chunkowymi, zupełnie jakby wiedziała pani, co z nimi robić.
Rzeczywiście wiedziała, spędziła bowiem nad nimi wystarczająco dużo czasu, by
się tego nauczyć. Zresztą mąż nie miał nic przeciwko temu, nawet wyraził zadowolenie z
jej sposobu zarządzania majątkiem, jeśli wierzyć kilku krótkim informacjom, które prze-
kazał Hendricks.
- Nie rozumiem, jakie może to mieć dla pana znaczenie, skoro jeszcze nie jest pan
hrabią.
Rupert zmrużył oczy.
- Ta sytuacja jest nienaturalna. Nie chcę, żeby mój spadek się skurczył wskutek
nieudolnego zarządzania przez kobietę. Nieraz już pisałem do Folbroke'a, wyrażając mo-
je obawy w tej materii, a jednak nie widzę najdrobniejszej oznaki, by zamierzał osobiście
przejąć władzę nad majątkiem, który zgodnie z prawem jest jego własnością. Bywa tu tak
rzadko, że naprawdę nie wiadomo, czy jeszcze chodzi po tym świecie. Jeśli jednak zmarł,
a pani sądzi, że uda jej się ciągnąć tę maskaradę i udawać, jakoby Folbroke nadal był tu
panem, to grubo się pani myli.
Emily odetchnęła głęboko. Musiała zachować spokój w obliczu frontalnego ataku.
Rupert zawsze wykazywał skłonności do zrzędzenia, ale dla dobra swego męża starała
się zachowywać wobec niego uprzejmie. Nie miała jednak nieograniczonych zasobów
cierpliwości, a Adrian i jego kuzyn wspólnie przyczynili się do tego, że właśnie się wy-
czerpały.
- Pańskie zarzuty są śmieszne.
- Nie wydaje mi się, kuzynko. Ostatnim razem, kiedy złożyłem wizytę Folbroke-
'owi, służący twierdzili, że jest niedysponowany, kiedy jednak przeszukałem pokoje, w
ogóle nie natrafiłem na jego ślad.
- Jeśli nadużywa pan jego gościnności i uzurpuje sobie władzę nad służbą, to nic
dziwnego, że nie chce pana widzieć. Takie zachowanie jest więcej niż niegrzeczne. Poza
Zgłoś jeśli naruszono regulamin