Kochana coreczka A5.pdf
(
1834 KB
)
Pobierz
Eric Malpass
Kochana córeczka
Tłumaczyła Ryszarda Grzybowska
Tytuł oryginału angielskiego Oh, my Darling Daughter
Wydanie oryginalne 1970
Wydanie polskie 1992
W „Kochanej córeczce” pisarz z sentymentem i humorem
ukazuje niecodzienne perypetie angielskiej rodziny na tle małego
prowincjonalnego miasteczka.
-2-
Rozdział pierwszy.
Po raz ostatni wróciłam ze szkoły.
Dom tchnął spokojem. Był to jeden z tych dusznych, upalnych
dni, kiedy dom wydaje się zieloną, chłodną sadzawką.
Usłyszałam głos ojca:
- Viola, to ty?
Weszłam do jego gabinetu.
Spojrzał na mnie znad biurka.
- Czy jesteś już na tyle dorosła - spytał - aby uznać, że życie jest
skomplikowane?
Lubiłam ojca. Rysy twarzy miał nieregularne. Jedna brew
zwisała mu nad okiem niby stroma ściana skalna. Druga unosiła
się do góry w nieustannym zdumieniu. Pod sumiastym wąsem
jeden kącik ust wskazywał na wieczną uciechę, drugi zatracał się
w rozpaczy. Włosy miał szpakowate i szorstkie jak wycieraczka
pod drzwiami. Była to mądra twarz. Ale w tej chwili... co
wyrażała? Przerażenie? Zastanowiłam się.
- Nie - powiedziałam - myślę, że życie jest całkiem proste.
Zatopił się głębiej w skórzanym fotelu, palce splótł pod brodą i
spojrzał na mnie. Po chwili odezwał się:
- Wierz mi, Vi, że wcale nie jest proste. To straszny labirynt.
Działo się coś niedobrego. Dom był zbyt spokojny. Matka grała
zwykle Szopena albo śpiewała fragmenty z „Pasji świętego
Mateusza”, albo szyła, albo staczała swą odwieczną wojnę z
kołatkami tłukąc je jak popadło.
- Gdzie jest mama? - spytałam.
Oko, którego nie przesłaniała brew, przeszywało mnie na
wskroś jak reflektor.
- Po prostu prysła.
-3-
- To znaczy... poszła sobie?
- Jasne jak słońce. Ze wszystkim. Świetnie się składa, moje
dziecko, że nie jesteś ani piękna, ani mądra.
- Dlaczego?
- Mogłabyś na przykład chcieć studiować na uniwersytecie.
Albo jakiś głupiec mógłby się chcieć z tobą ożenić. A jesteś teraz
potrzebna tutaj, żeby zaopiekować się dziećmi.
Nie takie były moje plany. Teraz, kiedy skończyłam szkołę,
zamierzałam poślubić wielebnego Chisholma i mieć dziesięcioro
dzieci, choć, oczywiście, ani on, ani ojciec nie mieli o tym
pojęcia. Nie jestem jednak szybka w myśleniu. Ojciec zawsze
mnie wyprzedza.
- Ale przecież chyba wróci? - spytałam.
- Na razie myślę, że nie. Twoja matka ma Bóg wie ile wad, ale
nie można jej zarzucić, aby była niezdecydowana.
Ciągle starałam się coś z tego zrozumieć.
- Ale... nie pojmuję. Czy się pokłóciliście?
- Pokłóciliśmy? Dziwię się, że nie słyszałaś nas w St.
Winifred’s.
Milczałam. Wreszcie powiedziałam, ale bez większego
przekonania:
- Nie odeszłaby i nie zostawiła tak dzieci.
- Nie? - prawa brew uniosła się jeszcze wyżej niż zwykle.
Miał, oczywiście, rację. Matka była zachwycającą, wesołą,
piękną, zabawną towarzyszką życia. Nigdy jednak nie można było
przewidzieć, jak się zachowa za chwilę, co zresztą stanowiło też o
jej uroku.
Przysunęłam sobie krzesło i usiadłam. Musiałam.
- No i jak my sobie poradzimy? - spytałam.
Ojciec wzruszył ramionami.
-4-
- Ja mogę robić herbatę, przyrządzać jajka w skorupce i w
koszulce, rozpalać ogień i słać łóżka.
Zauważyłam, że jest z siebie zadowolony.
- To znów nie tak wiele - orzekłam.
- A co ty? Jesteś prawie już kobietą.
- St. Winifred’s jest nastawiona na to, by wychowywać damy -
wyjaśniłam. - Potrafię chyba tyle samo, co i ty, tatusiu. Będziemy
się w wielu rzeczach dublować.
Spojrzał na mnie z niepokojem. Pochylił się nad biurkiem i
rzekł tajemniczym głosem:
- A co z Purchawką? Czy jeszcze używa pieluch?
- Bogu dzięki, że mnie o to spytałeś, a nie Purchawkę! -
wykrzyknęłam. - Obraziłby się na śmierć.
- A więc, o jedno zajęcie mniej. Ja...
W tej sennej ciszy rozległo się gdzieś w głębi domu trzaśnięcie
drzwiami.
- Chyba to Perse - odezwałam się. - Lepiej powiedzmy jej
wszystko. Ona bardzo lubi mamę.
Ojciec skrzywił się.
- Dlaczego nie możesz nazywać jej Persefoną?
Otwarły się drzwi gabinetu. Weszła Perse.
- Gdzie jest mama? - spytała.
- Drapnęła - wyjaśnił ojciec.
Podeszłam do niej i chciałam ją objąć ramieniem, ale nie było to
proste Obwieszona tornistrem i butami gimnastycznymi,
wyglądała niczym stojący wieszak na kapelusze. Podprowadziłam
ją do krzesła. Usiadła.
- Z kim? - spytała.
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Kc A5.7z
(3017 KB)
Kochana coreczka A5.doc
(1182 KB)
Kochana coreczka A5.pdf
(1834 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ma as Sa rah
Ma leszka Andrzej
Maas Sharon
MacApp Colin
Macaulay Rose
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin