spark full scan.pdf

(11336 KB) Pobierz
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
PROLOG
— Zapijanie smutków? — Do moich uszu dociera tak dobrze znany
mi głos.
Unoszę wzrok znad żółtawej cieczy, przekręcam głowę w prawo i spo-
glądam w parę tęczówek w odcieniu nefrytu. Poprawiam się na niewy-
godnym barowym stołku, w dłoni obracając szklankę z ostatnimi kro-
plami whisky, której jeszcze chwilę temu dolewał mi przemiły blondyn
krzątający się za ladą. Z plakietki na jego białej koszulce udało mi się
wyczytać, że ma na imię Evan.
— Coś w ten deseń — odpowiadam po chwili, nie siląc się nawet na
uśmiech.
Przez dłuższy moment patrzę prosto w pochłaniające mnie oczy
o tak bardzo nietypowej barwie. Nie jest to czysta zieleń. Gdzienie-
gdzie dostrzegam czerń, a także jaskrawe barwy. W naturalnym świe-
tle są o wiele ładniejsze.
Gdy orientuję się, że moje obserwacje trwają odrobinę za długo,
chrząkam cicho i garbię się nieznacznie. Znów przenoszę myśli na jedy-
ne źródło ukojenia i namiastkę szczęścia. Dopijam resztkę tego choler-
nie drogiego gówna, po czym proszę uroczego blondyna o jeszcze jedną
kolejkę. Siedzący obok mnie mężczyzna wtóruje mi.
— Świat cierpi na brak mężczyzn. Szczególnie tych, którzy są co-
kolwiek warci
1
— przerywa ciszę chłopak, a ja ponownie na niego pa-
1
Cytat z książki J. Austen
Duma i uprzedzenie.
5
Kup książkę
Poleć książkę
trzę. — Zapisano to już w dziewiętnastym wieku, a ty jesteś idealnym
potwierdzeniem tej myśli. — Uśmiecha się smutno.
— Ja? Dlaczego?
Obserwuję, jak złote sygnety na dłoni szatyna mienią się w świetle
słabych żarówek, gdy ten leniwie przechyla szklankę, aby chwilę póź-
niej z impetem odstawić ją na blat. Robię dokładnie to samo.
— Inaczej nie siedziałabyś tutaj sama w środku dnia… — mówi
z powagą, jakiej wcześniej u niego nie słyszałam, po czym dodaje, ak-
centując pierwsze słowo: — Każdego dnia.
Między nami nastaje cisza. Przenoszę wzrok na kolejne wyzerowa-
ne szkło.
„Czy już zawsze tak będzie?” — myślę sobie.
— Nie musisz tego robić — odzywa się znów siedzący obok mnie
chłopak.
Gestem przywołuję tego ślicznego blondyna, niemo prosząc o jeszcze
jednego. Jest naprawdę przystojny, choć nie w moim typie. Ma twarz
modela. Myślę, że może być w moim wieku, albo rok czy dwa starszy.
Już z daleka widać, jak delikatne są jego dłonie. Pewnie dorabia sobie
po szkole. Pewnie wraca wykończony, nadgania zaległości, idzie spać
i tak aż do piątku. Wtedy też wychodzi ze znajomymi na miasto i nie
przejmuje się już niczym. Żyje chwilą, jakby jutra nie było. Jakby nic
nie miało znaczenia.
— Ostatnio w moim życiu nie ma słusznych decyzji — mówię cierp-
ko. — Ale uwierz, że gdybym miała zrobić to jeszcze raz… nie wahała-
bym się.
„Czy ktoś mówił ci kiedyś, że masz piękne oczy?” — w mojej głowie
znów pojawiają się myśli dopieszczone procentami.
— Coś wymyślę. Obiecuję — zapewnia.
Choć wiem, że on bardziej niż ja próbuje uwierzyć w te słowa, silę
się na uśmiech i zeruję kolejną szklankę.
Już nawet nie wiem która to.
— Chcę, abyś coś dla mnie zrobiła — informuje po chwili szatyn,
odstawiając szkło na blat.
Przekręcam się na stołku, tak aby być twarzą do niego. Opieram się
wolną ręką o bar, szczerze zaciekawiona tym, co ma mi do powiedzenia.
Ten chłopak nigdy o nic nie prosi.
6
Kup książkę
Poleć książkę
— Może i skończy się to tragicznie. Może będziesz żałowała. Może.
Ale tylko może — mówi tajemniczo, a ja już wiem, że to nie przyniesie
ze sobą nic dobrego.
— Co w takim razie mam zrobić? — dociekam, choć teraz jest mi
już wszystko jedno.
— Nie opieraj się.
Marszczę brwi.
— Niby przed czym?
Kolejna wyzerowana szklanka. Przekrwiony wzrok. Słaby uśmiech.
— Przed zapomnieniem. Na chwilę.
I wtedy prychnęłam. Szczerze się zaśmiałam, przez co zwróciłam na sie-
bie uwagę każdej jednej siedzącej w lokalu osoby.
Patrząc na to z perspektywy czasu, wiem, że powinnam pamiętać. Po-
winnam była się oprzeć. Nie patrzeć. Nie dać się pochłonąć. Nie w ten sposób.
Bo gdy zawiesiłam na Tobie wzrok, gdy pozwoliłam sobie na to wszystko…
spodobało mi się. Nie powinno. I właśnie dlatego było to tak boleśnie dobre.
Wystarczyła iskra.
Zapominając, wznieciłam płomień. Ten sam, który spalił każdy most pro-
wadzący do mojej bezpiecznej wyspy. Zostałeś na niej. I choć powinno mnie
to cieszyć
przerażało.
Bo i wyspa powoli się zatapiała.
A My przecież nie potrafiliśmy jeszcze pływać.
Musiałam to zrobić. Wybacz mi.
Twoja C.
*
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin