Leszek Herman - Zbawiciel.doc

(3014 KB) Pobierz

Leszek Herman

 

 

 

Zbawiciel

 

 

 

 

 

Nawet twarda skorupa góry mięknie, gdy ją podmyje woda, co

dopiero słabe serca ludzkie, gdy poddadzą się podszeptom

siejącym niezgodę.

przysłowie hinduskie

 

 

 

 

 

Prolog

 

Wtedy...

Lotnisko wojskowe Faldingworth, hrabstwo Lincolnshire

16 sierpnia 1944 roku

godz. 18.00

 

Wieczór tego dnia był wyjątkowo upalny. Jakby na przekór panującej w północnej Anglii aurze, na ciemniejącym przed zmierzchem niebie nie było ani jednej chmury. Lazurowy błękit przechodził na zachodzie w kobalt, wylewając się za horyzont, zza którego już za kilkanaście minut miały rozbłysnąć pierwsze żółte i czerwone refleksy.

Do zachodu słońca zostały niecałe dwie godziny i wszyscy mieszkańcy Lincolnshire szykowali się powoli do snu, ale na pasach startowych ciągnących się wzdłuż pożółkłych pól widać było nerwowe przygotowania. Z wielkich blaszanych hangarów biegały w i we w grupy mechaników, pomiędzy dziesiątkami stojących na pasach samolotów uwijały się ekipy pomocników, ciągnięto wózki wypełnione sprzętem i wyposażeniem, a odziane w granatowe mundury załogi szykowały się, by wejść do maszyn.

W słońcu połyskiwało kilkadziesiąt bombowców Avro Lancaster, każdy wyposażony w cztery potężne silniki Rolls-Royce Merlin. Tylko czekały, żeby wzbić się w powietrze.

W Faldingworth stoi, odbudowany z ruiny na początku dziewiętnastego wieku, anglikański kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, a przy głównej ulicy mieści się stary pub o nazwie Coach & Horses, w którym w czasach drugiej wojny światowej wiele długich wieczorów spędzali piloci i obsługa pobliskiego lotniska.

Złoty okres dla pubu zaczął się pod koniec lata 1943 roku, gdy władze Królewskich Sił Lotniczych zdecydowały się założyć tutaj bazę bombowców i lotnisko wspomagające dla większych wojskowych portów w Lindholme i Ludford Magna. Od 1944 roku było to miejsce stacjonowania polskiego Dywizjonu 300 imienia Ziemi Mazowieckiej, dla którego uczczenia na końcu jednego z pasów startowych stoi do dzisiaj pamiątkowy monument.

Po wojnie to lotnisko, ze względu na swoje położenie na zapomnianej przez Boga i ludzi prowincji, stało się ustronną bazą składową, w której magazynowano broń nuklearną dla sił powietrznych i okrętów podwodnych.

Lotnisko zamknięto ostatecznie w 1972 roku, a przylegające tereny sprzedano na cele magazynowe i przemysłowe.

Jednak w ten ciepły sierpniowy wieczór 1944 roku jeszcze dzielnie służyło Królewskim Siłom Powietrznym, a polscy piloci z Dywizjonu 300 właśnie szykowali się do nocnego lotu nad trzecie co do wielkości miasto ówczesnych Niemiec. W jego granicach znajdowały się bardzo ważne dla nazistowskiej machiny wojennej zakłady
- fabryka benzyny syntetycznej, fabryka silników lotniczych, a także port, stocznia i kilka wielkich fabryk amunicji. Niemieckie miasto nie miało żadnych szans, żeby uniknąć swojego losu.

Tego letniego wieczoru na lotnisku panował nerwowy pośpiech. W operacji zaplanowanej przez RAF oprócz polskiej eskadry brało także udział kilkanaście dywizjonów brytyjskich z wielu innych lotnisk północnej Anglii, a także Amerykanie
w swoich latających fortecach. Sprzężenie czasowe wspólnego działania było więc bardzo ważne. Pech sprawił, że na lotnisku w Faldingworth akurat tego dnia wystąpiły drobne problemy techniczne, które o kilkanaście minut opóźniły start polskich bombowców.

Eskadra wystartowała dopiero po godzinie osiemnastej. Minąwszy wrzosowiska rozciągające się przed rozlewiskami ujścia rzek Ouse i Trent, znalazła się nad Morzem Północnym. Siedem lancasterów leciało początkowo bardzo nisko, prawie dotykając lśniącymi stalowymi brzuchami fal. Dopiero gdy zaczęło się ściemniać, załogi bombowców poderwały je na bezpieczniejszą wysokość.

Cały odcinek nad Morzem Północnym piloci polskiego dywizjonu lecieli
z prędkością znacznie przekraczającą...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin