Palac kobiet A5.pdf

(2865 KB) Pobierz
Pearl S.Buck
Pałac kobiet
Przełożył Adam Chmielewski
Tytuł oryginalny Pavillion of Women
Data wydania oryginalnego 1946
Data wydania polskiego 1994
Akcja „Pałacu kobiet” została osadzona w realiach
przedrewolucyjnych Chin schyłku lat 30. XX w. Wówczas to pani
Wu, żona zamożnego posiadacza ziemskiego wywodzącego się z
jednego z najstarszych i najbardziej majętnych rodów, która
właśnie ukończyła 40. rok życia, postanawia wycofać się ze
związku małżeńskiego. Znajduje mężowi piękną, młodą
konkubinę, żeni trzech spośród czterech swoich synów (po to
tylko, żeby wyszli spod jej opieki i kurateli), a sama postanawia
skupić się na rozwijaniu własnej osobowości. Będąc kobietą
nieprzeciętnie inteligentną, czuje potrzebę doświadczenia czegoś
ponad bycie przykładną żoną i matką, nawet jeśli kierowała się w
swoim postępowaniu mądrymi zasadami Tao. Nowe życie
rozczarowuje jednak panią Wu. Wydaje się puste, pozbawione
treści. Sytuację zmienia pojawienie się na jej drodze
cudzoziemskiego chrześcijańskiego zakonnika, ojca Andre, który
ma uczyć jej syna angielskiego. Przed panią Wu otwiera się nowy
świat – świat miłości...
-2-
1.
Tego dnia Pani Wu obchodziła swoje czterdzieste urodziny.
Usiadła przed lustrem toalety i spojrzała na odbicie swej
spokojnej twarzy. W myślach porównywała ją z twarzą, którą
widziała w tym lustrze wtedy, gdy skończyła szesnaście lat.
Tamtego dnia wstała wcześnie z małżeńskiego łoża. Zawsze była
rannym ptaszkiem. Nakładając swoje nowe poranne okrycie
weszła do tego samego pokoju i usiadła przed tym samym
lustrem. Siedziała w ów szczególny, dostojny sposób, bez ruchu,
spoglądając na własną, młodą twarz.
- Czy to możliwe, abym dzisiaj wyglądała tak samo jak
wczoraj? - pytała samą siebie pierwszego poranka po ceremonii
zaślubin.
Przyglądała się własnemu odbiciu dokładnie. Szerokie, niskie
czoło, odarte wczoraj z dziewczęcego wianka, wielkie oczy,
delikatny nosek, owal policzków i podbródka, małe czerwone
usteczka, tego poranka szczególnie czerwone. Wtedy wkroczyła
do pokoju Ying, jej nowa pokojówka.
- Panno... och, pani! - zawahała się. - Nie przypuszczałam, że
wstaniesz dzisiaj tak wcześnie! - zarumieniła się.
Policzki pani Wu były perłowojasne i zawsze silnie
kontrastowały z karminem ust.
- Lubię wstawać wcześnie - odrzekła swym łagodnym tonem.
Wczorajszej nocy ów młody mężczyzna, którego nigdy wcześniej
nie spotkała, powiedział, że jej głos brzmi jak głos ptasiego
śpiewu.
Teraz, dwadzieścia cztery lata później, jak gdyby domyślając
się, o czym myśli pani Wu, Ying, która splatała właśnie lśniące,
proste i czarne włosy swej pani, ale od tylu już lat to robiła, że
-3-
mogła oderwać wzrok od swojej pracy i spojrzeć na piękną twarz
w lustrze, odezwała się zza ciężkiego cedrowego krzesła:
- Pani, przez te dwadzieścia cztery lata nie zmieniłaś się ani
trochę.
- Ty także myślisz o tamtym poranku? - spytała pani Wu,
wdzięczna za zachwycone spojrzenie Ying, która po dwudziestu
czterech latach współżycia z mistrzem kucharskim, pracującym w
domu Wu, nabrała tuszy. Pani Wu jednak zachowała swą szczupłą
figurę.
Pokojówka roześmiała się głośno.
- Pamiętam, że tamtego poranka byłam bardziej stremowana niż
pani. A i ja, jakże nieśmiała byłam wtedy! A przecież nie miałam
powodu, prawda, pani? To, co dzieje się między kobietą i
mężczyzną, to sprawy tak naturalne, zwyczajne, a kiedyś zdawało
mi się, że to jakaś magia!
Pani Wu odpowiedziała uśmiechem. Pozwalała Ying na pełną
swobodę w słowach, ale gdy nie pragnęła rozmowy, jej uśmiech
błądził gdzieś daleko. Ying, widząc to, umilkła także. Udała
niezadowolenie ze splotu warkocza, odwinęła go, zawinęła
ponownie i ułożyła jeszcze raz. Na końcu upięła warkocz w kok
szpilkami z drogocennego nefrytu, po jednej z każdej strony.
Zwilżywszy dłonie wonnym olejkiem, wygładziła jeszcze raz
gładką już fryzurę pani Wu.
- Moje kolczyki z nefrytu - rzekła pani Wu swym czystym,
pięknym głosem. Jej głos był tak bardzo kobiecy, że ukrywał
wszystko.
- Wiedziałam, że zechcesz je dzisiaj założyć! - zawołała Ying.
- Już je przyniosłam! - Otworzyła małe pudełko obszyte
kwiecistym jedwabiem, wyjęła zeń kolczyki i założyła je
ostrożnie na małe uszy pani Wu.
-4-
Dwadzieścia cztery lata temu młody pan Wu wszedł do tego
pokoju właśnie w chwili, gdy Ying skończyła ubierać swoją panią
w miękki płaszcz z czerwonego atłasu, o szerokich rękawach,
narzucony na czarną, również atłasową suknię, haftowaną z
przodu i z tyłu w ptaki i kwiaty. Pan Wu trzymał w dłoniach to
właśnie puzderko. Jego oczy zdradzały wyraz leniwego
zadowolenia. Podał puzderko Ying i jako człowiek zbyt dobrze
wychowany na to, aby rozmawiać ze swoją młodziutką małżonką
w obecności służby, rzekł: - Włóż je na uszy swojej pani.
Ying wykrzyknęła z zachwytu nad czystością klejnotów i
uniosła je ku górze, pokazując swojej pani, która spojrzała ku
mężowi na krótkie mgnienie, po czym znowu opuściła powieki z
wdzięcznym zawstydzeniem. - Dziękuję - wyszeptała.
Skinął głową i obserwował, jak służąca wkłada nefrytowe
ozdoby młodej małżonce, patrzącej wówczas na jego twarz w tym
samym lustrze, przystojną, pełną, twarz pożądliwego i dumnego
człowieka.
- Ai - odparł z westchnieniem rozkoszy. Ich oczy spotkały się i
przez moment wzajemnie szacowali swoją urodę. - Idź i przynieś
gorącej herbaty - powiedział nagle do służącej pan Wu. Na
dźwięk jego głosu Ying bez sprzeciwu odwróciła się i natychmiast
wyszła.
Znowu byli sami, jak minionej nocy. Pochylił się i położył
dłonie na jej ramionach. Patrzył na odbicie żony w lustrze.
- Gdybyś była brzydka, zabiłbym cię wczorajszej nocy w
pościeli. Nie cierpię brzydkich kobiet.
Uśmiechnęła się i odrzekła nie ulegając jego dłoniom. - Po co
mnie zabijać? - zapytała swym pięknym głosem. - Wystarczyłoby
mnie odesłać do domu.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin