Między czasem minionym a przyszłym.txt

(692 KB) Pobierz
Hannah Arendt
MIÄDZY CZASEM MINIONYM A PRZYSZĹYM

Osiem ćwiczeń z myśli politycznej


Arendt: intensywność myślenia
Długo trzeba przyzwyczajać się do stylu i języka Hannah Arendt. Wszystko jest
tu inaczej. Odmiennego sensu nabierają pojęcia, których używamy w mowie
codziennej lub z którymi stykamy się w pracach naukowych. Swoiście i czasem
zaskakująco brzmią tu takie słowa jak wolność, władza, polityka, przemoc,
konieczność, państwo. Dzięki nim przenosimy się do krainy odległej, wysoce
oryginalnej, wystawieni na nowe doświadczanie siebie i swego otoczenia.
Patos nowości, potrzeba zaczynania i inicjowania, tak mocno akcentowane
przez Arendt, znajdują w jej pisaniu natychmiastowe spełnienie. Nowość tkwi
juĹĽ w genealogii czy tradycji, jakÄ… dla siebie konstruuje. Nie ma tu oczywistych
antenatów i gotowych schematów myślenia. Swobodnie — niektórzy uważają,
że wręcz za lekko — korzysta z dorobku mistrzów bardzo, wydawałoby się, od
siebie odległych. Od Tocqueville'a bierze ideę demokracji i swoiste pojmowanie
wolności, od Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych wizję rewolucyjnego
budowania nowego ładu i republikańskie przekonania dotyczące natury władzy.
Od Lessinga umiłowanie Selbstdenken — niezależnego i samodzielnego
myślenia nie skrępowanego dogmatami i poszukiwaniem systemu. Od Kanta
rozróżnienie poznania i myślenia oraz teorię władzy sądzenia. Od Nietzschego
wiele idei tyczÄ…cych istoty nihilizmu. SÄ… jeszcze dwaj jej wielcy nauczyciele:
Jaspers i Heidegger. Ale jej pierwszÄ… ojczyznÄ… jest Grecja, a ukochanymi
myślicielami Sokrates i Arystoteles. Arendt szuka własnej drogi przekonana, że
dawne tradycje, dawne hierarchie wartości legły w gruzach. Pojawiły się nowe
jakościowo zjawiska — od społeczeństwa masowego i konsumpcyjnego po
totalitaryzm — które nie mieszczą się w kategoriach intelektualnych
odziedziczonych z tradycji i których nie sposób osądzić za pomocą starych norm
moralnych. Weszliśmy, pisała po wielekroć Arendt, w obszar niemocy słowa,
bezbronni wobec zmieniającego się świata. Nie ma więc miejsca ani na
rozumienie, ani na pogodzenie się ze światem. Przeto życie umysłu nie może
sprostać swemu powołaniu.
Wielokrotnie w jej esejach i książkach powracają słowa de Tocqueville'a:
„Ponieważ przeszłość nie rzuca już swego światła na przyszłość, rozum ludzki
błądzi w ciemnościach". Budując własną tradycję poszukujemy nowego
początku. To nie teraźniejszość ma zobaczyć się w świetle przeszłości, ale nowa
jakościowo sytuacja świata ma wymusić na nas poszukiwanie kategorii
zdolnych sprostać wyzwaniu „mrocznych czasów". Trzeba więc przedrzeć się
przez czas miniony, by poza ustalonymi kanonami argumentów znaleźć własną
drogÄ™.
Jest w tym programie coĹ› niepokojÄ…cego i patetycznego.
O ile zrozumiała jest jej niechęć do wszelkich ideologii — te w najlepszym
nawet wydaniu ĹĽyjÄ… w jakimĹ› wiecznym teraz i niezaleĹĽnie od zmian stale
powołują się na te same wartości oraz argumenty próbując sprowadzić to, co
nowe, do już znanego schematu — o tyle otwartym pozostaje pytanie o

możliwość znalezienia początku, niearbitralnie wybranego punktu wyjścia w
myśleniu o świecie.
Arendt pisząc o myśleniu porównuje je do tkaniny Penelopy. Każdy utkany —
przemyślany fragment ma w sobie coś niepokojąco przypadkowego. Daje się
spruć i odrzucić. Nie ma w sobie nic z konieczności. Cierpi na nieuchronną
dowolność. Myślenie, jak pisze autorka dzieła o „życiu umysłu", zakłada
wycofanie ze świata, zatrzymanie się na „ja wewnętrznym", oddalenie od
bliźnich, „przybranie koloru śmierci". Myślenie nie daje nic gotowego, nie
przynosi rozwiązań. Nie zna ono prawdy, której sam myśliciel i jego słuchacze
mieliby ulec — zaspokaja potrzebę posiadania myśli „tylko w tym stopniu, w
jakim chcę i w jakim posiadam zdolność przemyślenia ich na nowo".
Jak więc można zbudować nową tradycję? Czy każdy z nas może i powinien
sam szukać sensu po swojemu? Gdzie odnaleźć spokój i pewność niezbędną
konsekwentnemu myśleniu?
Jedno zdaje się być dla Arendt pewne: człowiek myślący jest człowiekiem w
pełni żywym. Żyje życiem poszukującym. Jest też nihilistą: kwestionuje
obiegowe, prawdy nawet jeśli z nimi jest związany. Człowiek niemyślący jest
lunatykiem. Nie rozumie siebie i jego grzechem największym jest głupota.
GĹ‚upota, ktĂłra nie jest prostÄ… niewiedzÄ…, ale niezrozumieniem tego, co siÄ™ czyni.
The YLuman Condition, tom poświęcony vita activa, kończy zdaniem wziętym
z Cycerona: „Nigdy nie jest bardziej aktywny niż wtedy, gdy nic nie robi, nigdy
nie jest mniej samotny niż wtedy, gdy jest sam ze sobą". Myślenie, które jest
próbą ogarnięcia sensu całości, jest, jej zdaniem, naturalną potrzebą ludzką. Jest
najdoskonalszym sposobem samospełnienia, więcej, najlepszą tarczą chroniącą
przed złem. Bowiem wtedy, gdy myślę, jestem z tym drugim — ze mną, który
pyta, kwestionuje, domaga się odpowiedzi. Ten drugi odzywa się właśnie w
ciszy i wycofaniu. A jeżeli chcę żyć dobrze, przyjaźnić się z sobą samym, muszę
zachować wewnętrzną harmonię, a ta powstaje wtedy, gdy sam siebie akceptuję
w tym, co czyniÄ™. AkceptujÄ™ w swoich ograniczeniach.
Arendt jest w tym arcygrecka. KwintesencjÄ… ĹĽycia jest filozofowanie, a
filozofowanie nie jest tworzeniem teorii, ale nieustannym poszukiwaniem i
zawiązywaniem harmonii wewnętrznej. Filozofowanie jest więc sposobem życia
czy raczej otwartą dla wszystkich szkołą życia. Ten kto ucieka przed sobą w
pracę, zabawę, polityczną nadaktywność, obowiązki, ten zabija siebie i swe
drugie ja, czyli sumienie. Arendt w swyn dziele O myśleniu opowiada się za
tradycyjną hierarchią ludzkich aktywności: najwyżej ceni vita contemplativa, za
nią dopierc idzie vita activa, obejmująca czynności pracy, wytwarzani i
działalności politycznej.
W samym akcie myślenia odsłania się właściwy ład duszy. Początkiem myślenia
jest akceptacja rzeczy takimi, jakie sÄ…. Akceptacja przede wszystkim ludzkiej
kondycji, owego daru pochodzÄ…cego znikÄ…d. Ludzka kondycja to, wedle Arendt,
„życie samo, narodziny i śmierć, pluralizm i ziemia". Każdy z tych wymiarów
ludzkiego bytowania ma swoje ograniczone miejsce w ĹĽyciu ludzkim. JeĹĽeli

troska o życie, o jego zachowanie i przedłużenie sprawia, że jesteśmy poddani
konieczności, jaką nakłada na nas niezmienny i powtarzalny cykl przyrody, to
nie oznacza to wcale, że jesteśmy czy mamy być tylko sługami swego ciała. Nie
sposób tego wymiaru życia, zwanego przez Arendt pracą, lekceważyć, ale nie
wolno też nadawać mu niewłaściwego i nadmiernego znaczenia. Błąd
współczesności polega między innymi na tym, że pracę i konsumpcję uczyniła
sprawą pierwszoplanową dla wszystkich. Narodziny, jak pisała Arendt, dają
możliwość pojawienia się czegoś nowego. Niezbędne jest przeto ustanowienie w
życiu publicznym przestrzeni dla ujawniania się nowości, dla podjęcia działania.
Ale nowość, akt rozpoczynania musi być ograniczony. Nie może być tylko
burzeniem. Niezbędny przeto jest autorytet i wspólna, prawem i tradycją
określona przestrzeń dla fundowania początku. Pluralizm oznacza, że żyjemy
pośród innych ludzi. „Żyć" i „być między ludźmi" to w języku Rzymian były
synonimy. Pluralizm oznacza koniec końców potrzebę i możliwość zaistnieniabogactwa ludzkich osobowości w słowie i w działaniu. Znów chodzi o
stworzenie przestrzeni ujawniania się ludzi w ich niepowtarzalności i osobności.
Ziemia określa przestrzeń, w jakiej żyjemy, i największa zmiana w ludzkiej
kondycji dokonałaby się wtedy, gdyby ludzie wyemigrowali na inną planetę.
Wtedy to człowiekowi przy-szłoby żyć wedle warunków stworzonych przez
niego samego. Odkrycie kondycji ludzkiej to wskazanie ograniczeń i szans
tkwiących w nas samych, w stworzonych przez nas urządzeniach. Konieczność
nakazuje troskę o życie samo, ale polityka otwiera szansę spełnienia się
człowieka, otwarcia się na wymiar narodzin i pluralizmu. Wytwarzanie, czyli
dostarczanie dóbr trwałych, jest niezbędne — tworzy ono wymiar stabilności,
zakorzenienia, ale nie przekreśla potrzeby działania i zmiany. Żyjemy w
obszarze napięć między wolnością a koniecznością, między niezbędną potrzebą
oddalenia, myślenia i osądzania a potrzebą działania. Uda nam się stworzyć
wokół siebie świat gościnny i sobie przyjazny, o ile zachowamy właściwe
proporcje rzeczy. Nie oznacza to bynajmniej, ĹĽe jest jeden tylko dobry sposĂłb
życia, że jeden tylko ustrój polityczny — na przykład grecka politea — jest
właściwy. Oznacza tylko, że można wskazać na te chwile w dziejach, gdy,
czasem niespodziewanie, często nawet mimo świadomości aktorów wydarzeń,
powstały obszary „szczęścia publicznego" i trud-konieczność, praca oraz
sądzenie znalazły się na właściwych miejscach. Dlatego należy, powiedziałaby
Arendt, pilnie studiować te momenty dziejowe, w których rozświetleniu uległa
prawda o ludzkiej kondycji i ludzkim powołaniu. Tak samo należy myśleć o
tych sytuacjach granicznych, gdzie właściwy porządek rzeczy uległ rozbiciu do
tego stopnia, że zaczęło to zagrażać samej idei człowieczeństwa i dalszemu
istnieniu rodzaju ludzkiego.
Arendt wierzy za Solonem, że istnieją ukryte miary rzeczy, miary dostępne oku
uważnemu i przygotowanemu do myślenia. Wierzy, że zło, które przybrać może
postać głupoty zbrodniarzy i dostojnych ojców rodzin, postać ideologii i terroru,
kultury masowej i fascynacji technikÄ…, bierze siÄ™ z braku miary, z pychy, zwanej

po grecku hybris. ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin