Börjlind Rolf . Börjlind Cilla - Śpijcie, kotki.pdf

(2149 KB) Pobierz
Cykl kryminalny Cilli i Rolfa Börjlindów
Przypływ
Trzeci głos
Czarny świt
Śpijcie, kotki
… jeszcze trzyma zima zła.
Zacharias Topelius
Poprzednim razem stanęła trochę za blisko i potem miała spodnie opryskane
krwią, dlatego tym razem ustawiła się z tyłu. Otaczały ją wonie nieznanych roślin
i przypraw, ale również inne zapachy. Krwi, terpentyny, dymu z cygar i kwaśnego
potu. Zdążyła się już przyzwyczaić. W lokalu było ciasno, powietrze dochodziło
tylko przez wąskie drzwi na uliczkę, które teraz były jednak zamknięte. Do lokalu
wepchnęło się około pięćdziesięciu widzów, każdy wydzielał własny odór, więc
nic dziwnego, że powietrze aż tak zgęstniało.
Ona pachniała delikatnie naturalnym mydłem.
Mężczyźni w lokalu – bo oprócz niej znajdowali się tu sami mężczyźni –
byli prawie identycznie ubrani. Spodnie w kolorze brudnej żółci i cienkie białe
koszulki, u starszych tu i ówdzie czerwono-niebieska apaszka na szyi. Wielu miało
białe kapelusze z wąskim rondkiem, równie wielu trzymało w ręku butelki,
pociągając z nich co chwilę brązowy samogon. Zdążyła już kilka razy grzecznie
odmówić łyka mężczyznom stojącym obok. Za każdym razem w odpowiedzi
puszczali do niej oko; towarzyszył temu uśmiech odsłaniający braki w uzębieniu.
A potem sami wypijali łyk.
Wspięła się lekko na palce. I tak była wyższa od większości obecnych,
a stojąc na palcach, widziała wszystko zarówno przed sobą, jak i w dole. Zobaczyła
pierwszego koguta o imieniu Black Killer, jak wynikało z ręcznie wypisanego
szyldu, trzymanego przez właściciela. Duży czarny kogut z kilkoma krwiście
czerwonymi piórami i sterczącym dumnie grzebieniem. Został już wypuszczony na
okrągłą arenkę wśród kakofonii głosów i języków, które nauczyła się rozpoznawać.
Tagalog oczywiście, ale również cebuano i bikol.
Teraz wypuszczono drugiego koguta. Red Alert. Równie duży i pewny siebie
jak pierwszy, równie barwny i wojowniczy. Długie ostrogi błysnęły w żółtym
świetle. Patrzyła na banknoty zmieniające właścicieli wokół arenki i pomyślała, że
tej nocy jedni staną się trochę mniej biedni, a inni utoną w brązowym samogonie.
Postawiła na Red Alerta.
I źle zrobiła.
Koguty przez kilka sekund krążyły wokół siebie, zataczały koła, trzymały
dystans, stroszyły pióra, żeby zaimponować albo przestraszyć, a potem nagle
nastąpił atak. Z obu stron naraz. Nagle nie sposób było odróżnić jednego od
drugiego, po arenie przetoczył się huragan piór i zgrzyt ostróg, krew tryskała,
publika wyła.
A potem było po wszystkim.
Red Alert leżał na grzbiecie przy niskiej bandzie otaczającej arenę. Przez
poraniony i krwawiący koguci korpus przechodziły konwulsje, jedna noga uderzała
o ziemię. Cały lokal wypełniły ochrypłe okrzyki. Nie potrafiłaby stwierdzić, które
wyrażały radość, a które miotały przekleństwa. Tylko po niektórych twarzach
wyszczerzonych w uśmiechu mogła się domyślać, na kogo postawili widzowie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin