Craig Alanson - Expeditionary Force 9 - Walkiria.pdf

(3460 KB) Pobierz
Tytuł oryginału:
Expeditionary Force #9: VALKYRIE
Text copyright © 2019 by Craig Alanson
All rights reserved
Warszawa 2022
Projekt okładki: Tomasz Maroński
Redakcja: Rafał Dębski
Korekta: Agnieszka Pawlikowska
Skład i łamanie: Karolina Kaiser
Opracowanie wersji elektronicznej:
Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana w urządzeniach
przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy
odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody
wydawcy.
Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest
przypadkowe.
Wydawca:
Drageus Publishing House Sp. z o.o.
ul. Kopernika 5/L6
00-367 Warszawa
e-mail:
drageus@drageus.com
www.drageus.com
ISBN EPUB: 978-83-67053-50-1
ISBN MOBI: 978-83-67053-51-8
ROZDZIAŁ 1
Złowieszczą, pełną napięcia ciszę układu gwiezdnego Koprahdru
zakłóciły bliźniacze rozbłyski promieni gamma, gdy para
maxolhxańskich niszczycieli w  zwartej formacji zakończyła skok
cztery minuty świetlne od jedynej zamieszkanej planety. Świat ten
był martwą skałą, nieco mniejszą od Marsa, orbitującą wokół
gwiazdy tak blisko, że powierzchnia zwrócona ku niej nagrzewała
się do temperatury, w  której topniały metale. Nikt nie chciał stale
mieszkać na tej spalonej słońcem pustyni. Trzysta przebywających
tam osób albo prowadziło badania naukowe związane ze zmienną
gwiazdą, albo służyło naukowcom wsparciem, albo też należało do
rodzin nieszczęśników, którym po prostu przypadło to zadanie.
Jedynie szesnastu badaczy czuło autentyczną ekscytację, znalazłszy
się w  najlepszym miejscu na terytorium Bosphuraqów, gdzie mogli
szlifować swoje specjalizacje.
Jeszcze do niedawna ośrodek badawczy w układzie Koprahdru był
odosobniony, nudny i  ogólnie rzecz biorąc, cierpiał na spadek
morale, nie stanowił jednak zagrożenia. Moduły z  kwaterami
pozostawały zakopane głęboko w  stabilnym skalnym podłożu,
chronione przed okresowymi erupcjami gwiazdy. Chyba że
wystąpiłby szczególnie gwałtowny wybuch, nieprzewidziany przez
zespół, którego cała kariera skupiała się na rozumieniu
i  prognozowaniu fluktuacji gwiazdy. W  takim przypadku ośrodek
znalazłby się w poważnym niebezpieczeństwie, a naukowcy mogliby
się ekscytować jedynie przez krótki czas, zanim zapadające się
podłoże zmiażdżyłoby ich kwatery.
Taka ewentualność była jednak mało prawdopodobna.
Jeszcze do niedawna za mało prawdopodobny uznawano także
atak na odizolowany, nieistotny obiekt, zwłaszcza atak ze strony
patronów Bosphuraqów. Może Jeraptha, Thuranie, czy inne istoty
o równoważnej technologii mogłyby w ostateczności zainteresować
się zakłóceniem prac badawczych, gdyby nie miały nic innego do
roboty. Nikomu nie przychodziły na myśl powody, dla których
Maxolhxowie mieliby zwrócić uwagę na nudne wydarzenia
w układzie Koprahdru.
Tak było do czasu, aż zdarzyło się coś niewyobrażalnego.
Do czasu, kiedy klienci zarozumiałych Maxolhxów zaczęli
stanowić rzeczywiste zagrożenie dla patronów.
*
Mieszkańcy ośrodka badawczego z  lękiem obserwowali niebo,
odkąd przelatujący lotniskowiec wypuścił drona kurierskiego, który
przemknął obok planety, by dostarczyć szokujących i  bardzo złych
wieści.
Grupa
zbuntowanych
Bosphuraqów
najwyraźniej
opanowała technologię przekraczającą możliwości samych
Maxolhxów i wykorzystała ją, by uderzyć na dwa okręty patronów.
Jeszcze bardziej szokujące było to, że inna tajemnicza bosphuracka
frakcja wydała niepokornych badawczy i  zdradziła Maxolhxom
niewiarygodną prawdę w  nadziei na wyrozumiałość w  nagrodę za
współpracę.
Była to złudna nadzieja.
Jak można się było spodziewać, Maxolhxowie niemal
automatycznie zareagowali na zagrożenie, bombardując szereg
bosphurackich obiektów wojskowych i badawczych, bez względu na
to, czy miały one związek z  buntownikami i  zakazaną technologią.
Patronów interesowała tylko bezlitosna kara wobec zdrajców.
Sposób i miejsce jej wymierzenia nie grały większej roli. Co więcej,
kierując swój gniew wręcz rozmyślnie w  stronę niewinnych,
Maxolhxowie liczyli, że skłonią innych potencjalnych wiarołomców
do przemyślenia zamiarów.
Dlatego też śmierć personelu pomocniczego, małżonków i  dzieci
naukowców w  układzie Koprahdru postrzegano nie jako straty
uboczne, ale satysfakcjonujący dodatek.
*
Para niszczycieli mogła wskoczyć na orbitę blisko planety
i  przypuścić atak prawie od razu, najpierw przebijając podłoże
strzałkami elektromagnetycznymi, a  potem zrzucając głowice
atomowo-kompresyjne w  powstałą wyrwę, by zabić wszystkich
przebywających pod ziemią. Zamiast tego jednostki zakończyły skok
Zgłoś jeśli naruszono regulamin