KC 03 Mroczna ostoja A5.doc

(2083 KB) Pobierz
Mroczna ostoja




Gail Z. Martin

Mroczna ostoja

Cykl: Kroniki Czarnoksiężnika Tom 3

 

Przełożyła: Marta Koniarek

Tytuł oryginalny: Dark Haven

Rok pierwszego wydania: 2009

Rok pierwszego wydania polskiego: 2012

 

Mieszkańcy Mrocznej Ostoi odczuwają efekty rządów terroru Jareda Uzurpatora, które zagrażają stabilności Zimowych Królestw. Siły nieumarłych występują przeciwko lordowi Jonmarcowi z Mrocznej Ostoi w walce o władzę pomiędzy śmiertelnikami a vayash moru. Niektórzy vayash moru nie są zachwyceni tym, że do dworu powrócił lord-śmiertelnik. Jonmarc musi zdobyć zaufanie śmiertelnych mieszkańców Mrocznej Ostoi, prowadząc jednocześnie niebezpieczną polityczną grę z zamieszkującymi ją vayash moru. Ma ciągle w pamięci, że czterech ostatnich lordów zmarło młodo.

W całych Zimowych Królestwach magia stała się groźną i nieprzewidywalną siłą. Strumień, będący rzeką magicznej energii, został mocno zakłócony, gdy wiele lat temu Arontala wydarł przemocą kulę Łapacza Dusz z fundamentów Mrocznej Ostoi. Teraz Strumień jest niestabilny, stanowi zagrożenie dla umysłów i życia magów, którzy czerpią z niego moc. Król Martris Drayke przygotowując się do ślubu, jednocześnie musi się przygotować do wojny z buntownikami wciąż lojalnymi w stosunku do Jareda. Królestwo Isencroftu znajduje się na krawędzi wojny domowej z powodu zbliżającej się perspektywy połączenia z królestwem Margolanu Tylko jedno jest pewne - Zimowe Królestwa nie będą już takie same.


Rozdział pierwszy.

Jonmarc Vahanian ściągnął wodze swojego konia. Jesienny dzień był chłodny i jego oddech unosił się mgiełką tu powietrzu, a na dziedzińcu kłębiły się podrywane przez wiatr różnobarwne liście. Omiótł spojrzeniem zwalistą budowlę z ciemnego kamienia. Dwór Mrocznej Ostoi wreszcie nadawał się do zamieszkania.

Koń Jonmarca parsknął niecierpliwie. Po dziedzińcu kręciły się grupy robotnikom, starając się uczynić dwór całkowicie zdatnym do zamieszkania przed nadejściem zimy i - co bardziej Jonmarca martwiło - odpowiednim dla gości. Widząc nadchodzącego zarządcę, Neirina, zsiadł z konia i zamyślony podał wodze giermkowi. Neirin urodził się na ziemiach Mrocznej Ostoi i był krewnym wielu duchów oraz vayash moru, którzy służyli we dworze. Burza niesfornych rudych włosów otaczała jego piegowatą twarz, a kiedy mówił, w jego głosie pobrzmiewał mocny akcent z wyżyn Księstwa.

- Wcześnie przyjechałeś, panie - przywitał go radośnie Neirin. - Jeśli będziesz się pojawiał o takich porach, jeszcze pomyślą, że jesteś vayash moru.

Jonmarc uśmiechnął się.

- Zawsze byłem nocnym markiem, ale w Mrocznej Ostoi nabrało to zupełnie nowego znaczenia.

Przeciągnął się i skrzywił, poczuwszy ukłucie bólu w prawym ramieniu. Minęły zaledwie trzy miesiące od walki z Arontalą. Mimo pomocy Cariny trzeba było niemal całego lata, żeby paskudnie złamane ramię, noga i nadgarstek zrosły się.

- Czujesz, panie, ziąb w kościach?

- Jeszcze nie jestem jak nowo narodzony, ale jest coraz lepiej.

Neirin obrzucił go porozumiewawczym spojrzeniem.

- Twoja pani uzdrowicielka chyba nie brała pod uwagę, że będziesz tak ciężko pracował, panie, kiedy przybędziesz na północ. Koszenie zboża z wieśniakami rano, praca w kuźni po południu i lekcje szermierki z gwardią po nocach...

Jonmarc zaśmiał się.

- Ona dobrze wie, że nie słucham poleceń. A to oznacza, że robię właśnie to, czego się po mnie spodziewała.

- Już dawno nie słyszałem tak pokrętnej logiki. Jonmarc spojrzał na dwór z ciemnego kamienia. „Taak, nawet dla mnie jest to jedno z najdziwniejszych miejsc, w jakim byłem”.

Obrócił się ku traktowi prowadzącemu do wioski i leżącym dalej polom. Obfite zeszłoroczne ulewy sprawiły, że plony były kiepskie. Mroczna Ostoja nie mogła sobie pozwolić na kolejne tak nędzne zbiory, a tu na północy, zima nadejdzie szybko.

- Martwisz się o zbiory, panie.

Jonmarc wzruszył ramionami.

- A nie powinienem? Dwór nie był jedyną rzeczą, jaką pozostawiono bez opieki przez dziesięć lat. Nikt na pewno nie troszczył się o pola, a po tym, co Jared uczynił z Margolanem, nie będzie w tym roku zbyt dużo zboża. Musimy zebrać wszystko, co wyrośnie, i postarać się, żeby przetrwało zimę. Bez sensu byłoby mieć tytuł szlachecki i nadal chodzić głodnym!

- I tak zrobiłeś tutaj więcej, panie, niż dwóch ostatnich lordów.

- Jak wielokrotnie mi mówiono, oni młodo zmarli. Może ja też nie powinienem liczyć na dłuższe urzędowanie.

- Wolałbym, żebyś nie żartował sobie w ten sposób, panie.

- A kto tu żartuje?

Neirin spojrzał na pola.

- Nie jestem magiem, ale nawet ja wiem, że sprawy miały się lepiej, zanim Arontala zakłócił przepływające pod dworem magiczne strumienie. Słyszałem, jak mój ojciec i dziadek rozprawiali o tym, jak to kiedyś było. Odkąd Arontala wyrwał z magicznego nurtu tę przeklętą kulę, sytuacja się pogorszyła.

- W zeszłym roku, kiedy Tris i Stowarzyszenie Sióstr rozmawiali o Strumieniu, to im nie wierzyłem - stwierdził Jonmarc - a teraz sam mieszkam nad tym cholerstwem. Nie dysponuję magiczną mocą, ale nawet ja czuję, że coś jest nie tak, kiedy znajduję się w podziemiach dworu.

W potężnym magicznym nurcie płynącym pod budynkiem i przez jego fundamenty ponad pół wieku temu wielka czarodziejka Bava K'aa umieściła kulę zawierającą duszę Obsydianowego Króla. Gdy jedenaście lat temu Fo-or Arontala wyrwał kulę Obsydianowego Króla ze Strumienia, fundamenty dworu zostały roztrzaskane i jedno skrzydło budowli zawaliło się, co wywołało zakłócenie Strumienia i jego przemieszczenie, dające się odczuć w całych Zimowych Królestwach.

Vahanian poczuł podmuch zimnego wiatru i liście zawirowały wokół jego stóp. Dwór znowu tętnił życiem i pełen był krzątaniny tych, którzy choć nie byli żywi, nie byli też całkowicie martwi. Mroczna Ostoja była gniazdem rodzinnym vayash moru, a Jonmarc, który otrzymał tytuł jej lorda jako dar od króla Księstwa, był jej nowym panem.

- Czy jesteś gotowy na dzisiejszy wieczór, panie?

Jonmarc obrzucił Neirina bacznym spojrzeniem.

- Tak jak to tylko możliwe. Zostanę przedstawiony Radzie Krwi. Będę wśród nich jedynym śmiertelnikiem. Ostatnim razem, kiedy Gabriel zaaranżował spotkanie Trisa z Radą, omal nie zginąłem - a nawet nie byłem wtedy oficjalnie zaproszony. Nie jestem pewien, czy cieszą się z tego, że mają nowego lorda, i to w dodatku śmiertelnika.

Neirin towarzyszył Jonmarcowi, gdy ten sprawdzał jak postępują prace budowlane.

- Będziesz na ziemiach lorda Gabriela, panie, a to zapewnia ci azyl. Jego rodzina będzie cię strzegła. Nikt nie ośmieli się wystąpić przeciwko tobie.

- Dziękuję. Od razu poczułem się lepiej.

Jonmarc otulił się płaszczem, przyglądając się robotnikom. Pracujący w świetle dziennym budowniczowie byli śmiertelnikami. Rzemieślnicy vayash moru pracowali w nocy, żeby przywrócić dwór do dawnej świetności. Gabriel rozpoczął proces jego odbudowy, zanim jeszcze Vahanian przybył z Margolanu. Spiżarnie zostały wtedy zaopatrzone, szopy wypełnione drewnem na opał i innymi potrzebnymi rzeczami, a w stajniach pojawiły się konie i uprząż. Śmiertelnicy znowu mogli zamieszkać w Mrocznej Ostoi.

Dwór w Mrocznej Ostoi miał czterysta lat i był trzypiętrowym, prostokątnym budynkiem z obszernymi skrzydłami po obu stronach. Do głównego wejścia prowadziły szerokie schody opadające kaskadą i kolumnowego krużganku, nad którym znajdował się sporej wielkości balkon.

Wybudowany z ciemnego granitu dwór sprawiał ponure wrażenie. Nawet konstrukcja budynku zdradzała, iż jest on domem zarówno dla śmiertelników, jak i vayash moru. Po koje rozmieszczone były koncentrycznie. Zewnętrzny pierścień komnat z wielkimi oknami przeznaczony był dla śmiertelnych mieszkańców dworu, pierścień w środku budynku był pozbawiony okien, żeby vayash moru mogli poruszać się bezpiecznie niezależnie od tego, czy na zewnątrz świeciło słońce, czy też nie. Na lewym końcu zachodniego skrzydła znajdowała się niewielka świątynia Bogini. Podczas gdy Margolan czcił Ją jako Matkę i Dziecię, a Isencroft jako Mścicielkę Chenne, w Mrocznej Ostoi oddawano cześć Istrze, Mrocznej Pani. Świątynia była utrzymywana w dobrym stanie, mimo iż od lat nikt jej nie używał. Nawet Jonmarc, który był zwolennikiem agnostycyzmu - oprócz krótkich chwil walki - wyczuwał tam czyjąś widmową obecność.

- Jak to możliwie, że już jest tak cholernie zimno? -mruknął.

- To jest Księstwo! Tylko dzięki zesłanemu przez Panią błogosławieństwu jeszcze nie spadł śnieg.

Zielono-szare zabarwienie chmur wskazywało jednak, że taka sytuacja nie potrwa zbyt długo.

- Jeśli będzie mocno padać, Lintonowi nie uda się zaopatrzyć swojej karawany przed Zimowym Przesileniem. Ten kontrakt handlowy, który zawarliśmy z nim i z Jolie, przyniesie nam pieniądze tylko wtedy, gdy będą mogli przewozić towary. Będzie nam potrzebne złoto, żeby całkowicie wyremontować dwór i zdobyć ziarno na zasiew w przyszłym roku. Nagroda od Stadena nie wystarczy na wszystko.

Neirin uśmiechnął się.

- Widziałem, jak dobijasz targu, panie. Nikt nie potrafi tak rozsądnie jak ty gospodarować funduszami. Minęło wiele czasu, odkąd Mroczna Ostoja była samowystarczalna. Taka wymiana handlowa mogłaby postawić wioskę z powrotem na nogi.

- Pomijając kwestię szlaków handlowych, podróż na wesele Trisa będzie diabelnie trudna, jeśli spadnie śnieg. Przy dobrej pogodzie zajmie nam około trzech tygodni, choć nigdy nie pokonywałem tej trasy bez żołnierzy na karku, więc zobaczymy.

- Wczesny śnieg zniszczy pozostałe zbiory i przeszkodzi w remoncie dworu. Jednak miną jeszcze dwa tygodnie, zanim wyruszycie z lordem Gabrielem do Margolanu, a do tego czasu pogoda może ulec całkowitej zmianie. - Neirin otulił się ciaśniej płaszczem. - Wieść niesie, że przywieziesz ze sobą uzdrowicielkę, i to doskonałą. Od lal nie było w Mrocznej Ostoi dobrego uzdrowiciela. Jeśli twoja pani się zgodzi, będzie miała mnóstwo pacjentów.

Jonmarc rzekł z uśmiechem:

- Niech tylko ktoś spróbuje ją powstrzymać. I podejrzewam, że przyjedzie dobrze przygotowana. Tylko nie przyprowadzajcie do niej żadnych ludzi z obrażeniami wyniesionymi z knajpianych burd. Jest na tym punkcie wyjątkowo drażliwa.

- Wygląda na to, że wiesz, o czym mówisz, panie.

- Niejeden raz już się o tym przekonałem.

Jonmarc wszedł przez okute żelazem drzwi, Poczuł zapach pieczeni z jagnięcia i świeżego chleba oraz woń gorącego, przyprawionego korzeniami wina. W Mrocznej Ostoi panowała świąteczna atmosfera. Choć vajiash moru nie potrzebowali jedzenia śmiertelników, służba z entuzjazmem przygotowywała się do Dnia Zmarłych czy też Nawiedzin, jak większość nazywała to święto.

- Świętowanie tutaj Nawiedzin będzie dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem.

Neirin błysnął zębami w uśmiechu.

- Nigdzie indziej w Zimowych Królestwach mieszkańcy nie są w tak dobrej komitywie z duchami - no, może poza Margolanem pod rządami króla Przywoływacza Dusz.

- Dopóki jeszcze jestem pośród żywych, uważam to za sukces - powiedział Jonmarc, po czym pozostawił Neirina, żeby udać się do swoich komnat.

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, temperatura w pokoju gwałtownie spadła i poczuł, jak stają mu włoski na karku. Wiedział, że w pobliżu jest jeden z mieszkających we dworze duchów. Odwrócił się i dostrzegł widmową dziewczynę. Zjawa przepłynęła na przeciwległy koniec komnaty i znikła w ciemnoszarym kamiennym murze.

- Nie przejmuj się, panie, naszym ślicznym dziewczęciem.

Jonmarc odwrócił się i zobaczył stojącego za nim służącego Eifana. Miał ciemne oczy i śniadą karnację człowieka pochodzącego z Trevath, choć śmiertelnikiem był jakieś dwieście lat temu. Zwinny, żylasty mężczyzna poruszał się z szybkością małego drapieżnego ptaka.

- To przez Nawiedziny nasza dziewczyna pojawiła się wcześniej - powiedział vayash moru, kładąc utensylia kąpielowe obok balii z parującą wodą.

- Widywałem ją już przedtem. Znałeś ją, kiedy była żywa?

Eifan potrząsnął głową.

- Wiele duchów Mrocznej Ostoi jest starszych nawet ode mnie, panie. Ta dziewczyna była ponoć córką jednego z lordów Mrocznej Ostoi i została zabrana przez zarazę. Powiadają, że szuka uzdrowiciela, który przyrzekł przybyć do dworu, lecz nigdy się nie pojawił - wyjaśnił, podając Jonmarcowi ręcznik. - Czeka cię ważny wieczór, panie. Kąpiel i ubranie są już gotowe.

- Czy widziałeś Gabriela?

- Nie, panie. Lord Gabriel miał jakieś sprawy do załatwienia z Wielkimi Rodami w związku z przygotowaniami do tego wieczoru. Na pewno szybko wróci.

- Zbyt szybko.

Choć vayash moru byli zazwyczaj małomówni, kilka miesięcy ciągłego przebywania w ich towarzystwie dało Jonmarcowi dużo wiedzy na ich temat.

- Coś cię trapi, Eifanie?

- Nie powinienem nic mówić, panie.

- Nigdy się nie przejmowałem tym, co powinno się robić.

Eifan milczał przez chwilę.

- Służyłem trzem panom Mrocznej Ostoi. Żaden z nich nie zaczął tak dobrze jak ty, panie. Chciałbym, żeby ci się udało. Ale są też tacy, panie, którzy nie podzielają tego poglądu. Dzisiejszego wieczoru będziesz jedynym śmiertelnikiem na Radzie Krwi. Niektórzy z moich pobratymców nie godzą się z tym, że śmiertelnik ma być naszym lordem.

- Przez całe moje życie śmiertelnicy próbowali mnie zabić, przywykłem więc do niebezpiecznego towarzystwa.

- Uważaj, panie, na Uriego i jego rodzinę. Pragnie tego tytułu dla siebie. Myślę, że nikt nie ośmieli się wystąpić przeciwko tobie, kiedy Gabriel jest w pobliżu, ale na twoim miejscu, panie, nie spacerowałbym sam dziś w nocy.

- Będę o tym pamiętał.

- Powiadają, że Pani wybiera śmiertelnika do rządzenia Mroczną Ostoją, aby chronić Tych, Którzy Wędrują Nocą - powiedział cicho Eifan. - Wielu wierzy, że gdyby Mroczna Ostoja miała lorda vayash moru, który nie starzeje się ani nie umiera, szybko stałby się zbyt arogancki, mając za sąsiadów śmiertelników.

- A ja jestem tu po to, żeby mieć pewność, że do tego nie dojdzie?

- Śmiertelny lord może lepiej zrównoważyć potrzeby zarówno poddanych śmiertelników, jak i vayash moru.

- Skąd więc te obawy? Potrzebujecie śmiertelnika i oto jestem, a Gabriel powtarza mi, że zostałem wybrany przez Panią, choć nie mam pojęcia, skąd on to wie.

- Taka jest wola Mrocznej Pani. Śmiertelnicy twierdzą, że Istra jest demonem, my jednak wierzymy, że Istra jest wilczycą chroniącą swoje młode. Jako lord Mrocznej Ostoi jesteś jej wybrańcem.

- Dziękuję.

Eifan skłonił się lekko i wyszedł, a Jonmarc, sam na sam ze swoimi myślami, rozebrał się i wślizgnął do czekającej kąpieli. Uwaga Eifana przywiodła mu na myśl rzeźbę w kaplicy Mrocznej Ostoi. Przedstawiała Istrę, piękność o smutnym spojrzeniu i władczej postawie, która odpierała atak wymachującego pochodniami motłochu, osłaniając kulącą się ze strachu grupę vayash moru. Choć nie miał czasu zaglądać do świątyń, to - jak każdy w Zimowych Królestwach - znał oblicza Pani. Wojowniczka Chenne, Athira - Kochanka, Dziwka i Bogini Szczęśliwego Trafu, do którego to Aspektu modlił się najczęściej, jeśli w ogóle się modlił. Pogodna Matka i nadzwyczaj mądre Dziecię. Starucha Sinha. I Bezkształtny Aspekt, który nie miał nawet imienia.

Zanim Jonmarc przybył do Mrocznej Ostoi, nigdy nie widział wizerunku Istry, choć słyszał o niej. „Pakt Istry” był często używanym w żargonie żołnierzy i najemników określeniem samobójczego układu, kiedy oddawało się duszę Pani w zamian za życie wroga. Widział, jak żołnierze zawierali ten pakt, wykonując znak Pani i składając przysięgę. Żaden z nich nigdy nie wrócił żywy, ale wszystkim udało się odnieść zwycięstwo.

Dlatego właśnie z taką ciekawością odwiedził kaplicę w Mrocznej Ostoi. Była niewielka, ozdobiona rzeźbieniami i dziełami sztuki najwyższej próby oświetlonymi rzędami świec. Kaplicą opiekował się przez całą dobę samotnik vayash moru; nigdy się nie odzywał i zdawał się istnieć po to tylko, żeby tutaj służyć. Niemal całą tylną ścianę kaplicy zajmował ogromny witraż z wizerunkiem Pani podświetlony od tyłu pochodniami.

Eifan miał rację. Istra nie była demonem. Jedna z kunsztownych płaskorzeźb przedstawiała ją, jak z pochyloną głową podnosi zmaltretowane ciało martwego vayash moru. Jednak to Pani z witraża przyciągnęła uwagę Jonmarca. Mroczna piękność o bursztynowych oczach otulała misternie zdobionym płaszczem swoje zbite w gromadkę dzieci, a jej rozchylone usta ukazywały długie kły vayash moru. Istra była boginią wygnańców, tych, którzy wędrowali samotnie w godzinie wilka. 1 choć on sam był śmiertelnikiem, coś w spojrzeniu tych oczu przemawiało do jego duszy wyrzutka.

Świecę później poprawił kołnierz czarnego aksamitnego kaftana i mankiety, przygładził gęste brązowe włosy splecione w opadający aż do ramion warkocz i zerknął w lustro, żeby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Widząc spojrzenie swoich ciemnych oczu, przystanął nieruchomo.

Właściwie to powinienem leżeć gdzieś w rowie z nożem między łopatkami. I pewnie tak by było, gdyby Harrtuck nie przekonał mnie, żeby wyprowadzić Trisa po kryjomu z Margolanu.

Ta przygoda, która zaczęła się dla Jonmarca kilka tygodni po Nawiedzinach zeszłego roku, sprawiła, że z wyjętego spod prawa przemytnika stał się przyjacielem królom i posiadaczem ziemskim ze szlacheckim tytułem łowcy nagród i długi zostały spłacone, a szmuglowanie było już pieśnią przeszłości. Mimo to nie czuł spokoju.

Podniósł niewielką uprząż ze skórzanych pasków oraz drewna i ostrożnie zapiął ją na prawym przedramieniu. W urządzeniu tym kryła się strzała i mocno ściśnięta sprężyna. Uprząż była na tyle płaska, że mieściła się w rękawie kaftana. Jonmarc uniósł ramię na wysokość piersi i poruszył nadgarstkiem, uruchamiając spust. Wypuszczona strzała wbiła się w ścianę. Nie miał złudzeń co do tego, że tam, dokąd się dziś wieczór udaje, będzie bezpieczny. Jego codzienne ćwiczebne walki z vayash moru uświadomiły mu, że jeśli tego wieczora sprawy przyjmą zły obrót, jego miecz na niewiele się zda. Ta strzała była ostatnią deską ratunku. Wyciągnął ją ze ściany, ponownie założył do uprzęży i narzucił płaszcz.

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Wejść.

W drzwiach stał Gabriel. Smukły vayash moru o włosach barwy lnu był ubrany jak na audiencję na dworze w elegancko skrojony, ciemnogranatowy płaszcz z grubego brokatu. Jonmarc pomyślał, że nieśmiertelność sprzyja gromadzeniu bogactwa.

- Dobry wieczór, Jonmarcu.

- Mam nadzieję, że będzie dobry - powiedział. - Czy jest gotowa?

W kącikach wąskich ust Gabriela pojawił się lekki uśmieszek.

- Chcesz obejrzeć?

Gabriel wyglądał na arystokratę w każdym calu. Jego postawa, delikatne rysy twarzy i cały wygląd świadczyły o wielkopańskim pochodzeniu, mimo to od czasu walki o tron Margolanu szukał towarzystwa Jonmarca, czasami występując w roli obrońcy, a czasami - nietypowego partnera. Odkąd Vahanian przybył do Mrocznej Ostoi, Gabriel zadowalał się rolą seneszala, choć sam był właścicielem znacznych posiadłości ziemskich. Był również jednym z członków Rady Krwi.

Jonmarc wiedział, że nie udałoby mu się tak wiele osiągnąć jako lordowi tego dworu ani poradzić sobie w kwestiach politycznych bez pomocy Gabriela w roli przewodnika po tej obcej i groźnej krainie. Poza tym dobrze się czuł w jego towarzystwie. Nawet jeśli nie łączyła ich przyjaźń, to byli bardzo dobrze dobranymi partnerami w interesach.

- Zobaczmy, czy ten twój złotnik naprawdę jest tak dobry.

Gabriel podał mu aksamitną sakiewkę. Jonmarc wysypał jej zawartość na dłoń i aż zaparło mu dech w piersiach. Bransoleta ze srebra i złota była lekka niczym piórko. Ten zaręczynowy klejnot łączył dwa misterne wzory. Pięć linii układających się w literę „V” i przypominających ślady wilczych pazurów było dawnym znakiem Jonmarca, pod którym był znany jako wojownik i przemytnik na rzece. Drugi symbol, księżyc w pełni wznoszący się nad doliną, był herbem lorda Mrocznej Ostoi. Wplecione w bransoletę - która na ziemiach pogranicza, gdzie urodził się Jonmarc, nazywana była shevir - symbole te ostrzegały każdego, kto potrafił je odczytać, że osoba, która ją nosi, jest pod ochroną znanego wojownika i lorda, a może nawet samych vayash moru.

- Jest piękna. - Odwrócił ją w palcach i zalśniła w świetle ognia. - Miałeś rację. Kilkaset lat praktyki daje efekty. Ale teraz przede mną najtrudniejsze zadanie.

- Jakie?

- Sprawić, żeby Carina ją przyjęła.

Gabriel zaśmiał się.

- Zdaje się, że zeszłego wieczoru powrócił z Isencroftu nasz kurier. Czy Carina zgodziła się spędzić z nami zimę?

Jonmarc włożył shevir z powrotem do sakiewki i położył na półce nad kominkiem. Odwrócił się i podszedł do okien oszronionych od panującego na zewnątrz mrozu.

- Donelan zmienił zakres jej obowiązków i Carina zamierza przyjechać tutaj na zimę - rzekł z uśmiechem. -Bez wątpienia Kiara maczała w tym palce. Razem z Berry postanowiły nas połączyć.

- To dobre znaki.

Jonmarc wzruszył ramionami.

- Carina będzie miała trzy miesiące na to, żeby przypomnieć sobie, jak się mieszka w pałacu w Isencrofcie. Uzdrowicielka króla, kuzynka przyszłej królowej Margolanu, której reputacja otwiera wszystkie drzwi w Zimowych Królestwach. Dlaczego miałaby z tego zrezygnować?

- Bo cię kocha.

- Może miała dość czasu, żeby oprzytomnieć. Nawet teraz, kiedy posiadam Mroczną Ostoję, nie jestem najlepszą partią.

- Nie sądzę, żeby Carina przejmowała się takimi rzeczami.

- Zobaczymy.

- Gotowy do jazdy? - spytał Gabriel. Jonmarc skinął potakująco głową.

- Miejmy nadzieję, że Rada jest w dobrym humorze.


Rozdział drugi.

Dwór Gabriela był oddalony zaledwie o świecę drogi od Mrocznej Ostoi. Czarna kareta, która przyjechała po niego i Jonmarca, nie była bogato zdobiona, lecz mimo to Jonmarc mógł ocenić po jej solidnej budowie, że to wyrób wysokiej klasy. Powóz c...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin