Marta Łabęcka all-of-your-flaws.-przypomnij-mi-nasza-przeszlosc full scan.pdf

(4668 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Justyna Wydra
Redakcja: Anna Skóra
Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.
Helion S.A.
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
kontakt@beya.pl
WWW:
https://beya.pl
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres:
https://beya.pl/user/opinie/allofy
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-283-9267-0
Copyright © Marta Łabęcka 2022
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Prolog
Zapominanie o nim było jak nocne niebo, które zachwyca swoim pięknem,
podczas gdy ty nie jesteś w stanie nawet unieść głowy, by na nie spoj-
rzeć. Jak samotne stanie i odwracanie wzroku od gwiazd ze
świado-
mością,
że
osoba, która kiedyś dawała ci je w prezencie, jest teraz rów-
nie nieosiągalna, co one.
Zapominanie o niej było jak pokój bez wyjścia, w którym tkwisz w po-
jedynkę, a
ściany
nieustannie odbijają echo jej
śmiechu.
Jak jej cień tań-
czący w rogu podczas bezsennych nocy, gdy leżysz w pościeli przesiąknię-
tej jej zapachem, czując,
że
z każdym dniem staje się coraz mniej
wyraźny, zupełnie jak twoje wspomnienia.
3
Kup książkę
Poleć książkę
Rozdział 1
Sześć lat później
Rzeczywistość bywa rozczarowująca. Josephine przekonała się o tym
przy więcej niż jednej okazji.
Nie powinna być więc zaskoczona,
że
po latach zastanawiania się, jak
by to było wrócić do rodzinnego miasteczka, spotkał ją jedynie zawód.
Po niezliczonych koszmarach, w których przemierzała znienawidzone
ulice, wołając kogoś, kto nigdy jej nie słyszał, kiedy faktycznie na powrót
znalazła się w Moreton, nie czuła zupełnie nic.
Mogłaby argumentować swoją reakcję tym,
że
jeszcze nie dotarła
do niej realność tego, co się dzieje. Jednak miała całe dwa tygodnie na po-
godzenie się z faktem,
że
wraca. Bilet lotniczy na jej nazwisko straszył ją
za każdym razem, gdy zaglądała na swoją pocztę. Dziesiątki kartonów, do
których przez minione kilkanaście dni skrzętnie pakowała ostatnie
sześć lat swojego
życia,
również nie pozostawiały miejsca na luksus
zaprzeczenia.
Znała więc doskonale wagę tego, co robiła, wracając do miasta, w któ-
rym wszystko się zaczęło i jeszcze więcej skończyło. Mimo to nie potrafiła
znaleźć w swoim sercu nawet jednej z tak wielu emocji, które powinny
jej w tym momencie towarzyszyć. Ani
śladu
tego, co czuła, gdy opuszczała
to miejsce, wierząc,
że
robi to na dobre. Ostatnie sześć lat sprawiło,
że
zobojętniała na wiele rzeczy.
— Gotowa?
Męski głos zmusił ją do odwrócenia głowy od znajomej fasady bu-
dynku i zwrócenia się w kierunku narzeczonego. Carter przyglądał
4
Kup książkę
Poleć książkę
jej się uważnie nieodgadnionym spojrzeniem i przez chwilę zastana-
wiała się, czy jest w stanie odczytać to, co dzieje się w jej głowie.
Zaraz jednak odezwał się ponownie, nie czekając na jej odpowiedź,
i tym samym rozwiał wszelkie wątpliwości.
— Chodźmy. Tak dawno nie widziałaś się ze swoimi rodzicami,
że
pewnie nie możesz się doczekać, aż ich zobaczysz.
— Dokładnie tak bardzo, jak oni mnie — odpowiedziała zgodnie
z prawdą.
Czyli wcale
— dodała już jedynie w myślach.
Carterowi natomiast posłała wystudiowany uśmiech. Zadziałał dokład-
nie tak samo jak zawsze, bo mężczyzna bez cienia podejrzliwości dał znak
kierowcy obserwującemu ich w lusterku. Chwilę później drzwi samochodu
zostały otwarte, a Josie z wdzięcznością chwyciła dłoń szofera, który
pomógł jej wysiąść.
Ledwie odczuwalny powiew wiatru otulił jej skórę, gdy chłonęła wzro-
kiem znajomą fasadę budynku, na próżno szukając zarówno wyraźnych
zmian w otoczeniu, jak i przejmujących emocji we własnym sercu.
— Pięknie tu — zauważył Carter, obserwując posiadłość otoczoną
zielenią, która powoli ustępowała innym barwom na skutek zbliżającej
się jesieni. — Nie rozumiem, dlaczego zawsze wzbraniałaś się przed tym,
żebyśmy
odwiedzili twoją rodzinę.
— Bo wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia, miałam w Bosto-
nie — przyznała, a ramię bruneta owinęło się wokół jej talii. Jakby ten gest
był nagrodą za to, co powiedziała. — Poza tym musisz przyznać,
że
małe miasteczka nie są dla ciebie.
Ty
wychowałaś się w małym miasteczku, a jednak jesteś dla mnie
niemal idealna — odparł tak czule,
że
„niemal” w jego ustach
prawie
nie
brzmiało jak zamierzony przytyk.
Już na pierwszy rzut oka widać było,
że
Carter Bateson pochodzi
z innego
świata.
Nawet jeśli stał na
żwirowym
podjeździe największego
i najbogatszego domu w Moreton. Wszystko, począwszy od postawy
jego idealnego ciała, przez sposób, w jaki patrzył na innych, aż po ubrania,
które nosił, krzyczało o pieniądzach i władzy, przy jakich nawet Sinclairo-
wie wydawali się zupełnie przeciętną rodziną.
5
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin