1175. Smart Michelle - Hiszpańska krew.pdf

(714 KB) Pobierz
MICHELLE SMART
Hiszpańska krew
Tłumaczenie:
Ewa Pawełek
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Błysk fleszy był oślepiający. Flora Hillier patrzyła przed
siebie, ignorując pytania wykrzykiwane przez tłum
fotoreporterów. Jeden z  podstawionych jej pod twarz
mikrofonów musnął policzek. Inny dźgnął ją w  szyję. Nie
zareagowała, żeby nie dać satysfakcji tym sępom, które tylko
czekały na jej ostrą reakcję. Zaczęła się mozolnie wspinać po
schodach wiekowej budowli, w  której mieścił się sąd. Stopnie
były szerokie, ale dość płytkie, więc modliła się, żeby tylko się
nie potknąć. Na szczycie schodów otworzyły się przed nią
podwójne drzwi, których pilnował surowo wyglądający
strażnik. Wewnątrz panowała przyjemna cisza, która stanowiła
kontrast dla krzyków przed sądem. Flora zdjęła okulary
przeciwsłoneczne i  oparła dłoń na dolnej części pleców,
krzywiąc się lekko. Ból był tak dokuczliwy, że tego ranka
obudził ją ze snu. Zdjęła torebkę i położyła ją na taśmie, a sama
przeszła przez bramkę bezpieczeństwa. Zastanawiała się, czy
była tu zainstalowana od zawsze, czy też zrobiono to teraz, by
chronić Ramosa. Z pewnością było wiele osób, które najchętniej
dobrałyby się do skóry temu draniowi. Był tutaj, w  tym
budynku. Wkrótce znowu go zobaczy. Zbliżyła się do recepcji
w  kształcie podkowy i  wręczyła urzędniczce paszport. Kobieta
w milczeniu zaczęła wprowadzać dane do komputera, po czym
rzuciła służbowym tonem po angielsku:
– Proszę spojrzeć w  kamerę.  – Flora podniosła wzrok na
niewielką kopułę w  suficie. Niecałą minutę później wręczono
jej identyfikator na smyczy z  jej imieniem i  zdjęciem.  – Pokój
numer cztery.
– Dziękuję  – odparła, po czym ruszyła w  stronę szerokiego
korytarza, gdzie na końcu znajdował się pokój, którego szukała.
Justin już tam był. Siedział przy owalnym stole
w  towarzystwie prawników. Przywitał ją słabym uśmiechem.
Uniosła dłoń w  geście pozdrowienia, po czym zajęła jedno
z  krzeseł. Kiedy siedziała, ból pleców był nieco mniejszy, ale
i  tak wciąż jej dokuczał. Dziś miał rozpocząć się proces, na
który wszyscy czekali od dwóch tygodni. Jeśli Justin zostanie
uznany za winnego, najbliższe dwadzieścia lat spędzi za
kratkami. Istniała możliwość skrócenia wyroku za dobre
sprawowanie, ale takiej łaski udzielano tylko w  wyjątkowych
okolicznościach.
Oczywiście,
okoliczności
te
były
zarezerwowane wyłącznie dla obłędnie bogatych więźniów,
a Justin nie miał już pieniędzy. Ramos tego dopilnował. Łącznie
z  tym, by dowody winy Justina nie budziły żadnych
wątpliwości. Ten hiszpański łajdak celowo wybrał Monte Cleure
do wniesienia oskarżenia, bo tutaj za kradzież miliona euro
groziła najsurowsza kara.
Flora rozejrzała się dyskretnie. Gdzie teraz przebywał
Ramos? W  pokoju obok? Z  pewnością razem ze swoim
zespołem prawników dyskutował o  tym, co robić, by na dobre
pogrążyć Justina Hilliera, jej brata i  niegdyś swojego
najlepszego przyjaciela. Gdyby Florze zostały jeszcze jakieś łzy,
zapłakałaby nad Justinem, ale ostatni rok sprawił, że nie miała
już więcej łez, pozostała jedynie paląca pustka. Usłyszała
energiczne pukanie. Drzwi się otworzyły. Nadszedł czas. Flora
dźwignęła się z  miejsca, wpatrując się w  wychudzoną twarz
brata. Poprawiła mu krawat, choć był zawiązany perfekcyjnie,
i  starła z  marynarki pyłek, którego nie było. Pocałowała go
w policzek.
– Kocham cię – wyszeptała do mężczyzny, który był dla niej
nie tylko bratem. Był jak ojciec, jak najlepszy przyjaciel, był jej
całą rodziną.
– Ja też cię kocham – odparł ze smutnym uśmiechem.
Nie zostało już nic więcej do powiedzenia. W  asyście
strażników udali się na salę, gdzie zgromadziła się publiczność,
oczekująca na główną gwiazdę tego wydarzenia. Nie musieli
czekać długo. Najpierw wszedł prokurator, a  zaraz za nim
Alejandro Ramos. Władczy, surowy, wspaniały. Ubrany był
w  granatowy garnitur i  szarą koszulę. Gęste włosy zostały
krótko przycięte. Twarz tym razem nie nosiła nawet śladu
zarostu.
Flora nie spodziewała się, że jej serce zacznie aż tak
galopować na jego widok. Biorąc pod uwagę fakt, że kiedy
widziała się z  nim ostatni raz, namiętnie całował ją na
pożegnanie, mogła przypuszczać, że spotkanie nie będzie łatwe.
Kiedy zobaczyła, że siada obok prokuratora wśród świadków
oskarżenia, poczuła zimną nienawiść. Spójrz na mnie, zawołała
bezgłośnie, próbując go ściągnąć wzrokiem. Prokurator
siedzący obok niego, nachylił się i  szepnął mu coś do ucha.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin