Podleska Sandra - Zima w Jodłowym Zagajniku.pdf

(2259 KB) Pobierz
Kochanej Cioci Ewie
– za to, że traktujesz mnie jak własną córkę
i podarowałaś mi tysiące pięknych wspomnień.
CZĘŚĆ I
Wszystko o Indze
ROZDZIAŁ 1
Jodłowy Zagajnik
Ręcznie zdobiony talerz wyślizgnął mi się z wilgotnej dłoni i z impetem roztrzaskał na podłodze.
Odłamki porcelany rozsypały się na dębowym parkiecie między stolikami a murowanym kominkiem.
W porannym słońcu zalewającym pomieszczenie błyszczały złowieszczo, nie pozwalając mi zapomnieć, jaką
jestem niezdarą.
Na szczęście restauracja była o tej godzinie zamknięta dla osób z zewnątrz, a goście, którzy zatrzymali
się w pokojach na piętrze, nie zdążyli jeszcze zejść na śniadanie.
Kucnęłam i drżącymi rękami zaczęłam zbierać kawałki talerza. Mama wyszła zza baru, chwytając
szufelkę oraz zmiotkę, i pospieszyła mi z pomocą. Jej szczupła sylwetka, wysoki wzrost i długie blond włosy
upodobniały ją do modelki rodem z nowojorskich pokazów mody.
– Inga, co się z tobą dzieje? – Cmoknęła z dezaprobatą, a jej usta zastygły w grymasie pełnym
niezadowolenia. – Jesteś rozkojarzona. Ostatnio wszystko leci ci z rąk.
– Wybacz, mam sporo na głowie.
– Z powodu studiów? Widziałam twoje notatki porozrzucane w kuchni. Już ci mówiłam, żebyś dała
sobie z tym spokój. Dobrze zarabiasz i masz zabezpieczoną przyszłość. Nie potrzebujesz wyższego
wykształcenia.
– Tak, wiem… – mruknęłam. Zauważyłam, że z mojego palca wskazującego sączy się krew.
Odruchowo włożyłam go do ust.
– Zostaw to – powiedziała mama nieustępliwym tonem, ale nie potrafiłam wyczuć, czy mówiła
o potłuczonym talerzu, czy raczej o moich studiach. A może i o jednym, i o drugim. – Masz zbyt wygórowane
ambicje i przez to się wykańczasz.
– Nigdy nie dasz mi spokoju?
– Po co ci to? Źle ci tutaj? – ciągnęła, puszczając moje pytanie mimo uszu. – W przyszłości staniesz
się właścicielką tego miejsca. To wszystko będzie należało do ciebie! – Powiodła dłonią po pomieszczeniu. –
Wiesz, jaka to duża szansa? Wykorzystaj ją! Niejedna osoba w twoim wieku może ci pozazdrościć.
– Nie wątpię w to – burknęłam pod nosem, bo z sekundy na sekundę zaczęło mnie ogarniać coraz
większe zniecierpliwienie.
Żeby uniknąć dalszej rozmowy, podniosłam się z podłogi i ruszyłam w stronę zaplecza kuchennego.
Miałam powyżej uszu pouczającego tonu matki i jej ciągłych docinek!
Szansa? Ciekawe na co? Na wykonywanie zawodu, którego szczerze nie znoszę?
Słowa mamy nie tylko mnie frustrowały, ale także powodowały we mnie poczucie winy. Choć
dorastałam w przekonaniu, że powinnam być wdzięczna rodzicom za to, że zapewnili mi dobry start, nie
mogłam przestać myśleć o tym, jak wiele mnie omija… Marzenia, które były na wyciągnięcie ręki,
wyślizgiwały mi się z dłoni – dosłownie jak ten nieszczęsny talerz, który potłukł się w drobny mak. Miałam
wrażenie, że niektóre ważne decyzje dotyczące mojej przyszłości zostały podjęte za moimi plecami.
Wbrew pozorom nigdy nie uważałam się za osobę uległą. Zawsze otwarcie wyrażałam własne zdanie
i potrafiłam walczyć o swoje. Tylko w obecności mamy brakowało mi animuszu… Za wszelką cenę chciałam
sprostać jej wymaganiom i zobaczyć dumę w jej oczach. Rozpaczliwie łaknęłam jej aprobaty. Mimo że byłam
dorosłą kobietą, nigdy nie potrafiłam jej się przeciwstawić. Przy niej stawałam się na powrót małą
dziewczynką, która nieprzerwanie zabiegała o jej uznanie.
Wrzuciłam odłamki porcelany do pojemnika na odpady, po czym odkręciłam kurek z ciepłą wodą, by
opłukać krew z dłoni. Mama – ku mojemu niezadowoleniu – przydreptała za mną i oparła się ramieniem
o framugę.
– Jesteś zmęczona, prawda? – spytała znacznie łagodniejszym tonem. – Denerwujesz się, bo mamy
dużo pracy?
Zamiast odpowiedzieć, zacisnęłam usta w wąską kreskę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin