Dani Collins -Prosty wybór.pdf

(692 KB) Pobierz
DANI COLLINS
Prosty wybór
Tłumaczenie:
Izabela Siwek
SPIS TREŚCI:
Okładka
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Epilog
Strona redakcyjna
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Amelia Lindor nie miała pojęcia, co napadło jej ojca,
Tobiasa. Wrócił zaraz po tym, jak wyszedł rano, i poprosił, żeby
zawiozła go z  Groderich do miasta Niagara-on-the Lake.
Natychmiast.
Trzygodzinna podróż nie spodobała się jej córce, Peyton.
Dwumiesięczna
dziewczynka
uważała
każdą
jazdę
samochodem trwającą dłużej niż dwadzieścia minut za udrękę
i wszystkim dawała o tym znać. Po długich kaprysach wreszcie
zasnęła.
Cisza przyniosła błogą ulgę, ale sytuacja zaburzyła
codzienny stały rozkład zajęć, do którego niemowlę zaczęło się
ostatnio przyzwyczajać. Zbliżała się właśnie pora karmienia.
Kiedy Amelia w  końcu zaparkowała i  zerknęła na tylne
siedzenie zakurzonego, lecz wciąż sprawnego auta, jej piersi
były ciężkie i  napięte. Zastanawiała się, czy obudzić dziecko
i namówić je do jedzenia, czy też ryzykować, że mleko zacznie
się jej ulewać z sutek w miejscach publicznych.
–  Jak długo tu będziemy?  – spytała ojca, ale w  odpowiedzi
usłyszała jedynie trzaśnięcie drzwiami. Wysiadła i  zawołała:  –
Tato!
– Powiedziałem, że muszę się z kimś spotkać – burknął przez
ramię, po czym ruszył przez zatłoczony parking w  stronę
wejścia do budynku degustacji win przy winnicy.
– Z kim?
Nie odpowiedział ani się nie zatrzymał. Miał artretyzm
i  serce osłabione żałobą, ale szedł szybko i  chwilę później
otworzył szerokie drzwi, po czym znikł w środku.
To wszystko nie miało sensu. Ojciec zwykle spotykał się ze
znajomymi emerytami, dawnymi kolegami z kopalni soli. Rano,
przez sześć dni w  tygodniu, wstawał, żeby wziąć lekarstwa,
sprawdzić pogodę i  wysłuchać porannych wiadomości. Potem
wychodził, gdy tylko robiło się jasno, by przyłączyć się do
swoich kumpli pijących kawę i  narzekających na polityków
i dziury w jezdni.
Tego ranka jeden z jego kolegów powiedział coś, co sprawiło,
że Tobias wrócił do domu, by wydać polecenia takim głosem jak
kiedyś, gdy był kierownikiem działu gospodarczego. Jedziemy.
To nie może czekać.
W tym dniu Amelia miała w planie jedynie iść na zajęcia jogi
dla matek z  niemowlętami, dlatego też ubrała się szybko
i  wyjechali. W  samochodzie Tobias nie chciał rozmawiać,
włączyła więc radio, próbując uspokoić Peyton i  wciąż nie
wiedząc, po co jadą.
Wzdychając, ostrożnie wzięła córkę na ręce. Fotelik ważył
więcej niż dziecko, przerzuciła więc tylko kocyk przez ramię
i  ułożyła na nim Peyton, nie zawracając sobie głowy torbą na
pieluchy, a potem szybko podążyła za ojcem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin