Ewan Chris CH 02 Dobrego złodzieja przewodnik Paryz A5.pdf

(2345 KB) Pobierz
Chris Ewan
Dobrego złodzieja przewodnik po Paryżu
Cykl: Charlie Howard Tom 2
Przekład: Sławomir Kędzierski
Tytuł oryginalny: The Good Thief's Guide to Paris
Rok pierwszego wydania: 2008
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Wybierzmy się do Paryża. Naszym przewodnikiem będzie pełen
wdzięku, uroku i poczucia humoru błyskotliwy autor kryminałów
o genialnym włamywaczu i... genialny włamywacz w jednej
osobie.
Charlie Howard szuka szczęścia i natchnienia w Paryżu. Pisze
kolejną książkę i przyjmuje kolejne zlecenie: kradzież obrazu z
prywatnego mieszkania. Zadanie wydaje się proste, płótno -
bezwartościowe. Ale, jak to zwykle w karierze zawodowej i
literackiej Charliego Howarda, nic nie jest tym, czym się wydaje...
Wkrótce Charliego ściga policja i gangsterzy. Jeśli chce wyjść
cało z afery, w jaką się wplątał, musi rozwikłać tajemnicę
morderstwa, fałszerstwa i mistyfikacji. W czym - jak zwykle -
pomoże mu sztuka dedukcji z jego własnej powieści...
-2-
1.
Obejrzałem budynek, odwróciłem się do Brunona i
powiedziałem:
- Na pierwszy rzut oka wygląda na łatwiznę.
Słowo daję, wcale nie żartuję. Łatwizna. Tak właśnie
powiedziałem i chyba można uznać, że nawet w to wierzyłem.
Z perspektywy czasu mogę się tylko zastanawiać, o czym
właściwie myślałem. Chodzi mi o to, że jeżeli kryminał
rozpocznie się podobnym tekstem, masz jak w banku, że wszystko
diabelnie się skomplikuje. A teraz ja sam, autor kryminałów,
mówię coś takiego. Gdybym chciał, aby obraz był kompletny,
powinienem mieć na sobie podkoszulek z wydrukowanymi na
piersi słowami „Oto katastrofa”.
Ale biedny Bruno nic o tym nie wiedział.
- Doskonale - odparł.
Uniosłem palec.
- Pierwsze wrażenie może być mylące. A nigdy nie należy
pakować się w coś na oślep.
- No to co zrobimy?
- Rozpracujemy sprawę. Zobaczymy, z czym mamy do
czynienia.
Bruno ze skupioną miną kiwnął głową. Widziałem błysk
podniecenia w jego oczach, ten sam, który pamiętałem z mojej
pierwszej złodziejskiej wyprawy. Skądinąd trudno byłoby się
domyślić, że ma ambicje zostać przestępcą. Pod każdym
względem sprawiał wrażenie kulturalnego młodego Francuza -
krótko ostrzyżony, z cieniem zarostu, w dżinsach, koszulce polo i
znoszonych adidasach.
-3-
- Patrząc z tego miejsca, możemy się wiele dowiedzieć -
ciągnąłem. - Widzę przy drzwiach dzwonki i naliczyłem ich
jedenaście.
- Dwanaście.
- Tak sądzisz?
- Jeden jest schowany na dole, tam gdzie oświetlenie jest słabe.
- Hm - mruknąłem, zastanawiając się, do jakiego stopnia
procenty w krwiobiegu wpływają na moją koncentrację. Byłem
wstawiony, a jakże, ale nie pijany. - No dobra, mamy więc
dwanaście mieszkań. A od frontu świeci się w dwóch rzędach
okien.
- Zgadza się.
- Normalnie założyłbym, że z tyłu jest tak samo, co oznacza, że
przynajmniej w czterech mieszkaniach ktoś jest.
Bruno zmarszczył brwi.
- Mogli wyjść i zostawić włączone światła.
- Niby tak. Ale bądźmy ostrożni. Co jednak ważniejsze,
powiedziałeś, że mieszkanie jest na trzecim piętrze od frontu, a w
nim nie ma świateł. W każdym razie żadnych nie zauważyłem.
- Racja, nic się nie świeci.
Wskazałem ręką interesujące nas okna.
- Nie ma też zaciągniętych zasłon ani opuszczonych żaluzji, a
więc o ile ten, kto tam mieszka, nie poszedł do łóżka... spójrzmy
na zegarek: za kwadrans dziesiąta, i nie przeszkadza mu światło
latarni ulicznej, możemy założyć, że mieszkanie jest puste.
- Sprawdzimy? - Bruno odwrócił się do mnie.
- Jak?
- Naciśnijmy dzwonek.
- Aha, ale zapominasz o nocnym dozorcy.
-4-
Wskazałem oszklone podwójne drzwi głównego wejścia do
budynku. Za nimi, przy wypolerowanym drewnianym kontuarze
siedział pulchny łysiejący dżentelmen. Obracał się na wysokim
stołku to w jedną stronę, to w drugą, jednocześnie zerkając na
złożoną gazetę. Trzymał w dłoni pióro, miał skupioną minę, więc
byłem prawie pewien, że rozwiązuje krzyżówkę. Zresztą
nieważne. Obchodziło mnie tylko to, że tam jest.
- Zastanów się- powiedziałem. - Jeżeli podejdziesz, naciśniesz
dzwonek i nikt nie odpowie, a potem spróbujesz wejść do środka,
żeby odwiedzić właściciela tamtego mieszkania, stróż zorientuje
się, że coś się dzieje.
- Nie pomyślałem o tym.
- Cóż, dlatego tu jestem - oświadczyłem, kładąc dłoń na jego
ramieniu. - Mówiłeś, że drzwi frontowe są zawsze zamknięte. Co
do zamka, na dwoje babka wróżyła. Może być stary,
niewykluczone że tkwi w tych drzwiach równie długo, jak stoi
budynek... a więc zardzewiały, i trudno go będzie otworzyć, nawet
jeżeli przypadkiem masz klucz. Ale też bolce mogą być tak
powycierane od nieustannego zamykania i otwierania, że uda nam
się go sforsować w niecałą sekundę. Tak czy owak nie możemy
pozwolić, aby dozorca się temu przyglądał, tym bardziej że jesteś
nowicjuszem.
Bruno spojrzał na mnie, mrużąc oczy, jakbym był daleką
postacią na odległym horyzoncie.
- Co proponujesz?
- Odwrócić uwagę dozorcy, żeby wyciągnąć go zza biurka.
Chodź, pomóż mi zebrać trochę śmieci.
Dziwne, ale w Marais wcale nie było trudno je znaleźć. Chociaż
dzielnica stawała się bardzo atrakcyjna dzięki drogim butikom,
eleganckim galeriom i piwiarniom tres chic, wszędzie leżały
zielone plastikowe worki na odpadki. Każdy z nas wziął po
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin