Leszek Herman - Galeon.doc

(2372 KB) Pobierz

Leszek Herman

 

 

 

Galeon

 

 

 

 

 

Wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie

powodują nie dlatego, że są z gruntu dobrzy albo

z gruntu źli, lecz dlatego, że są z gruntu ludźmi.

Neil Gaiman, Terry Pratchett

(przeł. Juliusz Wilczur-Garztecki, Jacek Gałązka)

 

 

 

 

 

Osoby dramatu

(w tym osoby prawne)

 

Piotr J. Bahryński - dziennikarz „Dziennika Szczecińskiego”

Paulina Weber - dziennikarka „Dziennika Szczecińskiego”

Paweł - naczelny „Dziennika Szczecińskiego”

Maciej i Filip - kamerzyści „Dziennika Szczecińskiego

Borys Ignatiuk - prawnik i aktywista miejski, prowadzący stronę Nowe Miasto

Urszula Matecka - dziennikarka portalu SzczecinNaPrawo

Nord/Barentz - szwedzko-polska firma pełniąca nadzór na pewnej budowie

Bartłomiej Moszenicki - inspektor nadzoru na pewnej budowie

Paweł Nowacki - właściciel firmy Dark-Bud, podwykonawca na pewnej budowie

Miłosz Poznański - inżynier, kierownik budowy firmy Dark-Bud

Alan (Alien) Cieśla - robotnik zatrudniony w firmie Dark-Bud

Docklands Park - firma deweloperska

Leszek Podgórski - przedstawiciel firmy Docklands Park

Szymon Wasiak - kierownik budowy firmy Docklands Park

Marcin Rychlewski - inspektor nadzoru budowlanego

Roman i Adam - strażnicy centrum obsługi

Piter i Bartosz - koledzy Piotra Bahryńskiego

Melchior Modzelewski - prokurator prowadzący dochodzenie w sprawie morderstwa

kom. Iwona Halczyszyn - policjantka prowadząca dochodzenie w sprawie morderstwa

asp. Przemysław Renard - policjant prowadzący dochodzenie w sprawie morderstwa

Mikołaj Lameński - rzutki doradca prezydenta, animator mediów

Katarzyna Korytko - radna

Maurycy Przekot - wiceprezydent

Prezydent - prezydent

 

Prolog

 

Gdzieś na Pomorzu

trzysta lat wcześniej

 

Drzwi starej plebanii na wzgórzu otworzyły się, skrzypiąc potępieńczo. Księżyc, uwolniony akurat ze strzępów zabłąkanych chmur, wisiał nad wodą niczym wielka latarnia. W jego świetle migotały ciągnące się po horyzont rozlewiska, lśniły srebrem wierzchołki sosen i splątane gałązki zwisających nad brzegami wierzb.

Pastor przystanął na moment na ścieżce i głęboko odetchnął. Mimo jeszcze wczesnej jesieni powietrze było rześkie, chłodne już przed północą i przepojone mocnym aromatem jodu zmieszanego z zapachem ziół i kwiatów dochodzącym z ogródka przy plebanii. Pastor poprawił kapelusz i podpierając się laską, ruszył w kierunku krańca klifu.

Ścieżka łagodnym łukiem omijała majaczącą w ciemności sylwetkę starego kościoła i wiodła aż do wielkiego kamienia, na którym pastor lubił siadać i wpatrywać się w dal. Nieco dalej, na wzgórzu, stała samotnie ruina starej wieży, w której dawno, dawno temu, jeszcze za Gryfitów wojowie miejscowego kasztelana wypatrywali zagrożenia dla pomorskich grodów, które od morza nadejść by miało.

Pastor usiadł na swoim kamieniu, podparł się laską i powiódł wzrokiem po rozciągającej się u stóp klifu lagunie. Pierwsze, co zawsze mu przychodziło tutaj na myśl, to pokora. Ileż były warte małe, powszednie problemy, większe czy mniejsze kłopoty, a nawet wszystkie życiowe tragedie wobec wieczności tego piękna. Ten sam srebrny księżyc wisiał nad wielką laguną, gdy na tym wzgórzu stał średniowieczny gród, a u jego stóp dziesiątki wysp pojawiały się i znikały wraz z piaskiem, który rzeka nanosiła tutaj przez setki lat. Ten prastary kościół i ta wieża obronna miały przecież także swój czas świetności.

A potem przeminęły. Ten sam czas starł na wiór i drewniane ściany, i dziesiątki ludzkich losów.

Pomorzanie, Szwedzi, Prusacy... Wszystko przemija.

I nie żeby marnością to nazwać. Po prostu wszystko miało swój czas. Każde kruche ludzkie istnienie, każde wydarzenie, wielkie wojny, małe bitwy, tragedie
i wielkie szczęścia. Wszystko to układało się w bezmierny, barwny kobierzec życia....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin