Miasto Boga A5.pdf

(3129 KB) Pobierz
Paulo Lins
Miasto Boga
Przełożył: Jacek Jaroszewicz
Tytuł oryginału Cidade de Deus
Rok pierwszego wydania: 2002
Rok pierwszego wydania polskiego: 2006
Tytułowe Miasto Boga to tani kompleks mieszkaniowy, który powstał w
ramach projektu rządowego, aby zapewnić dach nad głową i lepsze warunki
życia mieszkańcom dzielnic nędzy zniszczonych powodzią. Ludzie
wprowadzili się tam z całym bagażem obyczajowym i kulturowym
brazylijskich slumsów. Przynieśli ze sobą nędzę i analfabetyzm, sambę i
kulty afrobrazylijskie, futbol i tanie knajpy, przestępczość i narkotyki,
prowizorkę i brak nadziei. Bohaterem zbiorowym „Miasta Boga” jest
społeczność kolorowych: wiejskich imigrantów, miejskiej biedoty i
cwaniaków, prostytutek i handlarzy narkotyków. Paulo Lins w swej na poły
reporterskiej, na poły lirycznej powieści przedstawia świat ciężkiej, marnie
płatnej pracy i łatwego zysku z handlu narkotykami. Świat, w którym losem
rządzi nędza, ignorancja i wyrocznie candomble. Świat skąpany we krwi,
gdzie jednak jest miejsce na marzenia, śmiech, taniec, może nawet miłość.
Spis treści:
Historia Piekiełka............................................................................................................................................................5
Historia Wróbelka.......................................................................................................................................................209
Historia Małego Ze.....................................................................................................................................................365
Nota i podziękowania.................................................................................................................................................493
O autorze.....................................................................................................................................................................495
-2-
Dedykuję
Marianie, Fredericowi, Soni, Celii, Toninhowi, Celestinie,
Amelii (in memoriam), Antóniowi (in memoriam) i Paulinie (in
memoriam).
Szczególnie dziękuję Marii de Lourdes da Silva (Lurdinhi), bez
jej nieocenionej pomocy powieść ta nie zostałaby napisana.
Dedykuję jej poezję zawartą w tej książce.
Dziękuję Albie Zaluar za stałe wsparcie w ciągu dziewięciu lat,
kiedy powstawała ta książka. Pomysł jej napisania zrodził się
podczas naszych rozmów, a pomoc Alby zapewniła mi warunki
do jego zrealizowania.
Osoby i sytuacje opisane w tej książce istnieją jedynie w
świecie fikcji; nie odnoszą się do konkretnych osób ani faktów i
nie zawierają żadnych opinii na ich temat.
-3-
Szedłem ciernistą drogą,
Wierszem, który się skończyć nie może,
Wierszem, który trafia na kamień,
Słowo skręca za rogiem
Jak najkrótszy, jałowy wiersz,
Wiersz, ludzkie życie całe,
Słowo, to słowo moje.
Paulo Leminski
(tłumaczył Michał Lipszyc)
-4-
Historia Piekiełka.
Chwilę po opuszczeniu nawiedzonego domu Wstążeczka i
Kapiszon palili blanta na brzegu rzeki, nieopodal lasku
eukaliptusowego. W kompletnej ciszy zaledwie wymieniali
spojrzenia, podając skręta z ręki do ręki. Wstążeczka wyobrażał
sobie, że pływa, przedzierając się przez fale przyboju. Teraz mógł
się zatrzymać, pozwolić wodzie unosić się, bawić się jego ciałem.
Z pianą rozmywającą się na twarzy mógł śledzić wzrokiem lot
ptaków, zbierając siły na powrót. Wracając, będzie unikał dolin
między grzbietami fal, by nie dać się wciągnąć przez prądy, i nie
zostanie zbyt długo w tej zimnej wodzie, by nie dostać skurczu.
Wyobrażał sobie, że jest ratownikiem. Jednego z tych dni, kiedy
plaże zapełniają się ludźmi, uratuje życie każdemu, kto znajdzie
się w potrzebie, a po służbie wróci do domu biegiem. Nie będzie
jak ci ratownicy, którzy nie trenują i pozwalają, by morze
zabierało ludzkie życie. Trzeba ćwiczyć cały czas, dobrze się
odżywiać i pływać ile się da.
Chmury zrzucały krople wody na domy, na las i na pola, które
ciągnęły się aż po horyzont. Kapiszon czuł drżenie liści
eukaliptusów poruszanych wiatrem. Na prawo budynki Barra da
Tijuca, nawet z daleka wydawały się gigantyczne. Szczyty gór
zostały obcięte przez nisko zawieszone chmury. Na lewo bloki, w
których mieszkał; z tak dużej odległości nie dochodził żaden
dźwięk, jednak zdawało mu się, że słyszy radia nastawione na
programy dla gospodyń domowych, szczekanie psów i bieganinę
dzieciarni po schodach. Jego wzrok spoczął na korycie rzeki,
która w całej swojej rozciągłości otwierała się na krople drobnego
deszczu.
Tęcza widziana przez zoom kasztanowców przywoływała na
myśl przebitki z przeszłości: czysta rzeka, zagajnik gujawy, który
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin