Becker GS. Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich.txt

(897 KB) Pobierz
Gary S. Becker
Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich

ISBN 83-01-08520-7
Przedmowa do wydania polskiego
W oryginale tytuł książki G.S. Beckera brzmi: The Economic Approach to Humań Behavior, co w dosłownym tłumaczeniu brzmiałoby: Ekonomiczne podejście do zachowań ludzkich. Chociaż w języku polskim znaczenie wyrazu „podejście” pokrywa się zarówno z dosłownym znaczeniem angielskiego wyrazu approach jak i z jego znaczeniem przenośnym, to jednak w tym drugim zastosowaniu nie ma znaczenia rygorystycznego, w przybliżeniu odpowiadającego pojęciu „metody”. Dlatego tłumacze zdecydowali się na tytuł: Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich.
W zbiorze trzynastu esejów, z których dziesięć prezentuje zastosowania „podejścia ekonomicznego” do bardzo zróżnicowanych i konkretnych dziedzin „zachowań ludzkich”1, autor nie formułuje explicite jakiejś ogólnej teorii tych zachowań. Choć poszczególne eseje zajmują się bardzo odległymi od siebie sferami wyborów, decyzji i praktycznych zachowań człowieka, to całość książki cechuje jednak niezwykła jednolitość. Wynika to przede wszystkim z jednolitości przyjętych w punkcie wyjścia postulatów i założeń oraz z konsekwentnego ich przestrzegania.
Jakie są zatem te założenia wyjściowe? Formułuje je wielokrotnie sam autor, najwyraźniej w eseju wstępnym mającym za zadanie wyjaśnienie jego sposobu rozumienia „podejścia ekonomicznego”. Te założenia wyjściowe, określające istotę stosowanej przez prof. Beckera metody, on sam
porządkuje w następującej kolejności: I) maksymalizujący charakter zachowań ludzkich; 2) występowanie rynków, rynków faktycznych albo swoistych „rynków-cieni” (sha-dow-marketś), „charakteryzujących się rozmaitym stopniem skuteczności i koordynujących działania różnych uczestników”, a także kształtowanie się na tych rynkach ceny lub cen (cen faktycznych lub „cen-cieni”), odpowiadających stanowi równowagi; 3) stałość preferencji2.
Pierwsze z wymienionych założeń, a mianowicie postulat zachowań maksymalizujących, Czytelnikowi polskiemu może łatwo skojarzyć się z dyskusjami, które swego czasu wywołały niektóre sformułowania Oskara Langego, zawarte w pierwszym tomie jego Ekonomii politycznej3. Ten postulat racjonalności zachowań ludzkich: jednostkowych, zbiorowych, zinstytucjonalizowanych lub nie, nadal zresztą powraca implicite i explicite nie tylko przy okazji dyskusji metodo-logiczno-teoretycznych na wysokim szczeblu abstrakcji, ale i w praktycznych sporach w kwestii reformy, bodźców itd.
Do czego ostatecznie sprowadza się postulat zachowań maksymalizujących, czyli „zasada racjonalności”? Do tego po prostu, że podmiot decyzji ma (uświadomione przynajmniej w pewnym stopniu) jakieś cele, a chęć osiągnięcia ich motywuje jego działanie. Działanie to polega na wykorzystywaniu (używaniu) dostępnych mu środków4. Wielość konkretnych celów (potrzeb) zostąje skonfrontowana z relatywną ograniczonością dostępnych środków; powstaje zatem konieczność swoistego uszeregowania celów i ich stosunkowej intensywności oraz takiego dopasowania nadających się do ich realizacji środków (lub kombinacji tych środków), ażeby z danych środków w maksymalnym stopniu zrealizować wszystkie cele albo, co oczywiście na jedno wychodzi, dany stopień realizacji celów osiągnąć przy minimalnym nakładzie środków.
Tu mała dygresja. W poprzednim akapicie i w przypisie do niego parokrotnie użyłam różnych pochodnych wyrazów
8
„świadomie”, „uświadamiać sobie” itp. Nie było to przypadkowe, gdyż w czystej lub też idealnej wersji „podejścia ekonomicznego”, w jego aspekcie racjonalności, istotną rolę odgrywało tradycyjne założenie, że podmiot ekonomiczny (czy to każdy, czy „przeciętny”) jest świadomy swych celów i ich hierarchii oraz zdaje sobie sprawę, jakimi środkami dysponuje i czy są one adekwatne z punktu widzenia realizacji tych celów. Tylko wówczas bowiem jest możliwa racjonalna kalkulacja nakładów i efektów, działanie masky-malizujące, pewnego rodzaju optymalizacja i jakaś równowaga ogólna w obliczu istniejących ograniczeń (które jednostka także musi sobie uświadamiać); musi to być jednak równowaga rynkowa w Beckerowskim sensie tego słowa. Ta właśnie najbardziej krystaliczna forma hipotezy homo oeco-nomicus była i bywa niejednokrotnie krytykowana (bynajmniej nie tylko „z lewa”) jako oparta na „złej psychologii” i nieścisłej obserwacji5.
Jakkolwiek prof. Becker w przedstawionej tu pracy w zasadzie trzyma się czystej koncepcji racjonalności i generalnie akceptuje jakże stary pogląd Jeremy’ego Benthama (chętnie przez niego cytowanego), że nawet „namiętność” także „kalkuluje”, to trzeba jednak zwrócić uwagę na dwa interesujące ekskursy w nieco inną sferę. Pierwszym z nich jest studium o Zachowaniach nieracjonalnych (rozdz. VIII); drugi to zamykający książkę esej zatytułowany: Altruizm, egoizm i przystosowania genetyczne: teoria ekonomii a socjologia (rozdz. XIII).	,
Zasadniczą tezą pierwszego eseju jest twierdzenie, że fundamentalny dla ekonomii, opadający przebieg krzywych rynkowego popytu można z powodzeniem wyprowadzić przyjmując za punkt wyjścia „bardzo szeroką klasę zachowań nieracjonalnych”. Dzieje się tak też - zdaniem prof. Beckera - dlatego, że kształt krzywych popytu, „podstawowy dogmat teorii tradycyjnej, w dużej mierze wynika z samej tylko zmiany obszaru dostępnych możliwości i [...] jest
9
niezależny od przyjętej reguły decyzyjnej”. A więc także wtedy, gdy indywidualne decyzje są nawykowe, tradycyjne, imitatywne czy wręcz losowe, zmiana obszaru dostępnych możliwości (w wyniku zmiany stosunkowych cen) niejako wymusza ostateczny wynik, tak jak gdyby podmioty decyzyjne zachowywały się racjonalnie. Racjonalność występująca na poziomie rynku nie wymaga zakładania racjonalności na poziomie indywidualnym.
W drugim z wymienionych esejów autor powraca do poruszanego wcześniej (w kontekście zachowań rodzinnych gospodarstw domowych oraz zachowań filantropijnych) problemu działań altruistycznych. Jest to klasyczny schemat homo oeconomicus, oparty na stałych preferencjach odzwierciedlających przede wszystkim interes własny. Często za dowód słuszności tych założeń przyjmuje się, że trwałe cechy „natury” człowieka, występujące w różnych układach społecznych i w różnych środowiskach fizycznych, są produktem bardzo długiego procesu ewolucji życia na Ziemi. Po prostu sprawdziła się survival va/we (wartość przeżycia) tych właśnie cech. No dobrze, stwierdza prof. Becker, można zrozumieć wysoką „wartość przeżycia” interesu własnego w trudnych okolicznościach, ale „dlaczego miałyby przeżyć zachowania altruistyczne”, obserwowane często nie tylko wśród ludzi, ale i wśród zwierząt6?
Z esejem tym łączy się wyraźnie poprzedzające go studium o Interakcjach społecznych (rozdz. XII). Prof. Becker, niewątpliwie czerpiąc natchnienie z koncepcji socjobiologicznych, wyjaśniane przez nie fakty stara się interpretować zgodnie z „podejściem ekonomicznym”, które polega na założeniu, „że wszelkie rodzaje zachowań zależą od aktów maksymalizacji funkcji użyteczności, które to z kolei funkcje zależą od wielu różnych dóbr”7.
Profesor Becker wprowadza tu pewną modyfikację do modelu „automatycznego maksymalizatora”, jaki zdaje się leżeć u podstaw najczystszych logicznie analiz „tradycyjnie”
10
neoklasycznych. W miejsce egoisty, powiedzmy, wulgarnego wprowadza egoistę oświeconego, który zdaje sobie sprawę z zależności między własnym działaniem a działaniami innych, z wpływu konsumpcji własnej i własnego bogactwa na konsumpcję i bogactwo innych i wobec tego zgodnie z racjonalnością indywidualną działa tak, aby zapewnić sobie maksimum pożądanego efektu. Takiemu właśnie celowi służą m.in. zachowania altruistyczne, zarówno autentyczne, spontaniczne jak i symulowane w „dobrze rozumianym” interesie własnym8. Należy dodać, że prof. Becker własną koncepcję modelu zachowań maksymalizujących z uwzględnieniem interakcji chyba trafnie wiąże z tradycjami ekonomii wcześniejszymi od „dojrzałych” i sformalizowanych neoklasycznych teorii popytu i równowagi, sięgając (podobnie jak w innych częściach pracy) przede wszystkim do rozważań Benthama w duchu utylitaryzmu.
*
Drugim z fundamentalnych założeń Beckerowskiego „podejścia ekonomicznego” jest istnienie rynku jako zobiektywizowanej w taki czy inny sposób formy konfrontowania dążeń i weryfikowania subiektywnej oceny efektów i nakładów (w tym „zaniechanych możliwości”) jego uczestników. Jest to postulat bardzo ważny. Jedna z tradycyjnych definicji rynku określa go jako miejsce (niekoniecznie fizyczne czy przestrzenne) „spotkania podaży z popytem”. Rozszerzone Beckerowskie pojęcie rynku można by zdefiniować jako miejsce konfrontacji, z jednej strony, życzeń (potrzeb, aspiracji) n uczestników, a z drugiej ofert tego, co ci uczestnicy w takim lub innym sensie mają na zbyciu, czy tego, z czego są oni skłonni zrezygnować w zamian za coś innego. Na styku tych dwóch czynników kształtują się „ceny i inne narzędzia rynkowe”, które z kolei „... alokują dostępne zasoby w obrębie danego społeczeństwa, ustanawiając tym samym warunki ograniczające [podkreśl. H. H.]
U
pragnienia poszczególnych uczestników i koordynując ich działania”.
Beckerowska (czy może: Benthamowska) jednostka ludzka praktykuje we wszystkich sferach swojej działalności nieustanny handel, wymianę, trade-off, podlicza walory i mankamenty potencjalnych partnerów małżeńskich, plusy i minusy posiadania większej liczby potomstwa w ogóle lub mniejszej liczby dzieci, ale za to „wyższej jakości”, szanse i ryzyko życia zgodnie z literą prawa w porównaniu z angażowaniem się w działania przestępcze, cieszenia się dobrą lub złą opinią wśród otoczenia itd. Rynek pozwala zweryfikować te kalkulacje i oczywiście zmienia je, gdyż niezależnie od wszelkich ograniczeń natury przyrodniczej i przyrodzonej sam rynek „produkuje” istotne warunki ograniczające realizację indywidualnych zamierzeń i modyfikuje rachunki ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin