Pamięci nieżyjącego Lloyda Alexandra,
autora Kronik Prydainu, naprawdę cudownej serii,
od których zaczęła się trwające całe życie
przygoda jako czytelnika i pisarza fantasy
CZĘŚĆ I
Nawet największe kłamstwo można unieważnić najostrzejszym mieczem.
wiersz seordahski, autor nieznany
RELACJA OBVARA
Luralyn kiedyś mnie zapytała:
– Jak to jest umierać?
Wyczułem pragnienie pociechy kryjące się za tym pytaniem, więc odpowiedziałem:
– To jest jak spadanie. Świat kurczy się do jednego punkcika światła daleko w górze, a ty schodzisz w wieczną otchłań. Potem on też znika i nie ma już nic.
Muszę jednak wyznać, że ta dość poetycka odpowiedź była kłamstwem. Oczywiście mogę mówić tylko za siebie, bo inni może odbierali śmierć jako coś niewiele gorszego od łagodnego zapadania w wieczny sen. Moja śmierć tak nie wyglądała.
Wiedziałem, że rana jest śmiertelna, gdy tylko poczułem, że ostrze Al Sorny przebija mój kręgosłup i wychodzi plecami. Ból był taki, jak można sobie wyobrazić. Ale ja znałem ból. Byłem bowiem Obvarem Nagerikiem, namaszczonym czempionem samego Ostrza Ciemności i w Stahlhaście tylko jemu ustępowałem sławą. Stoczyłem wiele bitew i nie będzie przechwałką, kiedy powiem, że nie potrafiłem i nadal nie potrafię zliczyć, ilu ludziom odebrałem życie. Odniesione przeze mnie rany również są nie do policzenia, choć niektóre przetrwały w pamięci dłużej niż inne. Strzała w Bitwie Trzech Rzek, która przeszyła moje ramię aż do kości. Miecz, który rozorał mój obojczyk w dniu, kiedy wyrżnęliśmy pierwszą armię, wysłaną przeciwko nam przez kupieckiego króla. Ale żadna z nich nie bolała tak mocno jak ta ani nie zadała równie potężnego ciosu ...
renfri73