Larry’emu i Craigowi,
najrówniejszym kumplom, jakich można sobie wymarzyć
Nie wierzycie, to ich spytajcie
Podziękowania
Autor pragnie podziękować za pomoc następującym osobom:
lekarzom Anne Armstrong–Coben i Davidowi Goldowi,
Jamesowi Bradbeerowi jr. z firmy Lilly Pulitzer,
Maggie Griffin, Jacobowi Hoye’owi, Lindsayowi Koehlerowi,
Dave’owi Pepe’owi z Pro Agents Inc.,
Peterowi Roismanowi z Advantage International i oczywiście Dave’owi Boltowi.
Wszelkie błędy – rzeczowe i inne – to ich sprawka.
Autor jest niewinny.
1.
– Zachowuj się!
– Ja? – żachnął się Myron. – Mnie można jeść łyżkami.
Szedł za Calvinem Johnsonem, nowym dyrektorem klubu New Jersey Dragons, korytarzem zaciemnionej hali stadionu Meadowlands. Stukot butów o płyty posadzki odbijał się głośnym echem od pustych stoisk z jedzeniem, wózków z lodami, budek z preclami i kiosków z pamiątkami. Ściany tchnęły charakterystycznym dla masowych imprez – gumowatym, zaprawionym chemią, ale smakowitym i nostalgicznym – zapachem hot dogów. Było przytłaczająco cicho. Tak głuche i martwe są tylko puste areny sportowe.
Calvin Johnson zatrzymał się przed drzwiami luksusowej loży.
– Wiem, że wygląda to dziwnie – powiedział. – Ale się nie wcinaj, dobra?
– Dobra.
Calvin sięgnął do klamki i wziął głęboki oddech.
– W środku czeka właściciel Smoków, Clip Arnstein.
– Jakoś nie robię w spodnie – odparł Myron.
Calvin Johnson pokręcił głową.
– Nie pajacuj – ostrzegł.
– W tym gajerku i krawacie? – Myron wskazał na siebie.
Calvin otworzył drzwi. Luksusową lożę usytuowano na wprost środka lodowiska. Robotnicy zakrywali je właśnie parkietem. Wczoraj grali tu hokeiści Devils. Dziś koszykarze Dragons. W loży było bardzo wygodnie. Dwadzieścia cztery wyściełane fotele. Dwa ekrany telewizyjne. Z prawej drewniana lada z jedzeniem, zwykle zastawiona smażonymi kurczakami, hot dogami, pierogami ruskimi, kanapkami z kiełbasą i papryką i tym podobnymi. Z lewej mosiężny, dobrze zaopatrzony, wyposażony w minilodówkę barek na kółkach. Była tu również oddzielna toaleta, żeby krezusi i utracjusze z wielkich korporacji nie musieli odcedzać kartofelków z motłochem.
Clip Arnstein odwrócił się ku nim. Łysy, krzepki, z zagonami siwizny nad uszami, potężnym torsem mimo ósmego krzyżyka, dużymi dłońmi pokrytymi brązowymi plamami i niebieskimi żyłami...
renfri73