TLB 01 Tajemnice A5.pdf

(2856 KB) Pobierz
RenataKosin
Tajemnice Luizy Bein
Cykl: Tajemnice Luizy Bein Tom 1
Rok pierwszego wydania: 2014
Na starówce w warmińskim miasteczku archeolodzy odkrywają
cmentarzysko mnichów. Pośród zakonników znajdują szczątki
kobiety w wianku ze srebrnych róż i z dzieckiem w objęciach.
Okazuje się, że to Luiza Bein, dziedziczka i filantropka, której
grób dotąd pozostawał nieznany. Ale kim jest dziecko? Kobieta
miała tylko jednego syna, który dożył sędziwego wieku...
Młoda dziennikarka postanawia wyjaśnić tę zagadkę. Aby
odszukać potomków Luizy, skieruje swe kroki do Szwajcarii.
Wraz z młodym i przystojnym Alexandrem Beinem odkryje wiele
tajemniczych kart historii tej rodziny...
-2-
Mojemu tacie
-3-
Prolog.
Stanęła u podnóża stromych, drewnianych schodów i uniosła
głowę. W górze dojrzała wąskie, zakurzone okno, przez które
wpadał słaby poblask słonecznego światła. W jego smudze wolno
wirowały drobinki kurzu. Wytężyła wzrok, jednak z dołu widziała
tylko fragmenty ciemnych belek podpierających zwieńczenie
dachu. Zastygła na moment i uważnie nasłuchiwała. Ciszę mąciło
jedynie ospałe brzęczenie much, które jakby spowolnione upałem
obijały się od czasu do czasu o okienną szybę.
Nie działo się nic niepokojącego, mimo to intuicja krzyczała jej
do ucha, że powinna jak najszybciej stąd wyjść. Starała się
zignorować złe przeczucia i skupić się na szybkim wykonaniu
zadania. Nawet jeśli oznaczało to złamanie pewnych reguł lub
nawet przekroczenie granic przyzwoitości i praworządności.
Może pochopnie czy też z poczucia nieuzasadnionej winy coś
komuś obiecała, a dotrzymywanie obietnic stanowiło jedną z
zasad, dla których była w stanie nagiąć wiele innych. Oczywiście
z zachowaniem zdrowego rozsądku. I teraz to ostatnie kryterium
budziło największy niepokój i wątpliwości. Czy właśnie nie
przekracza ostatnich granic wspomnianego zdrowego rozsądku?
Z obawy, że dodatkowa zwłoka może w końcu skruszyć jej i tak
już nadwątloną wolę, weszła wreszcie na pierwszy stopień, zbyt
energicznie z powodu zdenerwowania. Schody zatrzeszczały
ostrzegawczo. Odruchowo przytrzymała się poręczy i
jednocześnie poczuła, jak jej palce zanurzają się w gęstej sieci
pajęczyn. Cofnęła rękę i otrzepała ją ze wstrętem. Nagle
uświadomiła sobie, że dotychczasowe rozdrażnienie stopniowo
ustępuje miejsca złości. Na siebie. Na własną słabość, której
bezwiednie zaczęła się poddawać.
-4-
Do tej pory uważała się za osobę silną i zdecydowaną. Taką,
która zawsze wie, czego chce, i zdecydowanie dąży do celu.
Tymczasem sytuacja, w której się znalazła, nieoczekiwanie
uświadomiła jej kruchość własnej determinacji, skoro taki
drobiazg, jak pobrudzenie rąk pajęczyną, zdołał wytrącić ją z
równowagi. Do tego stopnia, że powróciła niepewność i
wątpliwości, czy postępuje właściwie. Walcząc z frustracją,
zawahała się jeszcze chwilę, mimowolnie spoglądając tęsknie w
głąb ponurego korytarza, którym tu dotarła, po czym westchnęła z
rezygnacją. Schyliła się i dla pewności pomacała ostrożnie kilka
pierwszych stopni. Wyglądały solidnie, więc ruszyła powoli do
góry. Przytrzymywała się ścian, by zminimalizować swoją wagę,
opierając się na nich, z wciąż żywą obawą, że wiekowa
konstrukcja zarwie się pod jej ciężarem.
Kiedy wreszcie dotarła na strych, rozsądnie powstrzymała
westchnienie ulgi, ze względu na wszechobecny kurz, który coraz
bardziej utrudniał jej oddychanie. W ostatniej chwili chwyciła się
za nos, dzięki czemu powstrzymała kichnięcie, zmieniając je w
cichy pisk. Drgnęła przestraszona i ponownie obejrzała się za
siebie. Zawstydzona dziecinnym odruchem postukała się w czoło i
przewróciła oczami. Nieco rozbawiona swoim irracjonalnym
zachowaniem poczuła też, że emocje zaczęły opadać.
Przynajmniej na tyle, by przypomniała sobie powód, dla którego
tu się znalazła.
Rozpięła dwa guziki bluzki, podciągnęła kołnierzyk i wytarła
nim spływające ze skroni kropelki potu. Następnie rozejrzała się
po mrocznym pomieszczeniu i po krótkim namyśle podeszła na
palcach do jednego z wielu znajdujących się tu okien. Dopiero z
bliska dostrzegła, że podzielone szprosami skrzydła pozbawione
były częściowo szyb. Mimo to czuła, jak bluzka zaczyna się lepić
do spoconego ciała, ale nie odważyła się otworzyć okna, żeby
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin