Slaughter Karin_Hrabstwo Grant_04_Fatum (2004).rtf

(43101 KB) Pobierz
Slaughter Karin_Hrabstwo Grant_04_Fatum (2004)


 

Karin Slaughter

 

FATUM

 

Hrabstwo Grant

tom 4

 

Przeł Andrzej Leszczyński


Dla D.A.

jak morza głębokie, a ry wysokie


1.

 

 

8:55

 

No, proszę! Kogo tu przyniosło?! huknęła Marla Simms, mierząc Sarę czujnym spojrzeniem znad krawędzi dwuogniskowych okularów w srebrnej drucianej oprawce. Sekretarka komisariatu policji trzymała w powykręcanych artretyzmem palcach jakieś kolorowe czasopismo, ale natychmiast je odła, dając tym samym znać, że ma dużo czasu na rozmowę.

Cześć, Marlo. Co ychać? wycedziła Sara, siląc się na odrobinę odyczy w osie, chociaż celowo przyszła do komisariatu w czasie przerwy na kawę.

Starsza pani popatrzyła na nią z lekką dezaprobatą, co prawda abo zauważalną, bo ciki ust miała stale wygięte ku dołowi, lecz Sara ledwie się pohamowała przed grymasem niechęci. Marla nauczała w niedzielnej szkółce dla dzieci przy kościele pierwotnych baptystów już od dnia załenia parafii i wciąż potrafiła wzbudzać strach w każdym, kto przyszedł na świat w miasteczku po roku 1952.

Dość ugo się tu nie pokazywał odparła, świdrując wzrokiem.

No cóż mruknęła Sara, próbując ponad ramieniem sekretarki zajrzeć w głąb gabinetu Jeffreya.

Drzwi były otwarte, ale za biurkiem nikt nie siedział. W sali ogólnej także nikogo nie było, co oznaczało, że Jeffrey prawdopodobnie znajdował się gdzieś na tyłach. Zdawała sobie sprawę, że może po prostu obejść stanowisko Marli i bez wyjaśnienia ruszyć w głąb budynku, jak czyniła to wcześniej setki razy, ale instynkt samozachowawczy podpowiadał jej, że wyjątkowo nie powinna przekraczać tego mostu bez opłacenia myta.

Marla odchyliła się na krześle i skrzyżowała ce na piersiach.

Piękną mamy pogodę oznajmiła.

Sara obejrzała się na przeszklone drzwi wejściowe i widoczną za nimi Main Street. Powietrze falowało nad rozgrzanym asfaltem. Panowała taka duchota, że odnosiła wrażenie, jakby siedziała w parówce w salonie kosmetycznym.

To prawda.

Ale się wystroił z samego rana. Marla zmierzyła taksującym spojrzeniem lnianą garsonkę, któ Sara wybrała dopiero po wyrzuceniu niemal wszystkich ubrań z szafy. Cóż to za okazja?

Nic specjalnego skłamała. wiadomiła sobie nagle, że nerwowo przestępuje ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin