56. Palmer Diana - Skrywane tajemnice.pdf

(1276 KB) Pobierz
Pamięci Glendy Dalton Boling (1945–2019)
z Homer w stanie Georgia.
Byłaś moją kuzynką, przyjaciółką, ulubioną właścicielką
księgarni, w której przez ponad dwadzieścia lat podpisywałam
książki z moim przyjacielem Janem Walkerem. Glendo, twoja
śmierć pozostawiła w świecie pustkę. My wszyscy, którzy cię
kochaliśmy, nigdy nie przestaniemy za Tobą tęsknić.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nazywała się Bernadette Epperson, ale wszyscy znajomi
w  Jacobsville w  stanie Teksas nazywali ją Bernie. Była nową
asystentką prawną w  biurze Blake’a Kempa i  dzieliła gabinet
z  inną asystentką prawną, Olivią Richards. Zastąpiły
poprzednie pracowniczki, z  których jedna wyszła za mąż
i  odeszła, a  druga podjęła pracę w  prokuraturze okręgowej
w San Antonio.
Stanowiły ciekawy kontrast: Olivia, wysoka smukła
brunetka, i  Bernie, szczupła blondynka z  długimi i  gęstymi
platynowymi włosami. Znały się i przyjaźniły od podstawówki,
dzięki czemu panowała między nimi miła, swobodna
atmosfera.
Zazwyczaj w  biurze prokuratora hrabstwa Jacobs
wystarczała jedna asystentka prawna, ale prokurator okręgowy
Blake Kemp zatrudnił także Olivię na niepełny etat, by mogła
zastępować przyjaciółkę, ilekroć u  Bernie nasilało się
reumatoidalne zapalenie stawów. Była to jedna z  bardziej
bolesnych odmian artretyzmu i  kiedy Bernie dopadały ataki,
musiała wspomagać się laską, a  także łykała więcej środków
przeciwzapalnych oraz silnych leków zapobiegających
zaostrzeniu się choroby, które miały niebezpieczne efekty
uboczne. Oznaczało to także konieczność rezygnacji z wszelkich
form życia towarzyskiego. Bernadette pragnęłaby mieć
przyjaciela, jednak samotni mężczyźni znali jej sytuację i żaden
nie miał ochoty wiązać się z  kobietą cierpiącą na postępujące
schorzenie, które pewnego dnia mogło uczynić ją inwalidką.
Oczywiście istniały nowe metody leczenia. Niektóre z  nich
obejmowały cotygodniowe zastrzyki powstrzymujące postęp
choroby. Lecz te zastrzyki były bardzo drogie i  nawet przy
obniżonej cenie oferowanej przez życzliwe fundacje
charytatywne przekraczały możliwości finansowe Bernie. Tak
więc pozostawało jej zażywanie metotreksatu, prednizonu
i  kwasu foliowego, a  także usiłowanie, by nie zamartwiać się
swoją sytuacją.
Była właśnie w drodze do pensjonatu pani Brown, w którym
wynajmowała pokój. Padał zimny deszcz. Był chłodny
październik  – nie najlepsza pora, by zapomnieć o  płaszczu
przeciwdeszczowym. Ale Bernie dziś rano spieszyła się, żeby
nie spóźnić się do pracy, więc płaszcz nadal wisiał w szafie. No
cóż, pomyślała filozoficznie, dobrze, że przynajmniej włożyłam
miękki gruby sweter na cienką bluzkę. Zaśmiała się do siebie
histerycznie, gdyż sweter nasiąkł jak gąbka. Czuła pod
ubraniem, jak woda spływa po jej płaskim brzuchu.
Śmiała się tak, że nie zauważyła występu chodnika.
Zawadziła o  niego czubkiem buta, potknęła się i  upadła na
jezdnię tuż przed nadjeżdżającą wielką czarną limuzynę. Laska
wypadła jej z  ręki i  Bernie uderzyła brzuchem o  krawężnik.
Zdołała podeprzeć się przedramionami, ale impet uderzenia
zaparł jej dech w  piersi. Na szczęście kierowca dostrzegł ją
Zgłoś jeśli naruszono regulamin