McFarlane Mhairi - Nie zapomnij o mnie.pdf

(2383 KB) Pobierz
Mojej siostrzenicy Sylvie
– małej superbohaterce
Miłość jest dziwna, w ciemnościach tak prawdziwa
Pomyśl o czułościach, którym się oddawaliśmy
SIMPLE MINDS,
DON’T YOU FORGET ABOUT ME
Wtedy
Tapton School, Sheffield, 2007
Kochałaś mnie, więc jakim prawem mnie porzuciłaś? Jakim prawem, pytam? […] Dlatego, że
nie mogły nas rozdzielić ani nędza, ani poniżenie, ani śmierć, ani żadna siła boska czy szatańska, tyś to
uczyniła z własnej woli. Ja ci nie złamałem życia, sama to uczyniłaś, za jednym zamachem łamiąc
i moje[1].
David Marsden, najbardziej zadziorny z moich kolegów, uniósł wzrok i otarł podbródek
rękawem. Odczytał fragment gotyckiej powieści Emily Brontë z takim zaangażowaniem, jakby to było
menu w Pizza Hut. Jako nastolatek musiał się starać, żeby jego głos brzmiał monotonnie, w przeciwnym
razie rówieśnicy mogliby mu zarzucić, że jest ciotą.
W klasie było duszno od gęstego upału, jaki panuje w środku lata, kiedy już w południe ubranie
klei się do skóry. Siedząc w betonowym klocku z lat sześćdziesiątych przy podniesionych do połowy
oknach – taka klimatyzacja dla ubogich – słyszeliśmy odległy gwar dobiegający z boiska szkolnego.
– Dziękuję, Davidzie – powiedziała pani Pemberton, gdy zamknął książkę, po czym zwróciła się
do nas wszystkich: – No i jak myślicie, o co chodzi tutaj Heathcliffowi?
– Znowu się pieni, bo laska go olała – odparł Richard Hardy.
Wybuchnęliśmy śmiechem, ale nie tylko po to, żeby odwlec akademickie rozważania. Śmialiśmy
się, bo ten dowcipny komentarz padł z ust kogoś takiego jak Richard Hardy.
Niektórzy zaczęli coś mamrotać niepewnie, nikt jednak nie trafił z odpowiedzią. Do egzaminów
końcowych zostało sześć tygodni, więc ogarniał nas gorączkowy nastrój, który łączył w sobie radosne
wyczekiwanie na upragnioną wolność z panicznym strachem przed zbliżającym się ostatecznym
rozliczeniem. Udręczeni bohaterowie lektury zaczynali działać nam na nerwy. Ich problemy wydawały
się błahostką w porównaniu z naszymi.
– Trochę strasznie to brzmi, jak on ją pyta: „Jakim prawem mnie porzuciłaś?” – odezwałam się,
kiedy nikt inny nie zamierzał przerywać coraz dłuższego milczenia. W końcu pani Pemberton mogła się
wkurzyć i zadać nam więcej do domu. – Bo jeśli uznał, że albo Katy z nim zostanie, albo nie powinna
być szczęśliwa, to jego podejście jest takie jakby… nie tego.
– Interesujące. Czyli twoim zdaniem Heathcliff niesłusznie twierdzi, że wypierając się swoich
uczuć, Katy rujnuje życie sobie i jemu?
Wzięłam głęboki wdech.
– No… chodzi o to, że miłość Katy do Heathcliffa przypomina podwodne skały. Owszem, jest
stała, ale nie sprawia jej przyjemności – odparłam pospiesznie, spodziewając się nieuniknionego szmeru
rozbawienia na słowo „przyjemność”. – To nie brzmi zachęcająco, prawda? Wszystko opiera się na jej
zobowiązaniach wobec niego.
– W takim razie sądzisz, że ich uczucie jest głębokie, ale nie romantyczne?
– No raczej psychiczne – odezwał się męski głos.
Obróciłam głowę i zobaczyłam, jak Richard Hardy puszcza do mnie oko. Tętno natychmiast mi
przyspieszyło.
Pani Pemberton – co było strasznie wkurzające – traktowała poważnie każdą moją wypowiedź
i zmuszała mnie do wnikliwych procesów myślowych. Raz kazała mi nawet zostać po lekcji i zaczęła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin