Histeria_49.pdf

(3051 KB) Pobierz
SPIS TREŚCI:
DESZCZ
DUSZODLEWNIA
IN MEMORIAM: ADAM RUTKOWSKI
O ZACHODZIE SŁOŃCA
OCZY SARNY
PUSTE NOCE
SZAFA
YGGDRASSIL
Aleksandra
„Taiga”
Dąbrowska
Marek Pieczara
Mikołaj Kołyszko
Tomasz Matuszewski
Aleksandra Knap
Grzegorz Reiwer
Narcyz Florent
Michał „Sup”
Nycz
3
11
22
30
41
48
63
69
Redaktorzy naczelni:
Błażej Jaworski, Maciej Zawadzki
Okładka:
Joanna Widomska
Skład:
Maciej Zawadzki
Ilustracje:
Ilona Bielicka, Marcin Czarnecki, Halmar,
Krzysztof Kowalik, Małgorzata Siłkowska,
Zvyrke
Korekta:
Aleksandra Knap, Magdalena Paluch
email:
magazynhisteria@gmail.com
Prawa autorskie do poszczególnych opowiadań oraz ilustracji są własnością ich autorów.
DESZCZ
Aleksandra Taiga Dąbrowska
Mam ochotę stąd uciec. Wszyscy mają pusty, nieobecny wzrok, jednak czuję, że mnie
obserwują. Jednocześnie z jakiegoś dziwnego powodu nie mogę oderwać od nich oczu, co
wywołuje u mnie jeszcze większy niepokój. To nie są rzeźby. To są ciała ludzi dotknięte
straszną chorobą. Każdy mógł się tu znaleźć, eksponaty są różnorodne: mężczyźni, dzieci,
kobiety, nawet pies myśliwski stoi w kącie i szczerzy kły. Ze względu na sterylną czystość
3
i ostre białe światło, mogłoby się wydawać, że jest to szpital. Jednak nie jest to żadne prosek-
torium, a główna sala wystawowa w Galerii Sztuki Nowoczesnej.
Czekam już dwadzieścia minut na autora rzeźb i zaczynam się irytować. Jedyne
o czym myślę to jak najszybciej przeprowadzić wywiad i stąd wyjść, jednak dla pana Artura
czas jest pojęciem względnym. W końcu słyszę kroki odbijające się echem po pomieszczeniu.
– Pani Natalia jak mniemam? – zagaduje do mnie wysoki mężczyzna. Pierwsze, co
rzuca się w oczy to jego okulary z grubymi szkłami.
– Tak – odpowiadam krótko. – Pan Artur?
– We własnej osobie – potwierdza tubalnym głosem, kłaniając się teatralnie.
Artur Asnyk ma w sobie coś irytującego. Cała jego persona wydaje się mocno przesa-
dzona i fałszywa. Wygląd wskazuje na to, że stara się z całych sił kreować na światowego
artystę: odrobinę za duży. Drogi garnitur, wokół szyi niedbale zawiązany szalik w jaskrawym
kolorze i oczywiście, jak na prawdziwego ekscentryka przystało - na głowie kaszkiet. Nigdy
bym nie pomyślała, że niegdyś był uznanym patologiem i specjalistą immunologii.
– Mam nadzieję, że nie czekała pani na mnie długo, ale ze względu na zaistniałą sytu-
ację. – Marszczy brwi. – Mam dużo na głowie.
– Rozumiem.
Wiem, że przez „zaistniałą sytuację” ma na myśli śmierć sprzątacza. Jego zwłoki zna-
leziono dwa dni temu w głównej sali wystawowej, w której właśnie się znajdujemy. Mężczy-
zna popełnił samobójstwo, podcinając sobie gardło, co wstrząsnęło opinią publiczną.
– Możemy zaczynać? – pytam zniecierpliwiona.
– Oczywiście – odpowiada lekkim tonem. – Wszystko jest przygotowane – wskazuj na
dwa krzesła i stolik usytuowane między rzeźbami. – Zapraszam.
Siadam na krześle jak bardziej oddalonym od dzieł pana Artura, Asnyk natomiast usa-
dawia się przed rzeźbą wyciągającą ku niemu ręce, jakby chciała złapać go za szyję.
– Wyraża pan zgodę na nagrywanie naszej rozmowy?
–Tak – odpowiada pewnie.
Kładę na stoliku dyktafon. Gdy zapala się czerwona dioda, przechodzę do rzeczy.
– Panie Arturze – zwracam się do niego oficjalnie. – Ostatnimi czasy jest pan
na językach wszystkich krytyków sztuki przez kontrowersje, jakie wywołał pan swoją wysta-
wą. Proszę opowiedzieć szerzej o swoich rzeźbach.
– Zacznę od tego, że sztuka dla mnie nie ma żadnych granic. – Rozsiadał się wygodnie
i zakłada nogę na nogę. – Prawdziwy artysta nie boi się pokazywać brzydoty i fascynujących
zjawisk, które dotykają ludzkie ciało.
4
– A nie uważa pan, że wykorzystywanie zwłok jest przesadą? Ci ludzie zostali do-
tknięci straszną chorobą wyniszczającą ich organizmy od środka.
– Po pierwsze, to ten wirus atakuje od zewnątrz, można powiedzieć, że jest to pasożyt
pożerający ciało, co widać na pierwszy rzut oka. –Wskazuje rzeźbę za swoimi plecami. – Pro-
szę się przyjrzeć.
Mój wzrok mimowolnie przenosi się na eksponat. Jest to kobieta, a raczej była to ko-
bieta. Jej skóra jest trupio blada, jednak nie to zdaje się główną przyczyną fascynacji ludzi.
Zamiast nóg ma czarne korzenie, których końce oplatają całą sylwetkę niczym pnącza. Prze-
rażający widok - kłącza wystają w różnych kierunkach. Im dłużej się im przypatruję, tym bar-
dziej mnie mdli. Na myśl przychodzi martwe, zgniłe drzewo pożerane przez… no właśnie, nie
wiadomo co.
– Kojarzy pani Gunthera von Hagens? – zagaduje. – Szerzej znanego jako Doktor
Śmierć?
– Tak. Znany jest ze swojego Plastynarium w Guben.
– No właśnie! – Mój rozmówca klaszcze w dłonie z ekscytacją. – W latach siedem-
dziesiątych opracował innowacyjną metodę preparowania zwłok i stworzył podobną wystawę.
Plastynarium odwiedzają setki turystów rocznie, a jego prace okrążyły już cały świat. Ludzi
fascynuje śmierć, dlatego moja wystawa cieszy się tak dużym zainteresowaniem.
– I uważa pan, że to moralne?
– Moralność jest pojęciem wymyślonym przez fanatyków religijnych, któ-
rą mierzą według własnych zasad. Jest to ograniczające i hamuje wiele działań naukowych
i artystycznych. Przez takie osoby wystawienie moich prac było opóźniane.
– Jednak pana rzeźby zdecydowanie różnią się od tych w Niemczech.
– To prawda.– Uśmiechnął się. – Ja wykorzystałem ciała zaatakowane wirusem epi-
demii, z jaką zmagaliśmy się parę lat temu. Do tej pory naukowcy z ICD-10 badają pocho-
dzenie tej choroby.
Razi mnie, w jaki sposób Artur mówi o tych ludziach, jakby byli przedmiotami,
a wręcz jakimiś odpadami medycznymi. Boję się zadać następne pytanie, ale głęboko mnie
ono nurtuje.
– Zapowiedział pan zupełnie nowy eksponat – waham się. – Mogę liczyć na uchylenie
rąbka tajemnicy?
– Już myślałem, że mnie pani o to nie zapyta! – Jego twarz się rozpromienia,
a uśmiech poszerza nienaturalnie. – Pokażę pani.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin