Strobel Arno - Offline.pdf

(3209 KB) Pobierz
Tytuł oryginalny:
Offline
Przekład: Urszula Szymanderska
Redakcja: Anna Taraska
Korekta: Agnieszka Mańko
Projekt okładki: © artwork & design: Hauptmann & Kompanie Werbeagentur, Zurich,
Switzerland
Copyright © 2019 S. Fischer Verlag GmbH, Frankfurt am Main
Copyright for this edition © JK Wydawnictwo, 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani roz-
powszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywają-
cych i innych bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw.
ISBN 978-83-8225-136-4
Wydanie I, Łódź 2022
JK Wydawnictwo
ul. Krokusowa 3, 92-101 Łódź
tel. 42 676 49 69
www.wydawnictwofeeria.pl
Wersję elektroniczną przygotowano w systemie
Zecer
przepakowane przez copycat
Śmierć ucisza wszystkich
(przysłowie niemieckie)
Prolog
Zakręca gorącą wodę i jeszcze przez chwilę stoi z zamkniętymi oczami, czując, jak ciepłe
strużki spływają po jej ciele, aż zostaje tylko cieniutka, błyskawicznie stygnąca warstewka.
Na drążku przy wejściu pod oddzieloną szklaną ścianą deszczownicę starannie rozwie-
szono ręcznik frotté. Owija nim ciało tak, by się nie zsuwał, i wychodzi spod prysznica.
Szerokie lustro nad umywalką jest całe pokryte parą, może więc tylko domyślać się swojej
twarzy w tej pozbawionej konturów, ciemnej powierzchni. Unosi dłoń i palcem wskazującym kre-
śli w matowej mgiełce przybliżone zarysy swojej głowy, dodaje dwa punkciki w miejscu oczu
i uśmiechniętą buźkę, po czym ozdabia obrazek dwoma splecionymi serduszkami u dołu. Uśmie-
cha się drwiąco, gdy uświadamia sobie, że zachowuje się właśnie jak zadurzona nastolatka.
– Ty dzieciaku – mówi do twarzy z mgły, ale jednocześnie ogarnia ją przyjemna błogość,
gdy jej wzrok ponownie pada na blednące powoli serduszka.
Florian. Zna go zaledwie od kilku tygodni, ale ma wrażenie, że z dnia na dzień przeobra-
ził jej dotąd spokojne i uporządkowane życie w barwne, kipiące energią święto.
Wciąż uśmiechnięta, bierze jeden z ręczników z regału obok umywalki. Pochyla się i owija
nim długie jasne włosy, tworząc turban.
Rzut oka na odłożony na półkę zegarek uświadamia jej, że jest tuż po dwudziestej pierw-
szej.
Męczący dzień wreszcie się skończył.
Sesja zdjęciowa. Firmowa prezentacja sklepu jubilerskiego, rutynowa chałtura. Tak przy-
najmniej sądziła, gdy wybierała się tam późnym przedpołudniem. Skąd mogła wiedzieć, że klient
okaże się trudnym do zniesienia połączeniem pedanta i choleryka.
Minęła dziewiętnasta, a ona wciąż od nowa fotografowała tę samą biżuterię, gdy tymcza-
sem właściciel, Werner Diedler – a może Wolfgang? – czepiał się każdego ustawienia aparatu
i świateł. I, podobnie jak tyle razy wcześniej, zadawała sobie pytanie: czemu tak się męczy,
zamiast odpuścić i żyć z pokaźnego majątku, który zostawił jej ojciec. I jak za każdym razem,
udzieliła sobie tej samej odpowiedzi. Bo ma poczucie, że robi coś sensownego, coś, co ją napę-
dza.
Odwraca się i wychodzi z łazienki. Czas na lampkę wina.
– Ella, włącz playlistę
Chill –
rzuca, mijając komodę w salonie, na której stoi inteligentny
głośnik.
W kuchni wyciąga z szuflady korkociąg i otwiera butelkę, którą ustawiła na małym stoliku
zaraz po przyjściu do domu. Zastanawia się, czy powinna zadzwonić do Floriana. Wyjechał służ-
bowo do Rzymu na parę dni i o tej porze siedzi pewnie w eleganckiej restauracji z partnerami
biznesowymi.
Wielka szkoda, że wypadło to akurat w dniu jej urodzin. Z nikim na świecie nie spędziłaby
tego wieczoru chętniej niż właśnie z nim.
Spogląda na telefon, który stoi tuż obok w stacji ładującej na blacie, wciąż się jednak
waha. Czy jeśli zadzwoni, nie uzna, że mu się narzuca albo wręcz naprzykrza? Z drugiej strony…
czyż to nie romantyczny dowód miłości, że nie może się doczekać, by usłyszeć jego głos?
Sięga po kieliszek i ogląda go pod światło, rzucane przez stojącą lampę, podziwiając
wspaniałą purpurę we wnętrzu naczynia. Przymyka oczy i z wydętymi nozdrzami napawa się
cudownym bukietem, łączącym nuty wiśni, jeżyny i tabaki. Dopiero potem pozwala sobie na
pierwszy łyk i ponownie odstawia kieliszek.
– Wszystkiego najlepszego, Katrin.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin