K01 Glos dla ksiezniczki A5.pdf

(2445 KB) Pobierz
John Morressy
Głos dla księżniczki
Cykl: Kedrigern Tom 1
Przełożyła Danuta Górska
Tytuł oryginalny: A Voice for Princes
Rok pierwszego wydania: 1986
Rok pierwszego wydania polskiego: 1996
Magia z pewnością nie jest już taka, jak kiedyś. Czary straciły
dawną moc, poziom kwalifikacji czarodziejów wyraźnie spada.
Lecz kiedy Gildia Czarodziejów głosuje za dopuszczeniem
alchemików do swego grona - dla Kedrigerna to kropla
przelewająca czarę.
Opuściwszy w gniewie zebranie Gildii, Kedrigern - mistrz
czarów i specjalista od przeciwzaklęć - żegna swoich kolegów po
fachu i wybiera spokojne, kontemplacyjne życie, poświęcone
studiom. Szybko jednak odkrywa, jak bardzo dokuczliwa bywa
samotność - nie wystarcza nawet towarzystwo wiernego
domowego trolla Ciapka.
Co może zrobić stusześćdziesięcioletni kawaler? W okolicach
Cichego Gromu trudno o rozrywki. A Kedrigern jest stanowczo za
młody, żeby myśleć o małżeństwie - oczywiście według
czarodziejskich standardów. Dopiero po długim namyśle nasz
dzielny bohater decyduje się i wyrusza na wyprawę w
poszukiwaniu narzeczonej. Czy jednak Kedrigern stanie na
ślubnym kobiercu z pierwszą zaklętą księżniczką, którą napotka
na swojej drodze?
-2-
Spis treści:
1. Kwestia zasad..............................................................................................................................................................4
2. Domownicy czarodzieja............................................................................................................................................29
3. Czarodziej w zalotach...............................................................................................................................................42
4. Kiedy duch ochoczy..................................................................................................................................................66
5. Ubezpieczenie przeciwko alchemii...........................................................................................................................86
6. Dary Conhoona.......................................................................................................................................................106
7. Cosito, erso Sam.....................................................................................................................................................124
8. Pomoc potrzebna od zaraz......................................................................................................................................141
9. Kryształ Caracodissy..............................................................................................................................................160
10. W mgnieniu oka....................................................................................................................................................174
11. Rzadki przypadek magii.......................................................................................................................................199
12. Księżniczka rozpoczyna naukę.............................................................................................................................219
13. Książę w podskokach............................................................................................................................................243
14. Słuchać znaczy słyszeć.........................................................................................................................................264
„... Popraw twą wymowę,
by nie ściągnęła na ciebie niedoli”.
Shakespeare
-3-
1. Kwestia zasad.
Zebranie ciągnęło się bez końca. Wydawało się, że każdy
uczestnik ma referat do wygłoszenia i pragnie go wygłosić w
możliwie najdłuższej i najnudniejszej formie.
Kedrigern westchnął rozpaczliwie, rozprostował i znowu
skrzyżował ramiona, poprawił się na niewygodnym krześle i
zerknął tęsknie przez małe okienko na promienny przepych lata.
Tam, na zewnątrz powinien przebywać w taki poranek. Powinien
wąchać kwiaty, liczyć obłoki, robić małe pomocne czary dla
wesołych wieśniaków - a nie siedzieć na nudnym zebraniu. A
jednak siedział tutaj mając wrażenie, że tkwi w tym pokoju od
zarania czasu, niczym bąbel powietrza uwięziony w skale.
Hithemils, skarbnik gildii, przerwał i odłożył księgę, z której
odczytywał monotonny szereg cyfr. Kedrigern pochylił się do
przodu. Wreszcie wyzwolenie, pomyślał. Ale jego nadzieje
prysły, kiedy Hithernils wziął następną księgę, odchrząknął i
zaczął recytować nową litanię wydatków albo wpływów, albo
poborów, albo innych bzdur.
Kedrigern wydał cichy, gardłowy dźwięk, coś pomiędzy jękiem
a warknięciem, i przestał słuchać. Wszystko to nonsens,
powiedział sobie, a on był głupcem, że na to poszedł. Sam pomysł
gildii czarodziejów był niedorzeczny. Czarodzieje pracują
samotnie, jak pająki. Od czasu do czasu przyjemnie spotkać się w
czysto towarzyskich celach, ale formalna organizacja, urzędnicy,
zebrania, regulaminy, opłaty, hasła i tajne znaki oraz imponujące
tytuły były po prostu śmieszne. Widocznie nawet katastrofalny
przykład bractwa pustelników niczego ludzi nie nauczył.
Kedrigern obwiniał alchemików o wymyślenie takiej
organizacji. Obwiniał alchemików automatycznie o wszystkie złe
-4-
rzeczy na świecie, włącznie z pogodą, jednak tym razem miał
dostateczny powód.
Alchemia była całkiem nowym zjawiskiem w kraju Kedrigerna,
ale szybko zdobywała popularność. Rozkwitała zwłaszcza wśród
młodzieży, dla przyczyn, które w Kedrigernie wzbudzały tylko
narastające uczucie niesmaku. Zapewne atrakcyjność zawodu
zwiększały pompatyczne tytuły, barwne insygnia i malowniczy
żargon, i nieustający ciąg celebrowanych uroczyście zjazdów, a
także konferencji i warsztatów, które zapełniały kalendarz
alchemika; tego rodzaju rzeczy przemawiają do niedojrzałych
umysłów w każdym wieku. Ponadto alchemicy ciągle opowiadali
o błyskawicznych i lukratywnych możliwościach zatrudnienia w
tym zawodzie. Nie dla nich długa, powolna walka o sukces; oni
obiecywali natychmiastowe zyski, nieodparcie kuszące dla zbyt
wielu ludzi. Trzeba było czasu, ogromnej pracy i sporej porcji
ryzyka, żeby zostać naprawdę pierwszorzędnym czarodziejem.
Natomiast każdy mógł zdobyć stopień alchemika w ciągu kilku
lat, bez większego wysiłku, po czym natychmiast zgarniał ciężką
forsę za zwykłe, ordynarne szwindle.
Nic dziwnego, że ten zawód przyciągał najgorszych i
najbardziej ograniczonych osobników, stwierdził kwaśno
Kedrigern. Witano ich z otwartymi ramionami, wszystkich
tępaków, leniów i nieudaczników, którym brakowało
prawdziwych magicznych zdolności. Przypomniał sobie Jaderala,
swojego dawnego ucznia, chytrego małego szczura, który pod
nieobecność mistrza buszował po jego warsztacie, szukając
zawodowych sekretów i którego w końcu Kedrigern osobiście, z
wielką przyjemnością wyrzucił ze służby. Oto był urodzony
alchemik: człowiek zepsuty do szpiku kości.
A jednak ci nędznicy odnosili sukcesy. Alchemia szybko stała
się poważną konkurencją dla subtelniejszej sztuki magii.
Czarodziejki i czarodzieje, wiedźmy i zaklinacze odkryli, że
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin