Dla Charlotte, Bena, Willa i Eve
1.
Szedłem do szkoły, użalając się nad sobą – mój ojciec nie żył, matka była na odwyku, a dziewczyna zaginęła – kiedy po raz pierwszy ujrzałem Nietoperzycę.
Oczywiście słyszałem plotki. Podobno Nietoperzyca mieszkała samotnie w zaniedbanym domu na rogu Hobart Gap Road i Pine. Znacie go. Teraz przed nim stałem. Wyblakła żółta farba obłaziła z niego jak sierść ze starego psa. Niegdyś solidny cementowy chodnik popękał na kawałki wielkości ćwierćdolarówek. Na niekoszonym trawniku rosły mlecze tak duże, że bez pytania wpuszczono by je do seksklubu.
Mówiono, że Nietoperzyca ma sto lat i wychodzi tylko w nocy, a jeśli jakiś biedny dzieciak nie zdążył wrócić do domu z randki albo treningu Małej Ligi i zaryzykował spacer, zamiast wezwać taksówkę, albo był tak szalony, że próbował skrótu przez jej podwórko, dopadała go.
Nie wiadomo, co miałaby robić swoim ofiarom. Od lat w miasteczku nie zaginął żaden dzieciak. Nastolatki, takie jak moja dziewczyna Ashley, jednego dnia były tu, trzymały cię za rękę, spoglądały głęboko w oczy, sprawiały, że serce zaczynało ci walić w piersi, a następnego dnia już ich nie było. Ale małe dzieci? Nie. One były bezpieczne, nie zagrażała im nawet Nietoperzyca.
Tak więc już miałem przejść na drugą stronę ulicy – bo nawet ja, dojrzały nastolatek rozpoczynający drugą klasę w nowej szkole, wolałem omijać ten upiorny dom – gdy zaskrzypiały otwierane drzwi.
Zamarłem.
Przez moment nic się nie działo. Drzwi były otwarte na oścież, ale nikt w nich nie stał. Zatrzymałem się i czekałem. Może zamrugałem. Nie jestem pewny.
Jednak kiedy znów popatrzyłem, Nietoperzyca tam była.
Mogła mieć sto lat. A może dwieście. Nie miałem pojęcia, dlaczego nazywano ją Nietoperzycą. Nie przypominała nietoperza. Włosy miała siwe i długie jak hipiska, rozpuszczone do pasa. Powiewały na wietrze, zasłaniając jej twarz. Ubrana była w podartą białą suknię przypominającą suknię ślubną ze starego horroru lub heavymetalowego wideoklipu. Jej plecy były wygięte jak znak zapytania.
Powoli podniosła rękę tak bladą, że bardziej niebieskawą od prześwitujących żył niż białą, po czym wycelowała we mnie drżący kościsty palec. Nic nie powiedziałem. Celowała we mnie palcem, aż...
renfri73