Konopczyński Pod trupią główką.pdf

(1859 KB) Pobierz
Władysław Konopczyński
POD TRU PIĄ
GŁÓWKĄ
[Sonderaktion Krakau]
Pogłowiem opatrzył Kmanuel Rostworowski
W arszawa 1082
Państwowy Instytut Wydawniczy
Swój pięćset siedemdziesiąty szósty rok akademic­
ki zaczynała Wszechnica Jagiellońska wśród huku
bomb, ale jeszcze pod władzą polską. W piątek
1 września zacząć się miały wpisy; z tym dniem
dziekanaty przystąpiły do pracy pod nowymi dzie-’
kanami, ale też tego dnia o świcie padły pierwsze
kule z niemieckich karabinów maszynowych na
największy dom profesorski przy ulicy Słowackie­
go 15; przypadkiem czy nie przypadkiem w na­
stępnych dniach wyjątkowo dużo bomb padło tuż
obok innych domów profesorskich. Szóstego wrze­
śnia wojsko niemieckie zajęło Kraków. Tegoż dnib
około dziesięciu profesorów, którzy zgłosili się do
współpracy charytatywnej z księdzem metropolitą
Sapiehą i właśnie jako członkowie Komitetu arcy­
biskupiego znaleźli się na ratuszu, zaznało pierw­
szy raz aresztu w charakterze zakładników; zresz­
tą nie miało to dla nich groźnych następstw. Wic­
iu ich kolegów wywędrowało na wschód, chro­
niąc się przed inwazją lub dążąc do połączenia
się z uchodzącą armią, aby w niej spełnić jeszcze
swą powinność; tych czekał los rozmaity, zależnie
od tego czy skupili się i utknęli we Lwowie, czy
też wydostali się za granicę.
W ciągu września i października coraz częściej
zaglądali do naszych zakładów i bibliotek zbrojni
5
goście w szarozielonych mundurach. Najpierw to
byli frontowi oficerowie, potem czynniki politycz­
ne. Wreszcie pojawiła się i zagnieździła na po­
czątek w domu niegdyś Towarzystwa Zachodniego
policja polityczna, głośna pod nazwą gestapo. Już
około 10 września zrewidowali Niemcy mieszkanie
nieobecnego profesora Romana Gródeckiego przy
ulicy Łokietka i zabrali jego papiery; szło o wy­
krycie współpracy G. z zasilanym przez wojewodę
Grażyńskiego Instytutem Śląskim. Niemal równo­
cześnie wyrzucono z mieszkania przy ulicy Wy­
bickiego meble i bibliotekę profesora Józefa Feld­
mana, znanego badacza stosunków polsko-niemiec­
kich w XX wieku; tutaj obeszło się bez szkód.
Bardzo szorstko potraktowali Niemcy antropologa
profesora Stołyhwę. Dziewiętnastego września po­
licja wtargnęła do Polskiej Akademii Umiejętności
i zabrała cztery walizy papierów Instytutu Śląs­
kiego, które tam zawiózł, a następnie wskazał
Niemcom przekupiony przez gestapo szofer. Nieco
przedtem nawiedzili Niemcy w prywatnym miesz­
kaniu profesora Leona Sternbachu, ale w nieco
innym charakterze: ci po prostu brutalnie zażądali
cennych dywanów; później już uprzejmie wypro­
sili dla jakiegoś generała jeszcze jeden dywan,
a jeszcze potem wyrzucili Sternbacha z mieszka­
nia.
Wizyty mnożyły się coraz natarcz.ywsze i bru
lalniejsze. Zwiedzaniu Akademii towarzyszyły roz­
mowy z prezesem i generalnym sekretarzem w to­
nie, do jakiego świat naukowy, nawet niemiecki,
z pewnością nie przywykł. W ciągu września
i października zajęto lokale wielu zakładów uni­
wersyteckich: szereg seminariów historycznych
i prawniczych, zakłady anatomii i cytologii roślin.
6
bakteriologii, archeologii przedhistorycznej i kla­
sycznej, seminaria filozoficzne, historii starożytnej,
sanskrytu i filologii indyjskiej, filologii oriental­
nej, germańskiej i angielskiej, historii i teorii mu­
zyki, zakład botaniki farmaceutycznej, instytut sło­
wiański • przy czym niemal z reguły zatrzymy­
wano szafy, stoły, krzesła, nawet instrumenty,
a niekiedy opieczętowywano zbiory; przeważnie
jednak pozwalano je jeszcze przenosić na inne
miejsce. Wcześnie zajęto domy akademickie, z któ­
rych jeden oddano potulnym protegowanym
Ukraińcom. Groziła niepowetowana szkoda mająt­
kowi Uniwersytetu Jagiellońskiego i nauce pol­
skiej, a wydawało się rzeczą prawdopodobną, że
okupanci, jako naród o wysokiej kulturze akade­
mickiej, inaczej potraktują uniwersytet czynny ni­
żeli uniwersytet uśpiony i bezpański. Stąd pierw­
sza pobudka do otwarcia mimo wszystko wykła­
dów. Wracali po trosze ze wschodu uchodźcy —
wykładowcy i młodzież; plakaty zapowiadały re­
jestrację wszystkich mężczyzn od lat osiemnastu
do czterdziestu pięciu; należało zapobiec skutkom
lej rejestracji, tj. wywozowi do Niemiec w charak­
terze bezrobotnych — przez rozpoczęcie wykła­
dów. To było pobudka druga. Zresztą sam instynkt
i nawyk profesorski domagał się nauczania; wśród
strasznych przeżyć wojny totalnej i katastrofy
państwa praca i twórczość lepiej podtrzymywały
równowagę ducha i zdrowie nerwów niż bezczyn­
ne poddawanie się wrażeniom. Jakkolwiek też
smaczne nam zawsze były otia, i choć niejeden
wolałby w cichości pracować naukowo niż uczyć,
/. wielu stron zaczęto naciskać rektora Tadeusza
l.ehr-Spławińskiego, by zarządził otwarcie studiów.
Wzywał go też do uruchomienia szkolnictwa
7
wszelkich stopni urzędujący wiceprezydent miasta,
Stanisław Klimecki.
Rektor mówił z początku: siedźmy cicho
ale zasięgnąwszy zdania Senatu (3 października),
zdecydował się na próbę. Rady Wydziałowe
oświadczyły się niemal jednomyślnie za otwarciem
wykładów i ćwiczeń. Na posiedzeniu Wydziału
Filozoficznego dnia 6 października przytoczyłem
obok wszystkich powyższych jeszcze jeden argu­
ment dodatkowy, ważny dla mniej zamożnych ko­
legów: „Vivimus, ut doceamus — mówiłem — to
nasze pówołanie, nasz obowiązek wobec kraju
i zwłaszcza wobec młodzieży. W tym momencie
jednak można będzie, zdaje się, odwrócić te sło­
wa i powiedzieć: docebimus, ut vivamus, bo Niem­
cy wezwali wszystkich będących na posadach
(Angestellte) do dalszego pełnienia obowiązków,
i tylko ci, co będą pracowali, mogą liczyć na ja­
kieś uposażenia." Niektórzy koledzy żądali naj­
pierw energicznej interwencji rektora celem uwol­
nienia zarekwirowanych lokali; wyjątkowo ktoś
przewidywał trudności polityczne. Właściwie prze­
widywano jo ogólnie, ale dopiero w dalszym cią­
gu roboty: że okupanci mogą stawiać wymagania
trudne do pogodzenia z obowiązkami i godnością
Polaka-profesora, mogą cenzurować wykłady, od­
rzucać lub narzucać wykładowców. Mimo wszyst­
ko uznano bez sprzeciwu próbę za wskazaną: prze­
widując konieczność stosowania się do obcego na­
kazu i zakazu, doradzano jednak rektorowi, żeby
nie prosił formalnie władz niemieckich ó pozwole­
nie, lecz tylko zawiadomił je o swym zamiarze:
jeżeli przyjdzie zakaz, to oczywiście musimy mu
się poddać. Tak samo zapatrywali się prawnicy:
teologowie najwcześniej zabrali się do otwarcia
f?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin